PROLOG

878 47 6
                                    

John Watson obudził się w mieszkaniu na Baker Streat 221B, jego lokator Sherlock Holms uznał najwyraźniej za najodpowiedniejszą porę do gry na skrzypcach 4:30 nad ranem. John zdążył jednak przywyknąć do zachcianek i wybryków Sherlocka, postanowił więc nie zwracać mu uwagi na wczesną godzinę i wyszedł z sypialni kierując się do kuchni.

Sherlock wpatrywał się przez okno w pustą ulice, ciszę która panowała na zewnątrz co jakiś czas przerywał przejeżdżający samochód. Holmes szarpnął za struny swoich skrzypiec, dźwięk który wydał instrumęt nie był jednak przejrzysty i czysty więc mężczyzna postanowił je nastroić. Usiadł w fotelu zakładając nogę na nogę.

- John, zrób mi herbaty z łaski swojej - Odezwał się widząc mężczyznę idącego w kierunku kuchni. Minęło pięć minut a z kuchni wyszedł John niosący na tacy dwie filiżanki i talerzyk z kanapkami które postawił na stoliku przed Holmsem. Mężczyzna usiadł naprzeciwko lokatora podciągając rękawy swojej pasiastej piżamy.

- Dziękuje Johnie - powiedział ciemnowłosy odkładając skrzypce. Sherlockowi zawsze smakowały posiłki przygotowane przez Watsona nawet jeżeli były to zwykłe kanapki lub tosty które od czasu do czasu przygotowywał na kolacje.

Wstał z kanapy i podszedł do komody na której stała czaszka, podniósł ją i wyjął z pod niej paczkę papierosów, jeszcze tydzień temu paczka nie była nawet otwarta a teraz zostały w niej zaledwie dwa papierosy. Sięgnoł jednego z nich po czym odłożył reszte na swoje miejsce.

Wyjął z kieszeni zapalniczkę i odpalił papierosa, zaciągnął się dymem.

- Od kiedy zacząłeś znowu palić ? - Zapytał John sięgając po jedną z kanapek. Nie uzyskał odpowiedzi więc po chwili zapytał znowu:

- Skończyły ci się plastry nikotynowe ? - Spojrzała na przedramię mężczyzny tak jakby chciał prześwietlić jego koszule i zobaczyć czy przyklejone są na nim plastry. - Wiesz że nie lubię zapachu dymu ? - dodał po chwili.

Sherlock z impetem zgasił papierosa w popielniczce i rzucił się na sofę zarzucając na nią zamaszyście nogi. Złożył ręce i zaczął rozmyślać. 

Sherlock sam w sumie nie wiedział dlaczego zaczął znowu palić, zawsze uważał że przyćmiewa to jego umysł i nie może normalnie myśleć. John wstał z fotela i skierował się w kierunku swojej sypialni, po kilkunastu minutach wyszedł z pokoju ubrany w granatowe jeansy i kilkudniową koszule w drobna kratę.

- Wychodzisz do Sary, jak będziesz wracał wstąp do sklepu i kup coś do jedzenia, masz zamiar iść do fryzjera więc będziesz miał po drodze, stara woda kolońska była lepsza - Powiedział Sherlock widząc jak Watson sięga po kurtkę z wieszaka. 

John nie zadawał pytań przyzwyczaił się do tego że Holmes zawsze wiedział wszystko o wszystkich. Doktor wyszedł z mieszkania i powąchał swoją dłoń na której zostały resztki wody kolońskiej, wzruszył ramionami nie czując żadnej różnicy pomiędzy starym a nowym zapachem i zatrzymał nadjeżdżająca taksówkę.

Sherlock został sam w pustym mieszkaniu odpalając ostatniego papierosa który mu pozostał. 

Watson i Holmes Where stories live. Discover now