Koliber

205 14 4
                                    


  W dzisiejszych czasach bycie normalnym nastolatkiem wcale nie jest takie łatwe, jakim by się mogło wydawać... Ale staje się jeszcze trudniejsze, gdy pewnego dnia dowiadujesz się o sobie czegoś w co nigdy byś nie uwierzył. A dlaczego? Bo to po prostu nie możliwe. Takie rzeczy przecież dzieją się tylko w filmach i książkach. Otóż nie. Czasem nie wystarczą szeroko otwarte oczy i dobry wzrok, żeby zauważyć małe szczegóły, które kształtują rzeczywistość. Czy nigdy nie miałeś takiej sytuacji, w której sam siebie pytałeś "Jak to możliwe?" i sam do siebie żartowałeś "To chyba czary." ? Ale przejdźmy do tematu głównego.
W niewielkim mieście -  Kaytus żyła pewna rodzina. Wydawała się zwyczajna, tak jak reszta rodzin. Mama- księgowa, ojciec pracownik biura pożyczkowego i on. Na imię ma Mike. Dobry syn, rzadko sprawiający problemy wychowawcze, a przecież ma już 16 lat i za sobą kilka zawodów miłosnych, jak to w tym wieku bywa. Była jeszcze córka, ale o niej nie ma co wspominać, kiedy skończyła 16 lat wyjechała i więcej nikt o niej nie słyszał. Gdy Casie opuściła rodzinny dom brat miał 7 lat i nie rozumiał, dlaczego ukochana siostra, która zawsze opowiadała mu na dobranoc bajki, odeszła bez pożegnania. Jak tak w ogóle można?
 - MIKE WSTAWAJ TOHMAS JUŻ JEST!!! - z dołu rozbrzmiewał głos matki.
 Każdego ranka to samo. Z pięknego snu o czymś do czego chłopak bał się komukolwiek przyznać wyrywał go głos matki budzącej go do szkoły.
 - Tom jest dzisiaj wsześnie hm... No nic czas wstawać.- Mike wstał, ubrał się, odświeżył i po 10 minutach był już przy drzwiach wyjściowych.
 - Siema, stary.
 - No nareszcie wleczesz się jak panienka.
 Przybili sobie piątki i chcieli już wychodzić, gdy...
 - Mike... mogę Cię jeszcze na chwilkę zatrzymać?- Głos matki wydawał się zaniepokojony, wiec chłopak nakazał koledze poczekać przed bramą, sam powiedział że zaraz do niego dołączy.
 - Czy coś się stało mamo? Nie wyglądasz na specjalnie zadowoloną...
 - Tak... ekhem to znaczy. - Evie oparła się o oparcie od krzesła w salonie.
 - Mamo, spokojnie. Rozwodzicie się z tatą, prawda?
- Nie, skąd Ci to w ogóle do głowy przyszło?
 - To o co chodzi?-
 Dzisiaj jest 12 października, więc dokładnie 9 lat temu...
 - Casie uciekła z domu.- Syn jej przerwał
 - Tak. Po prostu obiecaj mi, że nie ważne co się dzisiaj stanie nie zrobisz nic zanim z nami nie porozmawiasz, dobrze?
- Ale... Czekaj, czekaj. Co ma się dzisiaj stać? Nie rozumiem.
- Mike popatrzył na nią nieco zmieszany.
 - Po prostu pamiętaj.

Chłopak spuścił na chwile głowę, a gdy ją podniósł matki już nie było.
 - Nienawidzę, kiedy to robi...
Całą drogę do szkoły myślał nad tym o co chodziło jego matce.
 -Mike... Mike. MIKE! Ocknął się.- Stary czy ty mnie w ogóle słuchasz?
 -CO? Przepraszam Tom. Matka powiedziała coś co nie daje mi spokoju.
 - Ej no zluzuj. Twoja matka zawsze mówi dziwne rzeczy. Nie ma co się przejmować czymś takim

.-Może i masz racje...
Weszli do szkoły i pokierowali się na pierwszą lekcje. Ku ich "zadowoleniu" była to fizyka z Panem Trist'em. Był on najbardziej znienawidzonym nauczycielem w szkole, nie sposób u niego było dostać wyższej oceny niż C+. Nie trawił każdego z uczniów, lecz najbardziej Mike'a.
W szkole Mike miał opinie dziwnego chłopaka o przeszywającym spojrzeniu. Ktokolwiek spojrzał w jego niebieskie oczy miał wrażenie, że ten wie dokładnie co jest grane. Sam nastolatek często miał takie wrażenie.
Pan Trist zaczął nowy temat. Rozprawiał o zasadach Galieusza, gdy nagle z radiowęzła zabrzmiał głos dyrektora.
 - Pan Mike Braun proszony jest do gabinetu dyrektora.
- W KOŃCU! BOŻE DZIĘKUJE CI! - Nauczyciel aż wstał z miejsca, tak ucieszyło go to wezwanie . - W końcu wylecisz z tej szkoły Braun!
Chłopak wstał i podążał korytarzem do gabinetu dyrektora, gdy nagle ktoś pociągnął go za rękaw do pustej sali chemicznej.
- Ej co ty do cholery jasnej robisz?- Ujrzał sylwetkę dziewczyny w pelerynie. Miała na głowie kaptur, który zasłaniał jej twarz.
 -Nie ładnie witać siostrę takimi słowami po 9 latach rozłąki. - Dziewczyna zdjęła kaptur i uśmiechneła się szyderczo.
-Casie?! To naprawdę ty? - CHłopak oniemiał z wrażenia. Stał w bezruchu przez kilka sekund.
- Co ty tu robisz? Nie. Gdzie ty byłaś przez te lata?!
-Uspokój się. Wszystko Ci opowiem, ale nie tu. Za dużo świadków. Chodź ze mną.
-Nie moge, dyrektor mnie wzywa.
-To ja Cie wzywałam baranie, a teraz się rusz i chodź ze mną. -Pociągnęła go za rękę. Wyszli ze szkoły i niemal wybiegli na parking. -To mój samochód, wsiadaj. - Wskazała palcem na nowiutkie, czarne porshe. CHłopak stał wryty ze zdziwienia, ale po chwili się otrząsnął i zrobił to co starsza siostra mu kazała. - Teraz mnie uważnie posłuchaj. Po tym co Ci teraz powiem twoje życie zmieni się o 180 stopni. Nie jesteś zwykłym chłopakiem z Kaytus, ja nie jestem zwykłą dziewczyną, a nasi rodzice to nie zwykli ludzie. Jesteśmy czarodziejami z najpotężniejszego rodu czarodziejskiego Matyrest. Pochodzimy z magicznego świata, który niedługo będzie potrzebował Twojej pomocy.
Mike popatrzył na nią swoim przeszywającym spojrzeniem. Po czym zaczął głośno się śmiać.
- Dobra, sam tego chciałeś... Metropikolutus! - Po tym jak Casie wypowiedziała te słowa na głowie Mike pojawił się mały koliber.Mike mało nie zemdlał z wrażenia.
-Jak? Ale.. ty i ja? Że co? Nie nie to nie możliwe. To mi się śni. Wstawaj frajerze! To nie może być prawdą.
 -OGARNIJ SIĘ! Teraz mi wierzysz?  









Pomiędzy rzeczywistością...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz