W Poniedziałek wczesnym popołudniem siedziałem już w gabinecie Pani Hanako.
-Tak więc w czym problem?-zapytała kobieta, po krótkiej wymianie uprzejmostek na powitanie.
-W Hideto.
-Coś z nim nie tak? Nie może zajmować się dzieckiem?
-Nie. Zajmuje się nią wspaniale, lepiej niż niejedna matka, ale wszyscy próbują mi wmówić, że czuję do niego coś więcej niż przyjaźń.
-A czuje Pan.
-No właśnie nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Patrzę na niego raczej jak na brata. To znaczy do niedawna patrzyłem, dopóki niektórzy zaczęli insynuować mi, że go kocham.
-Musi Pan więc zastanowić się. Postawić sobie wszystkie za i przeciw.
-Nie mam nic do homoseksualistów, ale czuję się dosyć dziwnie z faktem, że podoba mi się mój przyjaciel.
-Proszę się nie martwić. Homoseksualizm został wykreślony z listy chorób psychicznych wieki temu. Teraz musi Pan po prostu zdefiniować sobie uczucia względem Hide. Sądzę, że pomocne będzie wypisanie co w nim Pan lubi, czego nielubi. Może zacznijmy od razu. Proszę pomyśleć i powiedzieć, za co Pan go lubi.
Spojrzałem w okno, zastanawiając się dlaczego właśnie padło na Hide.
-Lubię jego charakter, to jaki jest opiekuńczy, troskliwy, można z nim o wszystkim porozmawiać, łączy nas wiele rzeczy, na przykład muzyka, czasami za bardzo się przejmuję i popada w lekką paranoję, ale to też da się przeżyć. Hmm... jest szczery i ma naprawdę dobre ciało. Niby małe, ale poręczne.
Wszystko dotarło do mnie, kiedy spojrzałem na twarz brunetki i zobaczyłem jej uśmiech. Czyli naprawdę było mi potrzeba aż psychologa, żeby zrozumieć co tak naprawdę czuję.
-Sądzę, że teraz wie Pan co czuję.
-J-ja chyba też.-wymamrotałem.
Po pożegnaniu i uregulowaniu rachunku, wsiadłem do samochodu. Zacisnąłem ręce na kierownicy, a po chwili oparłem na nich głowę. Czyli tak to jest naprawdę. Przed oczami stanął mi obraz Jungahn i uczucia, które towarzyszyły mi przy poznaniu jej. Czy naprawdę byłem w niej zakochany, czy jak sama stwierdziła czułem jedynie silne zauroczenie. Westchnąłem, przyglądając się tłumowi zapełniającemu ulice. Odpowiedź przyszła niespodziewanie. Tak kochałem ją, ale to było kiedyś, nim uświadomiła mi jaka jest naprawdę. Teraz miałem wszystko czego potrzebowałem. Doszła do mnie jeszcze jedna rzecz. Cała tęsknota i napady paniki nie były wywołane tym, że Jungahn odeszła, tylko tym, że zabrała mi Junniego. To mojego synka tak usilnie chciałem zobaczyć. Nie ją.
Wieczorem postanowiłem, wykorzystać nabytą dzisiaj wiedzę.
-Hi.-zacząłem, kiedy leżeliśmy w łóżku.
-Co?
-Lubisz mnie?-zapytałem, siląc się na uroczy ton.
-A ty co dziecko z podstawówki?-westchnął znad kolejnej świętej książki-Nawet nie wiem. Po prostu jesteś dziwny, jak wielka chodząca zagadka. Ale to w tobie lubię, tę niebanalność. W sumie jesteś jeszcze zabawny, głupkowaty i opiekuńczy.-dodał, wpatrując się w kołyskę-A i lubię twój głos, jak irytujący by nie był.
-Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, że jestem aż tak wspaniały. Pozwolę ci mnie przytulić, co ty na to?
Hide z ociąganiem, ale skorzystał z mojej propozycji.
-Nie popadaj w samozachwyt.-prychnął-Jak było u psychologa.
-Wybacz, ale obowiązuję mnie tajemnica służbowa.
-Sato nie jesteś psychologiem.
Zaśmiałem się.
-Więc jak było?
-Uświadomiłem sobie kilka rzeczy.
-Jakich?
-Między innymi, że nie tęsknie za Jungahn tylko za Junmyeonem, że miłość do Jung należy do przeszłości, a i jeszcze zakochałem się.
Poczułem, jak sztywnieje w moich objęciach. Czyżby typowa scena z pokręconego romansidła? Wycinek z dramy? Ja głupek nieświadomy swoich uczuć, on ślepo zakochany. Trudno. Takie jest życie, czasami nudne i przewidywalne, czasami potrafi zaskoczyć. Takie już jest.
-T-to świetnie.-usłyszałem mamrotanie.
Złapałem Hide za nos.
-Co robisz?
-Od kłamania strasznie się wydłuża, a ja lubię twój nos takim jaki jest.
-Puszczaj głupku.-zdzielił mnie w rękę.
-No już, nie denerwuj się Pinokio.
-Czemu nazywasz mnie Pinokiem?
-Bo kłamiesz.-przysunąłem twarz bliżej jego, wpatrując się w nią natarczywie-Wiedziałeś, że jeśli przez kilka sekund popatrzysz w oczy komuś kogo kochasz, to twoje źrenice automatycznie się rozszerzą?
-Osobie którą kochasz, bądź nienawidzisz.
-Domyśl się.
-Nie rób sobie żartów.
-Nie robię. Mógłbym ci to udowodnić w najbardziej banalny sposób, ale wiesz, że całowanie facetów to dla mnie nie problem.
-Wiem, ale ja mogę.
Poczułem przelotne muśnięcie warg szatyna. Idealnie wpasował się w moment, bo gdy tylko odsunął się kawałek, Daisy zaczęła koncert wrzasków.
-Przynajmniej nie przerwała w niczym.-stwierdziłem, nie mając zielonego pojęcia, że to dopiero początek.
CZYTASZ
Lonely Daddy
RandomTrudy zwykłego życia, niezwykłej osoby. W końcu każdy czasami zmuszony jest , do założenia szczęśliwej maski...