7: Porwanie

15 1 0
                                    

Przez kilka następnych dni nie działo się nic niepokojącego. Tomi otrzymał od szefa polecenie pracy w terenie. Polegało ono na tym, że niemal cały czas spędzał z Emi, a wieczorami pisał raporty i dawał do jednemu z policjantów patrolujących okolicę.

Po Fordzie Rangerze ślad zniknął. Patrolujący miasto policjanci otrzymali jego opis, ale jak dotąd żaden z nich nie zauważył podejrzanego pojazdu. Śledztwo utknęło w martwym punkcie, ale Tomi pozostał czujny. Co prawda oglądał wiele akcji policji, zarówno tych prawdziwych, jak i reżyserowanych, ale obecna sytuacja była dla niego nowa.

Nadszedł dzień przeprowadzki. Tomi wstał i ubrał się cicho, żeby nie zbudzić Emily. Do przyjazdu wynajętego furgonu było jeszcze kilka godzin. Sprawdził, czy wszystkie pudła są dobrze zabezpieczone. Następnie ubrał się i wyszedł do pobliskiego sklepu.

Wracając z zakupami minął bladego mężczyznę około trzydziestu lat, o niemal białych włosach. Jego twarz wydała mu się znajoma, ale gdy odwrócił się, by ponownie na niego spojrzeć, mężczyzna zniknął.

- Chyba muszę iść do psychiatry, bo już mam jakieś urojenia. - mruknął do siebie.

Wbiegł po kilku schodkach prowadzących do domu Emi i cicho wszedł do domu. Dziewczyna wyjrzała z kuchni.

- Chcesz kawy? - zapytała z uśmiechem. Miała na sobie biały szlafrok z nadrukiem kotków Hello Kitty.

- Herbaty - uśmiechnął się chłopak. - Uroczo wyglądasz.

- Dzięki - powiedziała Emi zgarniając niesforny kosmyk z czoła.

- O której będzie transport?

- Mają przyjechać o pierwszej. Mamy trochę czasu - Tomi posmarował kilka bułek masłem. - Z czym chcesz?

- Możesz zrobić z żółtym serem.

Po chwil a stole wylądował talerz z bułkami, a obok niego kubki z herbatą. Po śniadaniu jeszcze raz sprawdzili, czy wszystko spakowali, po czym usiedli na balkonie w oczekiwaniu na transport.

- Wiesz... - w pewnej chwili odezwała się Emi. - Znamy się już kilka tygodni, od paru dni jesteśmy parą i mieszkamy jak stare dobre małżeństwo, a tak naprawdę to mam wrażenie, że w ogóle cię nie znam.

- Ja też do końca nie znam siebie - zażartował Tomi.

- Poważnie mówię. Niby cię znam, ale w rzeczywistości jesteś dla mnie obcy.

Chłopak spoważniał. Przez chwilę bił się z myślami, po czym powiedział:

- Nie wiem jak to przyjmiesz. - wstał i podszedł do barierki. - Boję się, że...

Emi podeszła i położyła dłoń na jego ramieniu.

- Nie bój się. Między nami nic się nie zmieni - westchnęła cicho. - Ja też mam pewną tajemnicę. Nie mogę ci jej zdradzić. W każdym razie nie teraz.

Wampir uśmiechnął się lekko.

- W takim razie ustalmy, że za kilka dni ja wyjawię część swojej tajemnicy, a ty w zamian wyjawisz część swojej. W każdym razie, to co możesz wyjawić. Zgoda? - wyciągnął do niej rękę.

Dziewczyna uścisnęła ją, po czym przytuliła się do jego piersi. Siedzieli chwilę w milczeniu, patrząc na przemykające przed domem co jakiś czas samochody. Po półgodzinie przed dom zajechał czarny furgon z obrazkiem mebli na boku.

Wysiadło z niego dwóch, potężnych mężczyzn w średnim wieku o dość niemiłym wyglądzie twarzy. Obaj byli ogoleni na krótko, z daleka było widać, że są niedogoleni. Ich oczy przysłaniały duże, ciemne, lustrzane okulary przeciwsłoneczne.

W Tomim od razu wzbudzili podejrzenie. Również ich zachowanie było dziwne. Rozejrzeli się wokoło, jakby sprawdzali, czy nikt w okolicy się nie kręci, chociaż równie dobrze mogli sprawdzać, czy trafili pod dobry adres.

Emily, niczego nie podejrzewając, poszła do salonu przygotować rzeczy, które w pierwszej kolejności powinni wynieść ludzie z firmy przeprowadzkowej.

Chłopak, przezornie wyciągnął telefon, zrobił furgonowi i „bysiorom" kilka zdjęć, po czym zadzwonił do Rutkiewitza. W trakcie rozmowy z detektywem usłyszał dzwonek i otwierane drzwi. Przekazał jeszcze przełożonemu numery rejestracyjne furgonu i się rozłączył.

W tym momencie rozległ się krzyk Emily. Tomi wbiegł do salonu, po drodze wyciągając broń. Biegnąć słyszał szamotaninę i głosy. Jeden z nich, najwidoczniej przywódca, rozkazał drugiemu:

- Zatrzymaj go, ja zabieram dziewczynę do Firmy.

Rozległo się trzaśnięcie drzwi i na spotkanie chłopakowi wyszedł umięśniony facet, którego widział przed domem.

Tomi nie mierząc strzelił, trafiając zbira w ramię, co jednak go nie zatrzymało. Chłopak oddał drugi strzał, tym razem trafiając w drugie ramię. Zrezygnowany schował pistolet, na co mięśniak się uśmiechnął, myśląc zapewne, że ten chuderlak nie da mu rady.

Młody wampir stał spokojnie ze spuszczoną głową, tak, że włosy opadały na jego twarz. Gdy zbir był kilka kroków od niego, odrzucił lekko głowę do tyłu, odsłaniając twarz, ale o wiele bardziej zmienioną niż przed kilkoma sekundami. Oczy jarzyły się złowrogo, jakby płonęły żywym ogniem. Spomiędzy warg wystawały doskonale widoczne kły. Na twarzy malowała się wściekłość, jakiej jego przeciwnik dawno, o ile w ogóle, nie widział.

Bandzior stanął jak wryty, zaskoczony tą przemianą. Tomi bez wahania to wykorzystał. W kilku susach podbiegł do niego i przywalił mu w podbródek z całej siły. Mięśniak uderzył o ścianę znajdującą się metr za nim i osunął się na ziemię nieprzytomny.

Chłopak wybiegł na balkon i zobaczywszy, że furgon już odjechał, wrócił do salonu. Klęknął przy współporywaczu i zaczął nim potrząsać. Właśnie zamierzał go uderzyć, żeby wyładować złość, gdy do mieszkania wpadło kilku policjantów mierząc do nich z broni.

Za policjantami wszedł Peter Rutkiewitz:

- Spokojnie. Nie warto tracić odznaki. I tak z niego wydobędziemy informacje. Mamy swoje metody.

Tomi odwrócił się do niego. Jego twarz wciąż była tak przerażająca, że Peter wyciągnął broń i w niego wycelował. Dopiero wtedy chłopak opanował się, jego twarz wróciła do normalności. Westchnął głęboko:

- Musimy pogadać - zwrócił się do szefa. - Ale pierwsze zawieźmy tego bydlaka tam gdzie jego miejsce.

Wstał i bez wysiłku podniósł zbira z podłogi trzymając go za koszulę, co zrobiło na obecnych niemałe wrażenie. Kilka razy walnął otwartą dłonią w twarz aresztowanego dopóki ten się nie ocknął.

- To tylko po to, żeby był przytomny podczas aresztowania - spojrzał na Rutkiewitza, po czym zwrócił się bezpośrednio do bysiora. - Jesteś aresztowany za atak na policjanta i współudział w porwaniu dziewczyny. Masz prawo zachować milczenie. Wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie w sądzie. Masz prawo do adwokata, wody w butelce, stawiania oporu, oberwania przy stawianiu oporu, a także do skorzystania z toalety więziennej. Oczywiście pod nadzorem.

Rutkiewitz patrzył na niego zaskoczony.

- No co - wzruszył ramionami wampir. - Trzeba poinformować, do czego ma prawo. - Skuł bandziora kajdankami i wyprowadził go na zewnątrz.


Przeznaczenie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz