Siedział w kuchni i przeglądał Proroka Codziennego. Od feralnego finału Turnieju Trójmagicznego zakończonego śmiercią Cedrika i reaktywacji Zakonu Feniksa nie narzekał na brak zajęć. Było mu to tak naprawdę na rękę – wreszcie znalazło się coś, co mogło pochłonąć go całkowicie.
Odłożył gazetę z głośnym westchnięciem. Nic nie zwiastowało tego, żeby Knot miał przejrzeć na oczy. A już na pewno nie miało się to stać w najbliższym czasie.
- Luniaczku, co się krzywisz? - prychnął Black schodząc po schodach do ponurej kuchni.
- Myślę nad tym jak wielka tragedia będzie musiała się wydarzyć, aby Ministerstwo wreszcie zrozumiało jaki błąd popełnia.
- Mi to mówisz? Przez tego osła w za dużym meloniku całymi dniami siedzę w tym domu i się nudzę... - powiedział kwaśno Black, opadając ciężko na krzesło.
- Minister Magii nadepnął na odcisk groźnemu mordercy – prychnął Lupin – Jak dobrze, że Skeeter tego nie słyszy.
- Z nią pierwszą bym się rozprawił. Ale tkwię tutaj – odparł Syriusz przewracając oczami. - Szalonooki się ze mną skontaktował. Dziś wieczorem ma się odbyć zebranie.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Remus, marszcząc brwi.
- Nie – odparł Syriusz – Nie wiem. Nie powiedział zbyt wiele. Jedyne czego się dowiedziałem to, że znalazł nowych chętnych do Zakonu.
Remus zapatrzył się w złożoną na blacie stołu gazetę.
- Mam jednak nadzieję, że chodzi tylko o to. Od wypadku podczas Turnieju nie stało się nic znaczącego. Jest zbyt cicho.
- Myślisz, że to cisza przed burzą?
- Tego się właśnie obawiam.
- Pozostaje nam tylko trzymać rękę na pulsie – powiedział Black – A raczej wam. Jedyny pożytek ze mnie, to ten przeklęty dom! To niesprawiedliwe, że muszę tu tkwić, podczas, gdy każdy z Zakonu ma jakieś zajęcia!
- Mógłbyś nauczyć się gotować – odparował Lupin wstając i posyłając mu bezbronny uśmiech, dodał – Molly byłaby ci wdzięczna. Mój żołądek także!
- Przesadzasz, Remusku! - zawołał groźnie huncwot za wychodzącym przyjacielem, ale chwilę potem roześmiał się głośno.
***
Remus wziął szybki prysznic, przebrał się w wypłowiałe już ubrania i zszedł cicho po schodach. Dzisiejszy dzień był bardzo spokojny i niezwykle pragnął żeby taki został. Dzień w którym Pani Black nie obudziła się ani razu, zdarzył się chyba po raz pierwszy, odkąd tu zamieszkał. Do tej pory budziła się średnio cztery razy dziennie, za każdym razem rzucając w niego i Syriusza nowymi wyzwiskami. Gdy był już przy wejściu do kuchni usłyszał zgrzyt zamka w drzwiach. Mimowolnie się odwrócił, a do domu wpadła – dosłownie wpadła – różowo-włosa postać.
Wilkołak ruszył szybko w jej stronę, ale nim dotarł do młodej kobiety, ta zdążyła się już podnieść.
- Tonks! – zagrzmiał Szalonooki.
- Moody! - odparła wesoło Tonks, przedrzeźniając starego aurora – Mogłeś uprzedzić, że ten próg jest taki wysoki!
- Jak miałem to zrobić, skoro wparowałaś zanim... - zaczął przez zaciśnięte zęby, ale reszta jego wypowiedzi utonęła w krzyku Ciotuni Walburgii.
Lupin westchnął ciężko i podbiegł tym razem do rozwrzeszczanego obrazu. Miał wrażenie, że ten przeklęty portret zebrał w sobie całą dzisiejszą złość i właśnie starał się ją rozładować. Walcząc z zasłonami miał wypędzić Szalonookiego i dwójkę nieznajomych mu kobiet do kuchni, jednak nim to uczynił, na górze schodów pojawiła się postać.
CZYTASZ
Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIA
FanficREAKTYWACJA OPOWIADANIA 2024! Remus Lupin. „Potwór bez uczuć" „Bestia" „Krwiożercze stworzenie, niezasługujące na nic oprócz śmierci" Nie taki wilkołak straszny jak go opisują... Nimfadora Tonks. Niezdarna, ale urocza aurorka wyczulona na punkcie s...