Holmes siedział na krześle przy łóżku szpitalnym spoglądając na leżącego w nim Johna. Watson spał bardzo długo Sherlock przyglądał mu się przez cały ten czas. Jego twarz była tak spokojna i łagodna, niewielkie zmarszczki mimiczne były wygładzone i nadawały doktorowi swoistego charakteru. Brunet znał każdy jego gest każdą minę teraz jednak jego twarz była bez wyrazu, detektywowi nie podobało się to czuł troskę a może nawet strach. Choć wiedział że stan Johna jest stabilny to martwił się o niego a może nawet obwiniał o to że to nie jego samego Moriarty postrzelił.
Wargi Watsona poruszyły się a powieki lekko rozszerzyły, John przekręcił głowę w bok i spojrzał na bruneta.
- Co się...
- Jesteś w szpitalu, zostałeś postrzelony przez Moriarti'ego - odparł Holmes. Czy to możliwe że jego przyjaciel nic nie pamiętał, ze nie pamiętał uścisku ich dłoni i tego że osłonił detektywa własnym ciałem.
Doktor podniósł rękę i dotknął zabandażowanego ramienia, odczuł ostry ból.
- John... - Sherlock odetchnął głęboko, po czym wstał i palcami dotknął delikatnie jego przedramienia.
- Cieszę się że nic ci nie jest - powiedzieli oboje w tym samym czasie.
John uśmiechnął się blado i znowu zamknął oczy.
- Odpoczywaj - Holmes wyszedł z sali szpitalnej.
***
- Proszę się tylko nie przemęczać panie Watson - lekarz prowadzący wręczył mężczyźnie wypis ze szpitala.
- Dziękuje - John podał mu rękę i pożegnał się.
- Do widzenia John - recepcjonista uśmiechnęła się do mężczyzny i rzuciła mu zalotne spojrzenie. Mężczyzna skinął tylko w odpowiedzi głową i wyszedł z budynku.
- Podobasz się jej - usłyszał za sobą głęboki głos przyjaciela.
- Ale ona nie podoba się mnie - Holmes stał oparty o ścianę szpitala.
- Czyżbyś nie szukał już miłości swojego życia ? - Sherlock westchnął teatralnie wsiadając do taksówki.
- Miłość znajduje nas sama - odparł mu John i usiadł koło niego.
Cała podróż na Baker Streat przebiegła w całkowitej ciszy, detektyw co chwilę spoglądał na blondyna który wpatrywał się w szybę samochodu.
- Jesteśmy na miejscu - taksówkarz zatrzymał pojazd i odebrał zapłatę od pasażerów.
- Ja to wezmę - Sherlock zabrał torbę podróżną od Watsona i wszedł po schodach do mieszkania.
- Sherlocku, co z tą dziewczyną którą porwał Moriarty ? - John usiadł w swoim fotelu.
- Nie żyje - Sherlock zagotował wodę czajniku. Zalał herbatę i postawił dwie filiżanki na stoliku w salonie.
- Jim nie odpuści, co masz zamiar zrobić ? - zapytał blondyn sięgając po jedną z filiżanek, po chwili jednak cofnął rękę i chwycił się za ramie.
- Uważaj - upomniał go Holmes i podał herbatę przyjacielowi.
- Moriarty prędzej czy później znowu się pojawi - dodał po chwili i usiadł w swoim fotelu upijając łyk herbaty