- Uwaga, uwaga. Więc tak jak obiecałam, moja dzisiejsza piątkowa przemowa będzie o Scarlett, również znanej jako dziewczyna Ashtona, a jeszcze lepiej jako lalka Barbie. Nie obrażając przy tym lalek Barbie, oczywiście - dodała na boku Flo, wchodząc na sam środek okrągłego stołu. - A więc Ash, jakie aspekty powinnam poruszyć?
- Scar zaprosiła mnie do swojej rodziny w LA i nie wiem, czy powinienem jechać.
Trwał właśnie lunch, podczas którego odbywała się co piątkowa przemowa Flo. Cokolwiek to miało znaczyć, zaraz się przekonamy.
- Jak zawsze przy poruszaniu tego tematu muszę powiedzieć jedno, bo inaczej nie byłabym sobą. A gdybym nie była sobą, to widocznie byłabym kimś innym, a tego nikt z nas nie chce.
- Kłóciłbym się w tej sprawie - prychnął Mike
- Znajcie moją litość. Udam, że nie słyszałam. Jeszcze doprowadziłabym przypadkiem do waszego płaczu. Tsa, bardzo przypadkiem - przeszyła ich zimnym wzrokiem. - No więc - jeej, tęcza wróciła - wracając do sprawy. Gdzie ja to...a! Więc nie mam pojęcia, dlaczego Ashton chodzi z kimś pokroju Scarlett. Wiecie, nie mówię, że zasługuje chłopak na coś lepszego, no ale ten...widocznie jego serce coś w niej widzi. Mam tylko nadzieję, że to nie jedynie sztuczne piersi wielkości arbuza, ale dobrze, o tym może kiedy indziej. Przypomnij mi, dlaczego jesteście razem?
- No wiesz, korzyści które z tego płynął..
- Dobrze, nie zagłębiajmy się w szczegóły, bo dopiero co jadłam placki ziemniaczane z sosem z kurek, przypruszone smażoną cebulką - chyba odleciała na chwilę.
- Wracając do sprawy. Czy rodzice oskarżonej posiadają willę wielkości naszego miasta, basen wielkości...no może być połowy miasta?
- Tak.
- Czy będziesz miał możliwość żarcia bez limitu?
- Zgadza się.
- Słodka matulu, zabierz mnie ze sobą!
- Spoko, zapytam tylko Scar...
- Stop! Wybacz. Zapomniałam, że nie mogę jeść, gdy w pobliżu roznosi się woń plastiku.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Ash, brałabym w ciemno.
- Czyli mam jechać?
- Tak. Oddam jeszcze głos publiczności, ale to jedynie formalność. Wszyscy wiemy, że i tak nigdy nie biorę ich zdania pod uwagę.
- Mike?
- Niech jedzie.
- Calum.
- No jasne.
- Luke?
- Spoko.
- Alex?
- Co?
- No zwariować można z wami. Pytałam o twoje zdanie na temat piątkowej przemowy.
- Sory, pisałem tekst. Akurat coś mnie naszło, gdy zobaczyłem koszulkę Haley - wszyscy spojrzeli na górną część mojej garderoby, na której widniała róża wiatrów.
- Na prawdę moja koszulka cię zainspirowała?
- No proste. Jeśli chcesz, będziesz mogła posłuchać piosenki jako pierwsza. Jeśli coś z tego wyjdzie, rzecz jasna.
- No jasne, że chcę. Trzymam cię za słowo - Alex wrócił do pisania.
- Skończyliście już? Świetnie. Więc Alexa nic nie warty głos pominiemy. Haley, twoja kolej.
CZYTASZ
New Beginning|| l.h
FanfictionNowe początki są często przebrane za bolesne końce. ~Lao Tzu~