rozdział piąty

141 15 3
                                    

Z niewiadomych powodów Charlie tego dnia wstała dosyć wcześnie, jak na nią, bo aż o 11. Korzystając, że łazienka była wolna, postanowiła wziąć kąpiel. Poustawiała świeczki, zapaliła je, wlała trochę olejków do wody. Do tego włączyła swoją ulubioną playlistę na Spotify i tak przygotowana zanurzyła się w wodzie.
Po godzinie takiego moczenia się, owinęła ciało ręcznikiem, a na głowie zrobiła turban. Wyszła z łazienki, przebiegając szybko do pokoju. Stanęła sobie spokojnie na środku, rozplątując ręcznik z głowy, po czym, zginając się w pół, zaczęła nim przecierać włosy, żeby ściągnąć z nich nadmiar wody. Wyprostowała się, zarzucając energicznie włosami i spojrzała w okno. Nie miała jeszcze zasłon, nie wspominając o firankach.
W domu na przeciwko ktoś właśnie wszedł do pokoju. Cóż, nie bardzo zdziwiła się widząc tę osobę. Bardziej zdziwiło ją wydanie w jakim teraz ją oglądała.
Na przeciwko niej, kilkanaśnie metrów dalej, stał Blake z ręcznikiem związanym wokół bioder z wodą, skapującą z włosów. Mimowolnie zagryzła wargę na ten widok, nic nie mogła poradzić na to, że chłopak miał naprawdę ładne abs.
Gdy tak na niego patrzała, chłopak odwrócił się, przyłapując ją na przyglądaniu się. Uśmiechnął się do niej szeroko, machając do niej. Było jej wstyd, że tak po prostu dała się przyłapać na obczajaniu przystojnego sąsiada, więc jej naturalnym odruchem była ucieczka. Od razu rzuciła się na dół, upadając na kolana. Dopiero po chwili dotarło do niej, jak dziwacznie musiało to wyglądać.
- Dlaczego to zawsze jestem ja? - jęknęła, przeczesując włosy i kierując się na czworaka do szafy. Usiadła na piętach, otwierając oba skrzydła drzwi mebla. Spojrzała za okno, a potem na zawartość półek i wieszaków. Było słonecznie, ale nie wiadomo na jak długo. Wyciągnęła z szafy zwykłe ciemno jeansowe rurki i czarną koszulkę z logiem All Time Low. Uwielbiała ciemne kolory. Rzuciła ubrania na łóżko i, nie podnosząc się z kolan, dotarła do komody. Wyciągnęła z niej bieliznę, którą nałożyła na siebie wyginając się na podłodze, szybko wciągnęła skarpetki na stopy, a stanik założyła po puszczeniu ręcznika. Gdy miała już na sobie bieliznę i o dwa rozmiary za dużą koszulkę, podniosła się, żeby wciągnąć na siebie spodnie.
Jedna noga.
Druga noga.
Wiggle, wiggle.
Guzik.
Zasuwak.
Gotowa złapała w ręce kosmetyczkę i wróciła się do łazienki. Zrobiła szybki makijaż i zeszła na dół.
- Jakie plany na dzisiaj? - spytała, wyciągając miskę. Zanim ktokolwiek jej odpowiedział, ktoś zapukał do drzwi wejściowych. A ponieważ jako jedyna stała i nikt nie nawet nie drgnął, ukazując chęć otwarcia, sama ruszyła do przedpokoju.
- Cześć. - przed nią stał Blake, od razu się zaczerwieniła. - Porywam cię, zbieraj się.
- Co? Nie! - pisnęła. - Nawet nie zjadłam śniadania! - zaprotestowała.
- Kupię ci coś po drodze, choooodź. - to jak przeciągnął tę jedną samogłoskę było na tyle przekonywujące, że dziewczyna westchnęła, poddając się.
- Czekaj chwilę. - mruknęła, po czym pobiegła na górę. Złapała telefon do ręki, chowając go do tylnej kieszeni, a następnie ubierając swoje znoszone czarne trampki. Wróciła na dół, wchodząc do kuchni, aby przedstawić przyjaciółkom jej plany na dzisiaj. Streściła rozmowę z chłopakiem krótko, zwięźle i na temat i uciekła, żeby nie zostać ostrzelona pytaniami.

- Więc, co byś zjadła? - zapytał, gdy znaleźli się już w centrum.
- Śniadanie. - burknęła, zaplatając ręce pod biustem.
- Coś konkretniej?
- Zabierz mnie do kawiarni, gdzie podają śniadania. Muszę mieć ograniczony wybór, żeby coś wybrać.
- Kobiety. - mruknął pod nosem chłopak.
- Słyszałam! - uderzyła go w ramię, wywracając oczami.
Siedzieli przy stoliku na przeciwko siebie, przeglądając menu. Gdy dziewczyna była już pewna, odłożyła kartę, zauważając, że brunet się jej przygląda. Od razu się zaczerwieniła, przypominając sobie sytuację sprzed godziny.
- Czemu mnie dzisiaj porwałeś? - przerwała ciszę, na co wzruszył ramionami.
- Chciałem się z tobą spotkać. - wyjaśnił.
- Oawwwh, słodko. - wywróciła oczami.
Po chwili podszedł do nich kelner, dość przystojny kelner, który puścił do niej oczko. Okej, czar prysł.
- Co dla was? - zapytał, sięgając po notatnik.
- Sałatkę owocową i sok pomarańczowy. - mruknęła, opierając głowę o rękę i spoglądając na swego towarzysza.
- Dla mnie gofry i sok jabłkowy. - również zerknął na towarzyszkę.
- Wasze dania zaraz będą gotowe. - powiedział, odchodząc.
- Koleś cały czas się na ciebie gapił. - Blake mruknął, bawiąc się solniczką.
- Ta, nie bardzo mnie on obchodzi. - westchnęła, na co chłopak posłał jej pytające spojrzenie. - Dałam ci się wyciągnąć z domu i zabrać tutaj. - dodała, na co uśmiechnął się szeroko, nic nie odpowiadając.
- Wasze śniadanie. - kelner ułożył talerze i szklanki przed nimi. - Oraz ciasto dla pięknej pani. Na koszt firmy. - dodał, układając mały talerzyk z boku i odszedł, puszczając oczko. Dziewczyna przewróciła oczami, nie lubiła takich kolesi.

Rest Your LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz