V

160 14 0
                                    

--Sollux--
-Z4ŁOZ3 S13 Ż3 N13 N4RYSUJ3SZ 3R1D4NOWI COŚ N4 TW4RZY K13DY ŚP1.-powiedziała Terezi
-O iile?
-O 30 ZŁOTYCH.
-Zobaczymy TR.

Zaczeła się lekcja języka francuzkiego. Niewiem kurde jak ED tak szybko zasną. On bierze coś na sen czy co?
Nauczyciel wyszedł na chwile z klasy.
-T3R4Z!-szepneła Terezi
Chwyciłem marker. Jednak coś mnie przyhamowało. Głównie dlatego że nie wiedziałem co narysować.
-D4W4J SZYBKO!
-Już.. Kurde...
Walnołem mu na czole jakieś minki i zrobiłem mu monobref. I jeszcze na deser wąsy i brode wraz z randomowymi kreskami.
-H3H3H3.
-Czekaj zrobiie zdjęciie.-wyciągnołem z kieszeni telefon.
Nagle wszedł nauczyciel. Odrazu zauważył że trzymam telefon i zabrał mi go... I oczywiście musiał zauważyć że ED ma twarz w markerze i mni w stawił uwage, a on poszedl do lazienki I próbował umyć marker. Na szczęście bez skutku. Nauczyciele pozwolili mu wrócić do domu. A ja mu zdjęcia nie zrobiłem! I jeszcze telefon straciłem! Na szczęście to TZ ma mi dać za to kase.

Był lunch na stołówce
-To...
-TO, CO?-zapytała patrząc na mnie.
-Kiiedy do2tane ka2e?
-N13 W13M. N4P3WNO N13 DZ1S14J, 4N1 JUTRO.
-2ly?
-T4K.
-Wiięcej niie iide z tobą w zakłady.-odszedłem od stolika.

-)(ej. Gdzie -Eridan?
-W domu.
-Czemu?-zapytała dość dziwnym tonem
-Bo pomazałem mu twarz markerem ii niie mógł go zmyć.
-PO CO TO ZROBIŁ-EŚ?!
-A teraz na niiego leci2z?
-Y)()()()(! ON MIAŁ MOJ-E PI-ENIĄDZ-E! JAK JA WRÓC-E DO DOMU?!
-Niie wiiem ale po kiij on miiał twoje piieniiądze?
-To już dłuższa historia.

Kolejny dzień. Jak zwykle siedziałem z Feferi i wpatrywałem się w nią...(nie wiecie jak trudno mi pisać ten ship)
W pewnym momęcie przyszedł Eridan.
-To twwoje pieniądze Fef.-podał jej pieniądze.
-Dobra. A teraz 2obiie iidź.
-Z tobą nie skończyłem! Wwiem że to ty!
-A kto niie wiie?

--Karkat--
Wow. Zaraz będzie bujka. Jaaaaak zwykle.
Eridan szarpał się z Solluxem, asz w końcy tak go walną że odbił się od ściany i upadł na podłoge.
Do akcji wkroczyła Feferi- też oberwała i asz poleciała na stół ping-pongowy (wtf skąd on?).
Kanaya chcąc zapobiec kolejnej ofiarze rzuciła się na niego. Jednak jej teź się nie udało. Oberwała w brzuch i nie mogła się ruszać. Skuliła się.
-O MÓJ BOŻE! KANAYA! WSZYSTKO WPORZĄDKU?
-Tak... Zanieś Solluxa Do Higienistki...
-DOBRZE.

Zabrałem Sollux ze sobą. Nagle były schody.
-NO KURDE!
-PoMóC BrAcIe?-zapytał Gamzee stojąc za mną
-CP DO CHO--
-Nie spinaj się luźik. Masz przejebane ze schodami...
-DOBRA TYLKO ŻEBY NIC CI NIE ODPIERDOLIŁO.

Byliśmy blisko, lecz kurde on źle postawił noge i cała nasza trójka spadła.
-NO KURWA!!
-HoNk. :o)

Akademik [HOMESTUCK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz