Nadszedł ten znienawidzony przez Remusa czas. Dla niego nieistotne było, że cały dzień słońce cudownie ogrzewało cały Londyn. Nie liczyło się to, że ptaki z rana pięknie śpiewały, a dzieci wesoło bawiły się w parku. Od rana rozmyślał tylko nad przemianą, która go czekała. Nienawidził tego – całe jego życie podporządkowane było fazom księżyca i nie mógł nic na to zaradzić; ta bezsilność sprawiała, że czuł się jeszcze bardziej parszywie niż zazywczaj. A dzisiaj, po raz kolejny, będzie musiał znieść rozrywający jego duszę ból, zmierzyć się oko w oko z największym przekleństwem jego życia.
Męczenniczym krokiem powlókł się do pokoju, specjalnie przygotowanego na czas pełni i gdy tylko znalazł się w środku, z cichym skrzypnięciem zamknął za sobą drzwi. Upewnił się, że wszystko jest dokładnie, szczelnie zabezpieczone i ułożył się w ciemnym, pustym kącie.
Pokój został pozbawiony wszystkich mebli, ze względu na bezpieczeństwo, nie zostało w nim nic; Remus nie chciał zrobić sobie jeszcze większej krzywdy, niż jest to konieczne. Jedyne okno, znajdujące się naprzeciwko drzwi, zostało zabite deskami i zabezpieczone wieloma zaklęciami ochronnymi.
Objął się ramionami, czekał i myślał, wpatrując się w starą, odłażącą od ściany zieloną tapetę. Drżał, ale nie był pewien dlaczego; czy to z powodu chłodu panującego w pomieszczeniu, czy to strach przed bólem tak na niego działał. Chwile zaraz przed pełnią były najgorsze. Nienawidził ich – paraliżującego go przerażenia, przygnębienia i bezsilności.
Zacisnął mocniej powieki w nadziei, że uda mu się pozbyć ponurych myśli. Przez chwilę pożałował tego, że odrzucił propozycję Syriusza, aby tę pełnię spędzić razem. Z jakiegoś powodu nie chciał, aby przyjaciel mu towarzyszył i mimo usilnych nalegań Syriusza, on pozostawał nieugięty. Nie bardzo był pewien, co nim wtedy kierowało – może miał już dość okazywania słabości przed innymi?
Irytował go brak zegarka, ale wiedział, że nie powinien ryzykować, ponieważ każdy przedmiot stwarzał zagrożenie. Czas płynął mu bardzo wolno. W końcu poczuł dreszcze przechodzące po jego karku. Wszystkie kończyny mu zdrętwiały, a ciało wygięło się w łuk. Ból zaczął rozprzestrzeniać się od klatki piersiowej do wszystkich kończyn. Mężczyzna wydał z siebie przerażający wrzask i stracił przytomność.
Minęła noc, potem kolejna i następna. Gdy po trzeciej nocy słońce zaczęło wychylać się zza widnokręgu, leżące na podłodze ogromne, włochate zwierzę, zaczęło odzyskiwać ludzkie kształty. Po kilku minutach, w miejscu, w którym wcześniej leżało dziwaczne stworzenie, pojawił się mężczyzna. Cały był posiniaczony, z kilku miejsc na jego ciele sączyła się krew. Nieprzytomny, leżał oparty o ścianę.
Trzy godziny później, zza drzwi można było usłyszeć głosy. Ciężkie, stare drewniane drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Tonks, wracaj na korytarz! – warknął Syriusz, próbując zagrodzić kuzynce drogę.
- Możesz się łaskawie odsunąć? – syknęła i spróbowała przecisnąć się przez zasłonięte ciałem Huncwota wejście – Syriusz! – mruknęła pretensjonalnie.
- Remus nie chciałby, żebyś zobaczyła go w takim stanie!
- Ale ja chce przy nim być! Pomogę ci go opatrzeć, tak będzie szybciej.
- To bez znaczenia. Będzie wściekły – prychnął, gdy kobiecie udało się wejść do pokoju. Spojrzała jeszcze przez ramie na kuzyna, na którego twarzy malowało się niezadowolenie.
Mimo że słońce już dawno wstało, a przez wejście sączyła się struga światła, w pokoju panował mrok. Tonks stała chwilę czekając, aż jej oczy przyzwyczają się do ciemności. Rozejrzała się niepewnie, próbując dostrzec sylwetkę swojego przyjaciela.
CZYTASZ
Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIA
FanfictionREAKTYWACJA OPOWIADANIA 2024! Remus Lupin. „Potwór bez uczuć" „Bestia" „Krwiożercze stworzenie, niezasługujące na nic oprócz śmierci" Nie taki wilkołak straszny jak go opisują... Nimfadora Tonks. Niezdarna, ale urocza aurorka wyczulona na punkcie s...