Rozdział IV

67 15 5
                                    

Otworzyłam niewyspane oczy i spojrzałam na zegarek. Musiało to wyglądać dziwnie bo mrużyłam oczy jak ślepy kret. Wczoraj zasnęłam szybko praktycznie od razu jak wyszedł Cal, nie przyszedł do mnie po jego wyjściu ,a powiedział że jeszcze wpadnie. Albo po porostu zasnęłam w nie odpowiednim momencie.
Dziwiłam się dlaczego jeszcze nie przyszła do mnie pielęgniarka ze śniadaniem, bo z głodu aż robiło mi się nie dobrze. Po chwili usłyszałam wózek z tacami. Jeśli dziś będzie bułka z szynką i sałatą mam dar przepowiadania przeszłości. Albo najnormalniej w świecie znam się na zegarku.

-Dzień dobry, jak się spało? - powiedziały wesoło chórkiem pielęgniarki

- Nawet dobrze ,ale nie przyzwyczajam się- odwzajemniam uśmiech

Jedna z kobiet odłączyła mi kroplówkę ,a druga podała mi tackę ze śniadaniem i herbatą. Uśmiechnęłam się do bułki z sałatą i szynką, wyczułam ten związek na kilometr.

-Musisz wiedzieć że jesteś  naprawdę szczęściarą- odparła młodsza z wyraźną zazdrością na twarzy. Zmarszczyłam czoło w celu by powiedziała o co jej chodzi bo nie widzę w wypadku nic szczęśliwego. - twój chłopak wziął wszystko na siebie i postanowił cie wypisać. Zajmie się tobą w domu - puściła oczko po czym oby dwie się śmiały.
Te kobiety widocznie nie znają tak dobrze pacjentów jak lekarze, ale nie będę zmieniać tego "faktu" że to nie jest mój chłopak.

-Zaskoczona co ?-zapytała

-Nawet bardzo- odparłam z typowo zdziwioną miną

-Smacznego- rzuciły wesoło i wyszły z pokoju

Odpowiedziałam ciche " dziękuje" kiedy już wyszły. Przegryzałam kanapkę i pomyślałam że muszę poważnie porozmawiać z chłopakiem na temat mojego wypisania. Może tak naprawdę wole tu zostać ? Nie, nie wole.
Po niespełna 20 minutach zaczęłam się denerwować że nikt tu nie przychodzi. Patrzyłam w każdą pustą ścianę i do głowy nasuwało mi się wciąż jedno pytanie, "Skoro ja go nie pamiętam,to dlaczego on próbuje się mną opiekować?"
Przerzuciłam się na lewy bok i popijając jeszcze ciepłą herbatę obserwowałam widoki zza okna. Ludzie chodzili z chorymi i opiekowali się nimi tak jakby nie mogli dotknąć kamienia. Dziwne ,ale oni też potrzebowali trochę odpocząć ,sami.

-Cześć - przywitał mnie nie pewnie chłopak

-Jezu- cała wzdrygnęłam, odłożyłam herbatę i z dziwną miną odpowiedziałam- cześć

-Jadłaś już coś ? Kupiłem twój ulubiony jogurt- mówił cały czas wyciągając coś z siatki. Przyglądałam się wciąż jego twarzy.

-Po co ty to robisz?- zapytałam na co Calum dziwnie się spojrzał- Po co ty ze mną jesteś skoro ja i tak cie nie pamiętam? Przecież mógłbyś się ode mnie uwolnić i zapomnieć.- ściszyłam głos przy ostatnich słowach

-Wiem że mnie nie pamiętasz, ale ja nie mam zamiaru o tobie zapominać. Odpowiedz na twoje pytania brzmi "zależy mi na tobie, i zobaczysz ze kiedyś sobie przypomnisz"- w jego całej wypowiedzi skupiał się tylko na mnie, to trochę dziwne bo czuje się jakby obcy człowiek wyznawał mi miłość. No bo w połowie tak jest- Zjedz, bo mamy kawałek do domu

-Jakiego domu? -zapytałam, mógłby powiedzieć jasno ,a nie mówić urywkami jak jakiś detektyw albo James Bond.

-Jedziemy do mnie. Więcej sobie przypomnisz tam niż tu w szpitalu,a lekarze nawet popierają ten wybór.

-Skąd wiesz ze ja chcę w ogóle tam pojechać ?- zapytałam ,ale nie liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź. Chyba zna mnie na tyle że moje "nie chce tam jechać" jest głupim gadaniem i tak naprawdę chcę wyjść z tego szpitala.

One last time | C.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz