7. BO SŁONE KROPLE CZASEM MUSZĄ SPŁYNĄĆ PO POLICZKACH

86 15 3
                                    

JESTEM i...

...krzyczę... by rozrzedzić złość,

...milczę... by rozcieńczyć smutek,

...płaczę... by rozwodnić żal.

BĄDŹ TY TEŻ... proszę.

http://bezdzietnamama.blox.pl/

Gdy tylko zamknąłem drzwi, nachyliłem się nad umywalką, czując tę cholerne słone krople na policzkach. Nie możesz się rozklejać za każdym razem, gdy o nich pomyślisz. Spojrzałem w lustro. W gładkiej tafli ujrzałem nędzną imitacje człowieka. Odwróciłem głowę od swojego zmęczonego i rozbitego emocjonalnie odbicia. Coś rzuciło mi się w oczy. Mały, biały flakonik perfum. Dlaczego cholerstwo takie jak miłość, musi aż tak boleć. Spędziłem w łazience jeszcze godzinę, z czego przez większość czasu siedziałem na podłodze pod umywalką, kurczowo ściskając buteleczkę perfum i zapewniając moim oczom nawilżenie.

-Jeszcze nie śpisz?-zapytałem, wchodząc do sypialni.

Takarai siedział na byłym miejscu Jungahn, oparty o wezgłowie i czytał jakąś książkę.

-Nie. Strasznie długo ci się tam zeszło. Płakałeś?-spytał, kiedy położyłem się na łóżku.

-To nic. Każdy musi czasem dać upust negatywnym emocjom.-odpowiedziałem wtulając twarz w poduszkę.

Po kilku minutach Hide zgasił lampkę i położył się, przykrywając kołdrą.

-Pachniesz damskimi perfumami.

Odwróciłem się przodem do przyjaciela.

-Po prostu lubię ich subtelny i delikatny zapach.-mruknąłem.

Szatyn zmarszczył nos.

-To dziwne. Nawet jak na ciebie. Zupełnie ci ten zapach nie pasuje.

-Żartowałem. Pytałeś dlaczego płakałem.-ponownie zmieniłem pozycję, teraz wpatrywałem się w sufit-Znalazłem jej perfumy. Musiała zapomnieć.

-Też powinieneś o niej zapomnieć. Wiem teraz jest jeszcze za wcześnie, ale z czasem będzie lepiej.-poczułem jak łapię moją rękę-Daisy jest taka cudowna. Cieszę się, że będę mógł się nią opiekować.

Uśmiechnąłem się, spoglądając na Hide.

-Sądzę, że powinienem powiedzieć o wszystkim rodzicom i rodzeństwu.-westchnąłem.

-Pomyślisz o tym na spokojnie. Wizyta twojej rodziny teraz nie byłaby zbyt pomocna. Pomyśl o Danielle. Z jej punktu widzenia to tłum obcych ludzi.

-Może masz rację.-westchnąłem-Gdyby jutro coś się działo dzwoń od razu.

-Spokojnie. Będzie dobrze. Pojedziesz jutro rano, będziesz ciężko pracował i szybko wrócisz do domu.

Przygarnąłem Hide do siebie i wtuliłem twarz w jego miękkie włosy.

-Dziękuję.

-Nie ma za co.-powiedział przytłumionym głosem, obejmując mnie-Jutro pogadamy. Idź spać bo rano będziesz nieprzytomny.

-Dobrze, dobrze.

Tej nocy pierwszy raz od wielu dni spałem spokojnie. Znowu sniło mi się to znajome ciepło i niewielkie ciało, wtulone w moje plecy. Stałem na plaży, wiała ciepła bryza, nie było nic poza mną i niewielkim człowieczkiem za mną. W nocy Hide wstawał do Daisy, która wyjątkowo nie budziła się, aż tak często.

-Leż ja wstanę.-mruknął, kiedy ponownie rozległ się płacz, a ja poderwałem się do góry.

-Cały czas do niej wstajesz.

-Musisz się wyspać, nie możesz być trupem w pracy.

-Może jednak ci pomóc?-zapytałem, gdy płacz nie ustawał, mimo prób szatyna.

-Dam radę.

Uśmiechnąłem się pod nosem, wstając z łóżka.

-Jak nie przestaje musisz ją inaczej złapać.-powiedziałem, stając za plecami Hide i układając odpowiednio Daisy w jego dłoniach-Jeśli wciąż płacze zacznij jej śpiewać, to zawsze pomaga i ją uspokaja.

-Masz jakiś konkretny repertuar?

-Nie po prostu śpiewam jej moje piosenki, albo nucę coś z bajek.

-Nie oglądam bajek dla dzieci.

-Jak po nocy świt.-zanuciłem.

-Jak w piosence rytm.-wyburczał mężczyzna.

-Piękna z bestią jest. No widzisz, a jednak coś oglądałeś.

-Może trochę.

-Tak więc proponuję kontynuację repertuaru z Pięknej i bestii.

Nie wiem ile staliśmy w tej dziwnej pozycji i śpiewaliśmy, ale przy trzeciej piosence Danielle w końcu usnęła.

-Nie dziwię się, że nie masz siły się myć. -powiedział Hide, opadając na łóżko.

-Zejdź z tego tematu pokurczu. Dobranoc.

-Jest rano.

-Kij mnie to, idę jeszcze spać.

Zamknąłem oczy przykrywając się szczelniej kołdrą.

-Oddawaj ją.-po chwili poczułem jak drobne ręce próbują wyszarpnąć mi okrycie.

-Poproś.

Hide miał jednak inny plan. Odchylił kołdrę przy moich nogach i wczołgał się pod nią.

-Nie będę cię prosił.-wyburczał, zwijając się w kłębek obok mnie.

Zaśmiałem się, obejmując mężczyznę.

-Cholera, ale jesteś zimny.

-Właśnie dlatego chcesz mnie zmiażdżyć, żebym nie umarł na hipotermię, tylko przez brak tlenu?

-Owszem. Nie martw się to, że odkryłeś mój plan, wcale nie spowoduje jego zmiany.

-Dobrze wiedzieć.

Szatyn wyprostował się, ale nie odsunął ode mnie.

-Weź przykład z DayDay i zaśnij w końcu.

-Dobrze mamo.-zamknąłem oczy, opatulając mężczyznę kołdrą.

Sen przyszedł zadziwiająco szybko. 


Lonely Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz