4: Rekonwalesencja cz. 2

11 1 0
                                    

Następnego ranka Emi obudziły promienie słońca, padające na jej twarz. Leżała chwilę nie otwierając oczu. Śniło jej się, że Tomi, kupił jej ogromnego, pluszowego misia. Teraz, leżąc w ciepłym łóżeczku tuliła się do ciepłego ciałka i zastanawiała się, o której godzinie przyjdzie Tomi.

W pewnym momencie pluszak poruszył się. Zaskoczona dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Zamiast misia, obok niej leżał Tomi. Nachyliła się i pocałowała go w policzek. Chłopak otworzył oczy.

- Hej - uśmiechnął się. - Jak spałaś?

- Całkiem dobrze. Myślałam, że nie przyjdziesz i poszłam spać

- odpowiedziała przepraszającym tonem.

- Wybacz. Miałem trochę spraw do załatwienia i zeszło mi dłużej niż planowałem. Jak się czujesz?

- Bardzo dobrze. Nie rozumiem, czemu mnie tu trzymają - powiedziała z nadąsaną miną.

- Pewnie dlatego, żeby zobaczyć, czy nie ma skutków ubocznych. W końcu potrącił cię samochód.

- Ale nic mi nie jest.

- No na pierwszy rzut oka nie, ale gdyby cię wypuścili i coś by ci się stało, to oni mieliby kłopoty.

- Dobrze, że chociaż ty tu jesteś - westchnęła cicho. - Inaczej bym umarła. Z nudów.

Tomi uśmiechnął się. W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł lekarz.

- Dzień dobry - uśmiechnął się. - jak się spało naszej pacjentce? - zapytał i nie czekając na odpowiedź dodał:

- Przyszedł detektyw Rutkiewitz. Chciałby zadać ci kilka pytań w sprawie tego wypadku.

Dziewczyna kiwnęła głową zgadzając się na przyjęcie nowego gościa. Do sali wszedł mężczyzna, którego Tomi poznał wczoraj. Podszedł do łóżka i przysiadł na krawędzi.

- Dzień dobry. Nazywam się Peter Rutkiewitz - uśmiechnął się do Emi. - Chciałem zadać ci kilka pytań dotyczących wczorajszego dnia. Ale może pierwsze chcesz śniadanie?

- Nie, dziękuję - uśmiechnęła się słabo. - Chcę mieć to już za sobą.

- W takim razie zacznijmy - detektyw wyciągnął notes.

- Opowiedz mi wszystko, co się wczoraj zdarzyło. Co pamiętasz z wczorajszego zdarzenia.

- Poszłam odprowadzić córkę przyjaciółki do szkoły. Wracając wstąpiłam do sklepu po sok. Wychodząc zobaczyłam Tomiego. Zawołałam go, ale chyba mnie nie usłyszał. Rozejrzałam się, ulica była pusta. Ruszyłam przed siebie. Jak byłam w połowie przejścia, usłyszałam pisk hamulców i poczułam jak coś uderza we mnie. Straciłam przytomność i obudziłam się dopiero w szpitalu.

- Masz jakiś wrogów, albo kogoś, kto życzyłby ci źle?

Dziewczyna zawahała się.

- Nie, raczej nie - powiedziała powoli.

- To w takim razie byłoby na tyle. Będziesz na bieżąco informowana o przebiegu dochodzenia. Zaś dla ciebie mam dobrą wiadomość. - zwrócił się do Tomiego. - Mój szef zgodził się, żebym przyjął cię na okres próbny, ale musisz przejść testy wytrzymałościowe, przeszkolenie z zakresu sztuk walk, użycia broni białej oraz palnej i ogólnie z pracy policjanta. Chuckiem Norrisem nie będziesz - uśmiechnął się. - W każdym razie nie od razu. Ale cała przyszłość przed tobą. Tylko jeszcze pytanie, czy chcesz?

- No pewnie, że chcę. Zwłaszcza jeśli będę mógł pomóc w dochodzeniu - odpowiedział Tomi uśmiechając się.

- W takim razie zapraszam jutro na dziewiątą do Akademii przy East 20th Street pod numerem 235. Przeprowadzimy testy wytrzymałościowe, a później zaczniemy szkolenie. Jak dobrze pójdzie, to za tydzień będziesz mógł zacząć służbę. A teraz was przepraszam - wstał. - Sprawa sama się nie rozwiąże. Wracaj do zdrowia Emily - uśmiechnął się do dziewczyny. - A my, Tomi, spotkamy się jutro. - Kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł.

Leżeli chwilę w ciszy.

- Czemu chcesz być gliniarzem? - zapytała niespodziewanie Emi.

Tomi zamyślił się.

- Zawsze chciałem mieć glocka - powiedział. - Poza tym adrenalina, pościgi za przestępcami, pomoc innym... Wiem, że to pożyteczny zawód. Zwłaszcza, kiedy będę mógł pomóc tobie - uśmiechnął się i lekko ją przytulił.

Pocałowała go delikatnie w policzek.

- To dobrze - uśmiechnęła się. - Już się bałam, że tylko z mojego powodu chcesz iść.

Tomi uśmiechnął się bez słowa. Znów zapadła cisza, przerywana tylko świergotem ptaków i tykaniem zegarka. Nagle rozległ się donośny pomruk. Tomi wstał i przeciągnął się.

- Zgadzam się z tobą. Zdecydowanie już pora na śniadanie. Idę coś zamówić - uśmiechnął się, wyciągnął z kieszeni kurtki portfel i wyszedł.

Patrzyła za nim przez chwilę z uśmiechem. Westchnęła cicho.

W cichej sali znów rozległo się głośne burczenie dochodzące z jej brzucha.


Przeznaczenie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz