Rozdział 14

253 38 14
                                    

Mama Ashtona zapukała do jego pokoju. Odpowiedział jej cichy, drżący głos, pytający o co chodzi. Jej serce krajało się na myśl o tym, że jej syn tak bardzo cierpi. Lecz to było nie do porównania z tym co czuł on. To było nie do opisania.

Przez cały miesiąc z pokoju wychodził tylko raz na jakiś czas, by załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Potem wracał do swojej samotni i siadał w kącie, przytulając się do jedynej rzeczy jaka  pozostała mu po jego miłości. Po jego twarzy bezustannie płynęły gorzkie łzy tęsknoty. Nawet ich już nie kontrolował.

Jego wzrok był pusty.

Mama Ashtona powiedziała, że przyszedł jakiś list do niego. Do tej pory puste spojrzenie, nagle wypełniło się ogromną nadzieją. Wstał z miejsca i powoli ruszył do drzwi. Po chwili jednak się zatrzymał i oparł o ścianę obok. Zakręciło mu się w głowie, a obraz poczerniał. Dawno nie jadł. Zamknął oczy, a gdy ponownie je otworzył widzenie znów było w normie. Podszedł do drzwi.

Uchylił je lekko i wyciągnął rękę, na co kobieta westchnęła pod nosem i włożyła mu do ręki kopertę. Wciągnął dłoń z powrotem i zamknął się na klucz, po czym wrócił na swoje miejsce, wyjął z kieszeni podręczną, małą latarkę i poświecił na przedmiot w dłoni.

Na kopercie widniał adres Ashtona, a pod nim.. Luke'a.

Serce ścisnęło się w piersi chłopaka, a oczy zaświeciły z radością. Odpisał mu. Luke mu odpisał. Może jednak o nim nie zapomniał?

Otworzył jak najszybciej kopertę i wyjął z niej zgiętą w pół karteczkę.

Zaczął czytać.

Z każdym kolejnym zapisanym słowem jego serce przestawało bić.

Jedna łza.

Druga łza.

Tysiąc łez i głośny szloch.

Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie płakał.  Całe jego ciało trzęsło się, krzyczał i mamrotał z rozpaczy. Czuł się jakby ktoś wyrwał mu z piersi serce, następnie zdeptał ciężkimi butami i na nie splunął.

Skończył czytać.

Upuścił kartkę i na czworaka, chwiejąc się na boki doszedł pod łóżko. Sięgnął pod nie ręką i wyjął małe pudełeczko ze wszystkim co było mu teraz potrzebne. Otworzył je, po czym wyjął z niego karteczkę oraz długopis. Napisał kilka zdań, zaadresował je do pierwszej i ostatniej miłości swojego życia, po czym znów spojrzał wgłąb opakowania i ujrzał swoje wybawienie od nieodstępującego go na krok bólu. Chwycił w rękę małe ostrze oraz zdjęcie. Kartonik odrzucił na bok, przez co wypadła z niego cała zawartość. Drżącą ręką przyłożył do swojego nadgarstka małą żyletkę, wpatrując się w obrazek, przedstawiający jego i Luke'a. Patrzyli sobie w oczy i nawet przez obiektyw aparatu widać było w ich spojrzeniach, jakby nie widzieli poza sobą świata. Kochali się najmocniej na świecie. Nic innego nie miało wtedy dla nich znaczenia. Dlaczego to się skończyło?

..szanowny, Ashtonie..

Pierwsze nacięcie i kolejny wybuch niekontrolowanego płaczu.

..by się od ciebie odciąć...

Drugie nacięcie i długa stróżka krwi, spływająca po jego dłoni.

..jak bardzo mnie to interesuje?...

Trzecie nacięcie, bardzo głębokie, ale Ashton nie czuł już fizycznego bólu.

..przestań być egoistą..

Czwarte, piąte i szóste nacięcie, każde coraz głębsze i wywołujące coraz więcej bordowej cieczy.

..nieodwzajemniona miłość..

To zabolało go najbardziej. Mówił, że go kocha, że jest dla niego wszystkim.

Nie przestając płakać, zrobił tak dużo nacięć, że nie potrafił ich już zliczyć.
Zaczynało mu się robić słabo. Czuł jakby czaszka miażdżyła mu mózg. Oparł głowę o łóżko i przypomniał sobie ostatnią linijkę listu.

..Lucas Hemmings.

Zrobił ostatnie małe nacięcie.

Oczy same mu się zamykały.

Czuł palący ból.. wszędzie.

I mimo, że rozszarpana ręka bolała nie do wytrzymania, to nic nie przebije bólu gnieżdżącego się w jego sercu od tak długiego czasu.

Opadł bezwładnie na podłogę, a wokół niego zaczęła rozprzestrzeniać się ogromna kałuża krwi.

Nie wytrzymał.

destroy | lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz