XI

100 7 1
                                    

--Kankri--
Więc... umówiony z Cronusem, Araneą i prawdopodobnie Meenahą, siedziałem w tej kawiarence.
-Hej. Księżniczko pobudka.- powiedział Cronus. Machał mi ręką przed oczami.
Chyba się zapatrzyłem.
-A tak. S9rry...
-Spoko... To gdzie dziewvczyny?
-Nie 8ędzie.- powiedziała Aranea- Tak samo mnie. Mam ze8ranie o8owiązkowe w pracy. Przyszłam wam to tylko powiedzieć.
-No do8ra spoko.-odpowiedział Cronus.
-Tia....-powiedziałem pod nosem.
Kiedy nas opuściła, nastała dziwna cisza...
-Tia....Too...-zaczął Cronus
-Tak?-powiedziałem zapatrzony w kawe mieszając tą łyżeczką
-Chodzi może... do mnie?-odwracał wzrok. Wstydzi się czegoś?... Mnie?  Przecież jesteśmy tylko kumplami... Tylko...
-N9 d96ra. I tak nie ma tu nic d9 r969ty...-skończyłem kawe.

--[trochę później]-- (nie polecam tego momentu :D)

Ale kurde ma lambordzibi.

Byliśmy pod mieszkaniu Cronusa... Szczerze to myślałem że mieszka przynajmniej w kawalerce... Których szczerze jest sporo w okolicy. Wait... Dobra nie będę prztnudzał.
Weszliśmy do środka. A jak. Bajzer... Kanapa cała w ciuchach, stół cały w pierdołach, kuchnia że strach pomyśleć, i ten smrud fajek. Chyba najczystrze pomieszczenie to łazienka. Usiadłem na kanapie. Cronus trochę ogarną stół.
-Myślałem że mieszkasz z 6ratem.-zaczołem patrząc jak coś tam robi przy zlewie.
-Mieszkał kilka dni. Potem się do rodzicówv. Chciał znowvu do mnie, ale teraz nie już nie chce.-miał dość poważnął mine jak na niego
-C9ś się dzieję u was w d9mu?-zapytałem.
Słychałem tylko że talerze się stukały. Nic nie odpowiadał. Przechylał bardziej głowe.
-...-nic, zero odpowiedzi-Chcesz herbate?-a jednak żyje.
-Weś się 9garnij de6ilu-pomyślałem- Nie zmieniaj tematu... Dzieje się c9ś?
Wszedł do pokoju swojego. I usiadł na łóżku. Chciał chyba zapalić... Ale ręka mu się trzęsie.
Wstałem, klęczałem na łóżku opierając się o niego rękami.
-M9w... Dzieje się c9ś?

--Cronus--
Debil... Uroczy piepszony debil... Jak mu powiem możliwe że wygada swojemu bratu i będą mieli z niego bekę...
-Dobra. Tylko... Nic nikomu nie mówv.
-Do6rze.-siadł już normalnie.
-...biją młodego...
-Biją Eridana? I ty nic z tym nie r96isz?
-Interwveniowałem... (tak się to pisze) Pomagałem mu z rodzicami... Ale wv tedy rzucali się na mnie... Byłem niczym pies za smyczy z przykulonym ogonem... Wvyrwałem się. Chciałem też jego... Ale grozili mi że jak nie wvróci zgłoszą to jako porwvanie...
-Czemu teg9 nie zr96isz teraz? Przeciesz jesteś w9lny.
-Tak. Ale co z młodym? Nie wvezme go do siebie. Ledwvo co mnie stać na moje rzeczy.
-D9m 9pieki?-zaproponował.
-...sam nie wviem... Nie chcę żeby był że tak powviem i on mówvił..."wwyśmiany"
-M9że lepiej że6y... 6ył "wwyśmiany" niż 6ity. Wie kt9ś 9 tym?
-Raczej nie... Mógł by ewventualnie do dziadkówv. Ale musiałby zmienić szkołe.
-... M9że lepiej żeby ją zmienił. Chy6a wiem że przyjaci9ł w tej nie ma.
-A kiedy on miał?-zaśmiałem się
-Widze że już lepiej...- wciaż był zapatrzony w coś.
-Ej, księżniczko! Wvstawaj!-załaskotałem go po biodrach. Chyba się zarumienił.(najbardziej zajebisty i straszny moment książkiiii <3 )
-H-hej...! prz-rzestać!-próbował się bronić. Jednak go przewyższyłem i położyłem go, dosłownie.
-9h...
-Em....-ro już jest przesada! Czemu on jest bardziej uroczy jak leży nisz siedzi czy stoi!?
-M9żesz... Zejść...przepraszam?
-Oczywviście że nie księżniczko.-hamulce mi puściły. Poprostu złapałem go za podbrudek i picałowałem. -Co ja kurwva robie?! Tak myślałem... Chodziłem w jego usta... Nie przestawałem... Od czasu do czasu odstępy pomiędzy całusami.
-H-he-hej!-odepchnął mnie
Przez chwile patrzenia na jego słodko wnerioną twarz którą zasłaniał ręką zaczeło mnie bardziej rumienić...
-Już p9winnem 6yć w d9mu...
-Em... No tak... Podwvieźdź cię?
-Nie dzięki! Sam p9jdę!-nawet nie zauważyłem kiedy wychodzi... Właśnie zorientowałem się, że zabiłem swoją jedyną prawdziwą przyjaźni. Leżałem w łóżku... Wciąż czuje zapach Kankriego... Czy to dziwne?

--Kankri--
O mój boże... Co ja robie!? Mogłem zostać! Spanikowałem!?
... Oparty o drzwi mieszkania Cronusa, zaczołem płakać. Może i trzeba wracać? Już 18 a do mojego domu kawał drogi...

--[znowu później]--

Byłem już w domu, mimo iż już jest 19:50 i mineło troche czasu by ochłonąć, wciąż płakałem.
-Kankri!-Zeszła Kanaya ze szodów- Wszystko W Porządku?
-T-tak... Tylk9 muszę 9dp9cząć...

Akademik [HOMESTUCK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz