Wielka moc

51 6 3
                                    


Mike obudził się jeszcze przed świtem. Leżał rozmyślając o tym co go czeka, o tym kim musi się stać. Ostatnio myślał o rzeczach, które dawniej go nie obchodziły. Lepiej! Nawet nie wiedział, że coś takiego istnieje.Siostra zrobiła mu posłanie na kanapie w saloniku, w którym ubiegłego wieczoru rozmawiał do późna z siostrą. Zza ciemnych zasłon powoli dochodziło niewyraźne jeszcze światło słoneczne. Mike rozglądał się po pokoju. Wszystko tu było ciemne i mroczne, ale zarazem, kiedy się tam przebywało czuło się lepiej niż w innych miejscach. Pewniej oraz bezpieczniej. W pewnym momencie wzrok Mike'a zatrzymał się na pewnej szafce. Niby zwykła szafka zrobiona z drzewa ze starego dębu, ale leżało na niej coś od czego nie sposób było oderwać wzroku. Była to jakaś dziwna mistyczna księga. 

Nastolatek powoli wstał z kanapy i podszedł do obiektu przed nim. Patrzył na to dłuższą chwilę zanim postanowił zrobić jakikolwiek ruch. W końcu wyciągnął rękę i podniósł księgę. Gdy ją uniósł poczuł przeszywające go fale, jakby dotknął prądu elektrycznego. Zaczął szybciej oddychać, ale nie zniechęciło go to. Powoli ją otworzył i zobaczył napis:

"Własność najstarszego czarownika rodu Matyrest"

Przewrócił stronę i jemu oczom ukazały się różne zaklęcia, coraz dalej przeszukiwał księgę. Mike już wiedział co to jest, a przynajmniej tak przypuszczał... Była to księga zaklęć, ale oprócz tego była tam też zapisana historia ich rodu oraz opis każdego stworzenia, żyjącego w fantastycznym świecie.

-To należało do James'a...
Za plecami Mike stała Casie. 
- ... ale teraz jest Twoje. Znajdziesz w niej odpowiedzi na wszystkie nurtujące Cię pytania,a jeżeli coś nie jest tu zapisane po prostu zastukaj w okładkę, zapytaj i otwórz pierwszą stronę. - Dziewczyna uśmiechnęła się do brata.
- Dziękuje...- wyszeptał Mike.
- No już zbieramy się. Bryan już pewnie na nas czeka.
- Kto to ten cały mistrz Bryan?
- Widzisz, kiedy nasz ród rządził Bergic nikt nie pozostawiał młodych czarodziei tak o bez opieki i szkolenia. W naszym świecie istniała Szkoła Magii. Uczyli w niej najpotężniejsi czarodzieje. A Mistrz Bryan był tak dyrektorem. Kiedy mu o Tobie powiedziałam, od razu chciał się z Tobą spotkać. - wyjaśniła mu siostra.
- No to chyba nie mam innego wyjścia. - zaśmiał się Mike i złapał za klamkę drzwi prowadzących na ulicę.
- NIE! STÓJ! - Złapała go w ostatnim momencie Casie. - Nie możesz tak wyjść!
- Co? Czemu nie? Przecież nikt mnie tu nie zna.
- Ale każdy znał James'a. Jesteś do niego bardzo podobny. Nikt w tym świecie nie wie, że Jay miał brata. Na razie musisz się ukrywać. Simon nie może się dowiedzieć o Twoim  istnieniu dopóki nie będziesz gotów.
- To co mam zrobić? Masz jakąś magiczną miksturkę, która zamieni mnie w smoka?! - odparł zbulwersowany Mike.
- Nie. - podała mu czarną pelerynę z kapturem.- Załóż to. To powinno wystarczyć. Bryan nie mieszka za daleko.
Mike z pośpiechem założył pelerynę, jego siostra także założyła prawie niczym nie różniącą się pelerynę. Była ona krótsza od Mike'a i miała czerwoną barwę.
Wyszli z domu. Case wyprzedziła Mike i poprowadziła go w kierunku rynku. Ulica była zatłoczona. Wszyscy się przepychali. Mike nie wiedział po co oni wszyscy się tak śpieszą. 
Po krótkim spacerze. Dwudziestolatka w końcu się zatrzymała. Zapukała do drzwi wielkiego drewnianego domu, w taki sam sposób, jaki to zrobiła poprzedniego wieczoru. Dom wyglądał na opuszczony. Był zrobiony z drewna, ale już próchniejącego. W pewnym momencie ktoś wyszedł z domu.
- Casie! Ach, to ty! Myślałem że to Dan wrócił już. Wyszedł mi jak co ranek po maliny. Jak dobrze widzieć cię całą! - rozradowany, starszy człowiek w okularach zasłaniających mu prawie całą twarz stał naprzeciw nich obejmując Casie.

Casie uścisnęła staruszka i weszła do środka, dając znać bratu, że ma podążać za nią.
-Bryan, poznaj proszę mojego brata Mike'a. 
Mistrz zbliżył się do chłopca i ze zdziwieniem wpatrywał się w jego oczy.
- Niesłychane. Wyglądasz tak samo jak on. Jak James... - powiedział prawie szepcąc.
- Bardzo mi miło pana poznać Mistrzu. - Odpowiedział Mike, gdyż nie bardzo wiedział co w takich okolicznościach powinien odpowiedzieć.
- Podaj mi swoje ręce. - nakazał czarownik.
Mike popatrzył zmieszany na siostrę, która skinęła głową w odpowiedzi, że ma tak zrobić.
Niepewnie zdjął płaszcz i zrobił to co mu kazano.
Wtem poczuł ogromny ból przeszywający każdy zakamarek jego ciała. Wydał z siebie serię jęków, które rozbrzmiewały po całym pokoju.
Bryan puścił jego ręce.
-Nigdy nie czułem takiej mocy, jak ta. - zrobił krok w tył. -Casie musże natychmiast zająć się twoim bratem. Mike tu zostaje.










Pomiędzy rzeczywistością...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz