Prolog

209 12 25
                                    

Stałam nad brzegiem oceanu, a moje stopy skąpane były w szmaragdowo-błękitnej wodzie. Obraz fal, jakby zmierzających w moją stronę oraz ich szum przyprawiały mnie o spokój, jakiego chyba nigdy w życiu nie zaznałam. Słońce świeciło tak wymownie, jakby chciało mnie ożywić i wezwać do działania. Jednak ja tam po prostu stałam. Tylko ja i woda, tylko my. Stałam i myślałam. Myślałam o tym, jak to możliwe, że jednego dnia masz marzenia, masz nadzieję, wydaje ci się, że masz wszystko, a kolejnego dnia tracisz nadzieję, marzenia znikają, nie masz już zupełnie nic, przynajmniej tak ci się wydaje. Zupełnie jak z przypływem i odpływem. Jest, a później odchodzi. Jednak była pewna różnica, zasadnicza różnica rzekłabym. W nocy, gdy zajdzie słońce wiesz, że znów będzie przypływ. W moim przypadku nastąpił odpływ, a szansy na przypływ nie było żadnej, po prostu żadnej.
Ja wciąż tam stałam i myślałam. Słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem, a ja myślałam.
Jednak czy można tak myśleć w nieskończoność?
Gdy byłam już tym wszystkim wyczerpana po prostu upadłam. Leżałam na piasku, który delikatnie ogrzewał moje plecy i w tamtej chwili chciałam tylko jednego.
Marzyłam o tym, aby fale zabrały mnie ze sobą i żebym już zawsze czuła tylko ten spokój.

____________________
Hej wszystkim! Jest to moje pierwsze opowiadanie na wattpad i nie ukrywam, że jestem bardzo podekscytowana. Jeśli zaciekawił was prolog to dajcie znać, będzie mi bardzo miło

xx


New Beginning|| l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz