Cała trójka siedziała w salonie, Olivia i Laura, zajmując kanapę, oglądały jakieś brazylijskie telenowele, a Charlie okupowała fotel i okryta kocem czytała jedną ze swoich książek. Podobał im się taki sposób spędzania czasu, tylko one trzy i cisza w okół, oprócz grającego telewizora.
How deep is your love?
Is it like the ocean?
What devotion are you?
How deep is your love?
Is it like nirvana?
Hit me harder, againCiszę przerwał dzwonek telefonu Olivii, obie przyjaciółki spojrzały na nią, gdy odbierała.
- Halo? - zapytała niepewnie. Widziała, że dzwoni George, ale nigdy wcześniej nie rozmawiała z nim przez telefon, było to dla niej dziwne.
- Potrzebuję pomocy. - przeszedł od razu do rzeczy. Zmarszczyła brwi, o co mogło chodzić?
- W czym? - dalej trzymała się z rezerwą, trochę zaniepokojona. A może coś się stało?
- Razem z chłopakami wzięliśmy się pieczenie, bo wiesz, mają do nas przyjść dzisiaj przyjaciele. - dziewczyna wywróciła oczami. Idiota ją nastraszył. Odsunęła telefon od ucha i, przełączając na głośnik, pokazała przyjaciółkom, żeby były cicho. - Postanowiliśmy zrobić babeczki, no bo co może pójść źle, no nie? Ale chyba zrobiliśmy coś źle, bo ciasto się leje. Dosłownie jak woda, rozumiesz? Co mam robić? Pooomoooocyyy! - chłopak zawył, a dziewczyny mogły w tle usłyszeć śmiech pozostałej dwójki. Charlie tylko wywróciła na nich wszystkich oczami i wróciła do książki, wciąż jednym uchem słuchając.
- A dodaliście resztę składników? - zapytała zielonowłosa, parskając śmiechem.
- Liv, to nie jest śmieszne! Oni mają być tu za jakieś dwie godziny, a moja kuchnia wygląda jakby przeszło przez nią tornado i nie mamy jedzenia! - marudził. Dziewczyna westchnęła, było jej szkoda chłopaka.
- Zaraz przyjdziemy. - westchnęła, rozłaczając się. Spojrzała na przyjaciółki. - Pomocy? - jęknęła, opadając na kanapę. Obie dziewczyny zachichotały.
- Dasz sobie radę lub możesz wziąć Laurę. Ja idę spać, nie czuję się najlepiej. W razie czego dzwońcie lub piszcie. - fioletowowłosa posłała im buziaki i ruszyła na górę, do pokoju.
- Laura, pójdziesz ze mną, prawda?
- Dobra, ale chcę jedną babeczkę. - wystawiła palec wskazujący, wstając z kanapy i pobiegła do góry się ogarnąć.- Gdzie Charlie? - było pierwszym, co usłyszały po tym jak drzwi się otworzyły.
- Ciebie też miło widzieć, Blake. - wywróciły oczami, wchodząc. - Źle się czuła i śpi. - dodała Laura. Chłopak przytaknął lekko zawiedziony. Zmarszczyła brwi, czyżby miał jakieś zamiary wobec jej przyjaciółki?
- Liiiiv! - usłyszała krzyk, więc w trójkę ruszyli w tamtą stronę. - Dzięki Bogu, że jesteś! Co mamy robić? - George wyraźnie panikował. Co to za przyjaciele mają przyjść?
- Nie możecie po prostu wysypać chipsów do miski? Albo zrobić popcornu? - wtrąciła blondynka, na co Smith zgromił ją wzrokiem.
- A, bo widzisz. - zachichotał Reece. - Założył się z Jamesem, że nie da rady zrobić babeczek. Tak więc teraz wyciągnęliśmy was z domu. - wytłumaczył.
- Czyli nie powinnam ci pomagać. - Olivia udała zamyśloną.
- Proszę, pomóż mi. Zrobię wszystko, co będziesz chciała! - zajęczał, padając na kolana.
- Zjadłabym chińszczyznę.
- Okej, zamówimy. Ale teraz proszę, pomóż mi. - spojrzał na nią miną szczeniaczka, wciąż klęcząc. Wywróciła oczami, rozglądając się. Reece, Blake i Laura wynieśli się z kuchni, zostawiając ich. Podeszła do miski, leżącej na wysepce i zamieszała w niej łyżką.
- Co w tym jest? - zapytała.
- Dwie szklanki mleka, pięć łyżek mąki, pół szklanki cukru, dwa jajka, łyżeczka proszku do pieczenia, dwie łyżki kakao i kawałki czekolady. - wyrecytował.
- I nie wpadłeś na to, że za dużo tu mleka, a za mało mąki? - walnęła się otwartą dłonią w czoło. Powoli traciła wiarę w chłopaka.
- Ugh, chłopaki mi dyktowali co mam robić, ja tylko mieszałem i dosypywałem. Byłem tym bardzo zajęty. - wytłumaczył zawstydzony. Tak bardzo jak nie chciała tego przyznać, to musiała to zrobić. Chłopak wyglądał tak naprawdę słodko.
- Trzeba dodać po prostu więcej mąki. - mruknęła, łapiąc za opakowanie i wsypują biały proszek do miski. Wymieszała wszystko i sprawdziła konsystencję. Jeszcze trochę za luźne.- Czyli teraz wystarczy nałożyć ciasto do foremek? - blondyn upewnił się, łapiąc w ręce miskę.
- Tak, do 3/4. - dodała, patrząc na poczynania chłopaka. Po tym jak uratowała ciasto, przyszykowali foremki. Teraz chłopak napełniał je tak, jak dziewczyna poleciła. - Okej, te pierwsze możesz już włożyć do piekarnika na 25 minut. Jeżeli chesz, to mogę pomóc ci jeszcze je ozdobić. - zaproponowała, na co z ochotą przystanął. Dobrze bawił się z dziewczyną w kuchni.
Wzięli się za przygotowywanie kremu, tym razem farbowana po prostu instrułowała chłopaka, co ma robić. Pierwsza porcja babeczek została ułożona z boku na blacie, krem gotowy na blacie wysepki, obok poustawiane różne posypki, a kuchnia w miarę ogarnięta.
- Okej, teraz możemy zacząć dekorować te pierwsze babeczki. - dziewczyna przeniosła je na wysepkę, wzięła jedną i pokazała blondynowi, jak ma nałożyć krem, obsypać ładnie posypką, po czym odłożyła ją na talerz. - Teraz ty. - mruknęła, zaczynając obserwować jego pracę i wytykając mu niektóre błędy, które szybko poprawiał. W czasie, gdy chłopak ozdabiał już samodzielnie babeczki, farbowana wyciągnęła jedne z piekarnika i włożyła następne.W tym czasie, w salonie, Blake grał na Playstation 3 w jakąś grę, siedząc na fotelu, a Laura i Reece okupowali kanapę, rozmawiając o jakiś pierdołach. Blake, znudzony, zatrzymał grę i spojrzał na zagar. Za niedługi mają przyjść chłopcy. Westchnął, po czym podniósł się z miejsca i, zostawiając trajkoczącą parę, ruszył do kuchni. Na wysepce w kuchni stały cztery talerze pełne babeczek, a George i Olivia jeszcze jakieś ozdabiali.
- Um, wow. Trochę wam ich wyszło. - mruknął, podbierając im jedną. Wyglądały naprawdę dobrze.
- Bo wy, idioci, kazaliście mi dać za dużo mleka. - warknął zirytowany blondyn. Miał już dość, bolały go od tego wszystkiego plecy.
- Wybacz, stary. - zachichotał brunet. - Za niedługo przyjdą chłopcy, więc radziłbym ci się wycofać z kuchni, Olivia. - dodał z pełną buzią, na co dziewczyna przytaknęła, odkładając skończony smakołyk.
- Co? Nie! Nie możesz mnie zostawić! Sam sobie nie dam rady! - George znów zaczął panikować.
- Gez, zluzuj gacie. - zachichotała. - Zostały ci do zrobienia jeszcze cztery babeczki, dasz radę. A ja idę się w końcu wysikać. - dodała i popędziła do toalety, za rozbawionymi instrukcjami Blake.
Brunet chwycił kolejną babeczkę w momencie, w którym zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedzą, kto to i wiedząc, że nikt inny nie ruszy do drzwi, sam do nich podszedł, rzując wypiek trzymany w lewej ręce. Otworzył drzwi i przywitał się z przyjaciółmi, wpuszczając ich do środka.
- Co ty jesz? - spytał James, spoglądając na niego podejrzliwie.
- Babeczkę. - wzruszył ramionami i ruszył do salonu. Olivia zajęła jego miejsce na fotelu, więc usiadł na drugim. Po chwili do pomieszczenia weszli chłopcy, z wyjątkiem George'a i Jamesa, i rzucili się na parę, siedzącą na kanapie.
- Och, cześć, Laura. - zachichotał Connor, gdy na niej leżał.
- Cześć, Connor. - jęknęła, czując na sobie ciężar trójki młodych mężczyzn. - Moglibyście zejść? - pisnęła, czujac jak powoli zaczyna brakować jej powietrza. Szybko sturlali się na dół, po czym spojrzeli na nią przerażeni. Blondyka wzięła kilka głębokich oddechów i wydukała, że wszystko w porządku, żeby przestali na nią patrzeć.
- Ale nas wystraszyłaś. - mruknał Ball, skanując jej twarz, dla upewnienia, i poklepał ją po nodze. Reece w tym czasie patrzył na farbowanego trochę zagadkowym wzrokiem. Ni to wściekłym, ni to zazdrosnym, ni to zranionym. Sam do końca nie wiedział, co czuł. Okej, dziewczyna mu się podobała, nawet bardzo, świetnie im się rozmawiało, mieli wspólne tematy, ale jednak, chyba, nie mógł zakochac się w trzy dni. Ale z drugiej strony, miłość nie zależy od czasu, a od odpowiedniej osoby. I w tym czasie przyłapał się na myśleniu o tym, że nie narzekałby, gdyby to właśnie Laura była tą właściwą osobą.
CZYTASZ
Rest Your Love
Fiksi PenggemarByły na środku sali, gdy Charlie dostała czymś zimnym i mazistym w twarz, dokładniej w czoło. Zamknęła oczy, zacisnęła pięści i policzyła do dziesięciu. To nic nie dało. Otworzyła oczy i zobaczyła zwijające się ze śmiechu przyjaciółki, a trochę dale...