Rozdział VI - Warta.

1.3K 124 42
                                    

Tonks niezbyt delikatnie opadła na trawnik. Rozejrzała się wokół siebie, jednak nie kojarzyła tego miejsca. Wyglądała na jedną z biedniejszych dzielnic Londynu. Posłała więc pytające spojrzenie swojemu współpracownikowi.

- Brady Street – odpowiedział na niezadane przez Tonks pytanie – Dostaliśmy informację od innej pary aurorów, że znaleziono tu zwłoki. Więcej nie wiem.

- Zwłoki?

- Młoda kobieta. Więcej nie wiem, naprawdę – odparł.

Ruszyli w uliczkę przed siebie. Szli w ciszy kilka minut i nie minęli ani jednej osoby. Tonks poważnie to zaniepokoiło. Mimo że dzielnica była zaniedbana i przygnębiająca, wokół otaczały ich same domy i kamienice. Aurorka, nie wytrzymując napięcia, jakie powstało między nią a Chrisem, w końcu się odezwała.

- Jeżeli się okaże, że to jedna z poszukiwanych przez nas osób... To będzie tragedia. Ale pozostanie pytanie, dlaczego odnaleziono ją tutaj, skoro ostatni ślad po nich urywa się kilkanaście kilometrów za Londynem?

- Nie wiem – mruknął.

Tonks miała wrażenie, że z jakiegoś powodu mężczyzna jest na nią obrażony. Nie zrażona, postanowiła ciągnąć rozmowę dalej.

- Będziemy musieli zrobić szersze rozeznanie, jeśli ta kobieta okaże się którąś z naszych aurorek.

- Owszem – burknął, rozglądając się w koło. Po chwili ciszy dodał już trochę żywiej – Nasze spotkanie w weekend jest nadal aktualne?

- Oczywiście, że tak.

- To dobrze.

- A czemu miałoby nie być? - zapytała podejrzliwie Tonks.

- A tak sobie pomyślałem, że mogłaś się rozmyślić – westchnął – Kim był ten mężczyzna przed twoim domem?

- To był Remus – zaśmiała się aurorka zaczynając rozumieć, o co chodziło jej koledze – Mój przyjaciel.

- Na pewno tylko przyjaciel? - spojrzał na kobietę niepewnie.

- Na pewno – odpowiedziała całkiem szczerze Dora – Nic więcej mnie z nim nie łączy. Naprawdę.

- Cieszę się – powiedział nareszcie z uśmiechem mężczyzna.

Po kilku minutach zatrzymali się na placu pełnym mundurowych. Od razu ruszyli w stronę policyjnej taśmy. Przyzwyczajeni byli do współpracy z mugolską policją, więc nie zdziwiło ich to zamieszanie między czarodziejami, a niemagicznymi policjantami.

Tonks rozejrzała się przygnębiona. Nienawidziła spraw, w których musieli zajmować się morderstwami.

Podszedł do nich mężczyzna ubrany w czarny policyjny mundur. Uścisnął im dłonie i wyciągnął w ich stronę odznakę.

- Komisarz Luke Radon. Państwo są aurorami, prawda?

- Dokładnie – przytaknął Chris.

- No, dobrze. Wasi ludzie zabrali już ciało, badają teraz miejsce zbrodni. Nie możemy zidentyfikować ofiary, jej ciało jest poćwiartowane. Przed śmiercią kobieta potraktowana była kilka razy klątwami stąd wniosek, że musiał dokonać tego czarodziej.

- Nie znaleziono przy niej niczego, co mogłoby wskazywać na jej tożsamość?

- Niestety. Żadnego dowodu, prawa jazdy. Niczego co mogłoby nam pomóc.

- Cudownie – mruknęła Tonks – Czym mamy się zająć?

- Porozmawiajcie najpierw ze swoim przełożonym. Nie jestem w stanie udzielić wam więcej informacji, bo sami dopiero badamy sprawę. Oczywiście, będziemy z wami współpracować, dlatego w razie, gdyby udało wam się coś ustalić – powiedział, wciskając im wizytówki – Proszę, skontaktujcie się ze mną.

Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz