7.

52 8 3
                                    

- Możemy siąść... -  Flo przeanalizowała wszystkie stoliki - tam! - spojrzałam w miejsce, które wskazywała palcem.

- Prędzej przybiję sobie patelnią w twarz.

- To później. Teraz mam zamiar rozkoszować się smakiem mięsa.

- Nie możemy siąść gdziekolwiek indziej? - nalegałam.

- Dlaczego? - może dlatego, że siedziała tam cała, jak się domyślałam, paczka Cala?!

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Tak po prostu pomyślałam.

- To ty już lepiej nie myśl więcej i chodź.

- No przecież idę. Na pewną śmierć - cisnęło mi się na usta.

Dziesięć kroków później staliśmy już niebezpiecznie blisko stolika.

Za pięć kroków, trzy, dwa.

- Hej wszystkim! - wykrzyczała Flo. - Nie wiem, czy nas tu chcecie. Tak na prawdę nie obchodzi mnie to. Zamierzamy tu jednak usiąść, więc zróbcie miejsce, małpiszony wy jedne. Uwaga, teraz coś powiem. To jest Haley. Poznałam ją na artystycznych i jest jedyną osobą w tej szkole, włącznie z wami - tu zmierzyła ich wzrokiem - która jest cokolwiek warta, więc proszę, nie odstraszcie jej tylko.

- Też się cieszę, że cię widzę siostra.

- Jak każdy Alex, jak każdy - zajęłyśmy miejsca przy stole.

- Hej Flo - chłopcy przywitali się z dziewczyną.

- No hej, hej. Ulala, braciszku. Widzę, że nowy sweterek przyodziałeś.

- No proste - szatyn ubrany był w zielono- bordowy sweter. Idealnie wpasowałby się on do szafy mojego dziadka. Na dodatek z pod spodu wystawał kołnierzy koszuli w trójkąty.

A ja myślałam, że pan Harrison ma dziwny styl. Ale muszę przyznać, pasowało to do niego.

- Flory, musimy pogadać o Scarlett

- Spokojnie Ash. Zrobię piątkową przemowę na jej temat.

- Flo, i jak wyszło? - popatrzyłam na czerwonowłosego chłopaka.

- No rewelacja, Mikey! To było do przewidzenia, w końcu ja wybierałam. Mówiłam, że w czerwonym będzie super, no i jest - wzruszyła ramionami z uśmiechem.

Czyli znamy tą ważną sprawę, przez którą Michaela nie było wczoraj na imprezie.

- Ja dzisiaj zamiast porady chciałbym wziąć pytanie - oznajmił Cal.

- Czekam z niecierpliwością - odpowiedziała Flo.

- Czy dobrze zajęłaś się moją psiapsi?

- Słucham? No to raczej nie podlega dyskusji, ale chyba chciałeś powiedzieć moją psiapsi?

- Czy ty mi właśnie kradniesz psiapsi?! - oburzył się Cal.

- To nie kradzież. Przyjaciele się dzielą przecież.

- Ej, czuję się jak rzecz!

- Cichutko Haley, nikt nie mówi, że nią jesteś - Flo użyła tonu, jakby mówiła do dziecka. Uśmiechnęłam się.

- To prawda - przytaknął Cal. - Jutro kupimy ci smycz i ustalimy, kto cię  będzie wyprowadzać o których godzinach.

We trójkę na siebie spojrzeliśmy, po czym roześmialiśmy się gardłowo. Śmiech ich obojga jedynie wzmagał mój własny. Nie mogłam wziąć oddechu. Widząc to, Flo uderzyła mnie w tył głowy.

- Ał! Za co to było?!

- Zawsze działa.

Chyba muszę się zacząć przyzwyczajać.

Ashton wypytywał mnie o wrażenia po prawie dwóch dniach szkoły. Alex opowiedział mi trochę o swojej kapeli. Brzmiało na prawdę fajnie. Wydawał się równie zakręcony, jak jego siostra. To chyba rodzinne. Jedynie Michael nie zwracał na mnie większej uwagi, zajęty rozmową z Calumem. Dowiedziałam się, że Alex, Ash i Luke są w jednej klasie, rok starszej. Właśnie, Luke. Przecież on też tu był.

- Ej Luke, nie wykorzystasz dzisiaj swojej złotej szansy, aka Flo prawdę ci powie?

Spojrzałam na Luka i zdałam sobie sprawę, że przez cały czas unikałam kontaktu wzrokowego. Jego oczy utkwione były we mnie, ale nic nie mówił, kompletnie.

- Halo, masz coś z oczami? - zapytała Flo, wkładają kawałek mięsa do buzi.

Wciąż patrzył.

- Stary - dźgnął go łokciem Ashton. - Ziemia do Luka.

Boże, było mi już gorąco.

Potem po prostu wstał i odszedł, wciąż bez słowa.

- Przejdzie mu - zapewnił Ash.

----------

Dzisiaj bez ogłoszeń. Albo dobra, bo byłoby dziwnie.

Jutro kolejny.

A i jeszcze pragnę przeprosić moje koleżanki za moje karygodne zachowanie (wstawiam rozdział 2h później niż im powiedziałam).

xx


-



New Beginning|| l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz