No cóż wychodzi na to, że jestem wampirem i nigdy nie śpię khe he he ᶘ ͡°ᴥ͡°ᶅ
~~~
Życie nie może być zbyt idealne, bo było by po prostu nudne. Stwierdziłem tak po dwóch, jakże normalnych tygodniach. Na szczęście w Środę trzeciego tygodnia Hide zadbał o rozrywkę i przełamanie rutyny. Po kilku wizytach u Pani Hanako doszedłem jeszcze do wniosku, że jednak nie odbiło mi aż tak bardzo, żebym musiał korzystać z pomocy specjalistów.
-Wróciłem!-powiedziałem, zdejmując buty.
-Cześć.-burknął Hide, stając w wejściu do salonu-Na stole masz obiad, ale pewnie jest już zimny. Wstaw do mikrofali.
Kiwnąłem głową i kiedy odwiesiłem kurtkę, skierowałem się do kuchni.
-Daisy śpi? Czekaj.-zajrzałem do salonu-Puszczasz jej Mozarta?-zapytałem, słysząc znajomą melodie.
-Tak. Czytałem, że w trzecim miesiącu dzieci puszczanie im piosenek to dobra stymulacja umysłowa.-odpowiedział chłodno, bez żadnego wyrazu.
-Zrobiłem coś nie tak?
Wszedłem do kuchni i zgarnąłem ze stołu ryż z warzywami i krewetki w tempurze.
-Nie skąd.
Widziałem jak Hideto podchodzi do kojca i wyjmuje z niego Danielle układając jej brzuszek na swoim przedramieniu. Po czym zaczyna chodzić po pokoju, tłumacząc co gdzie jest.
-Po prostu odnoszę wrażenie, że jesteś na mnie zły.
-Nie jestem. Widzisz, a tutaj stoi fortepian tatusia.-tłumaczył głosem, ociekającym ciepłem i delikatnością
-Uhm... Tak właściwie to co wyprawiasz?
-Wspieram rozwój umysłowy Daisy.-i znowu lód.
Nie wiem, czy mi się tylko wydawało, czy jednak Hide miał o coś żal. Podszedłem do szatyna, po czym delikatnie wyjąłem mu maleństwo z rąk.
-Tatuś musi porozmawiać z wujaszkiem.-powiedziałem, cmokając Danielle w główkę i z powrotem układając ją w kojcu, przy okazji włączając karuzele nad nim.
Zabawka zaczęła się kręcić, zdobywając całe zainteresowanie dziewczynki.
-Chodź.-pociągnąłem mężczyznę za rękę i wyszedłem na korytarz-Widzę, że coś jest nie tak. Powiedz o co chodzi?
-Jest w porządku.-odpowiedział, odpychając moją dłoś i zaplatając ręce na piersi.
Momentalnie wróciły do mnie wszystkie fanaberie Jungahn, kiedy kłamała mi w twarz, trzymając ręce na piersi, czy biodrach, uderzając prosto w serce. W głowie zabrzmiały słowa psychologa. „Wydaję mi się, że ma pan syndrom wyparcia. Twierdzi, iż była żona to przeszłość i może pan ułożyć sobie życie bez niej, jednak w razie stresujących sytuacji trauma przed porzuceniem może powrócić, co z kolei w wielu przypadkach prowadzi do stanów lękowych."
Pewnie jutro już go tu nie będzie. Zostawi mi kartkę, w której napiszę, jak bardzo mnie nienawidzi. Moje myśli gnały jak szalone. Obrazy przewijały się przed oczami, zlewając w szarą plamę. Dźwięki mieszały się ze sobą tworząc ogromny harmider.
-Sato dobrze się czujesz?-przez cały ten chaos przebijał się znajomy głos.
-Błagam nie zostawiaj mnie.-wyszeptałem, przyciskając drobne ciałko do siebie.
-Sato co się stało? Nie zamierzam nigdzie wychodzić! Satoru... ty, ty płaczesz? Spokojnie.-powoli wyplątał się z mojego uścisku, po czym pomógł mi usiąść na podłodze-Posłuchaj, pójdę tylko na minutkę do salonu po telefon. Będziesz mnie stąd widział.
CZYTASZ
Lonely Daddy
DiversosTrudy zwykłego życia, niezwykłej osoby. W końcu każdy czasami zmuszony jest , do założenia szczęśliwej maski...