Johna obudził trzask przewracanego krzesła, otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju.
- Sherlock co ty do cholery robisz ? - doktor przetarł dłonią twarz i usiadł na łóżku.
Spojrzał w kierunku sofy na której równo ułożone spoczywały poduszka i cienka kołdra przypominająca raczej koc.
- Spałeś ? - zapytał obserwując zapinającego koszule detektywa. Holmes zmierzył go wzrokiem którego John jeszcze nigdy u niego nie widział.
Jego oczy przepełnione były radością.
Ale nie radością która towarzyszyła mu przy rozwiązaniu ekscytującej sprawy, była to radość która towarzyszy całkiem normalnemu człowiekowi radość jaką odczuwa człowiek na widok swojej żony, dzieci, którą czuje gdy dostanie awans w pracy.
- Nie spałem - skłamał brunet i rzucił w kierunku Watsona spodnie oraz sweter, dodając - ubierz się.
Blondyn zwlekł się z łóżka i skierował się w stronę łazienki, po czym wyszedł z niej ubrany w stare przetarte jeansy i swój ulubiony sweter, który prawdę mówiąc był także ulubionym swetrem Holmesa.
W sypialni rozległo się pukanie do drzwi.
- Przepraszam, śniadanie gotowe - zza wejścia usłyszeli głos Katie. John przewrócił oczami a widzący to detektyw parsknął śmiechem i odkrzyknął kobiecie:
- Już idziemy !
- Zaczynam się ciebie bać - Watson zmierzył doradce wzrokiem poczynając od jego eleganckich butów po zmierzwione włosy.
- Strach to jedna z podstawowych cech pierwotnych mających swe źródło w instynkcie przetrwania. Stan silnego emocjonalnego napięcia ... - zaczął recytować brunet.
- Och, zamknij się Sherlocku ! - Watson uśmiechnął się i wyszedł z pokoju kierując się w stronę kuchni.
- Wiesz że swojego partnera nie powinno się zostawiać samego podczas śledztwa ? - za nim dumnie kroczył Sherlock.
- Zwłaszcza kiedy jest inteligentnym socjopatą - John zaśmiał się pod nosem. Po chwili oboje mężczyźni siedzieli przy stole kuchennym pochłaniając kanapki przygotowane przez Kate.
Kobieta obserwowała kątem oka obu mężczyzn, po chwili całą jej uwagę skupił na sobie doktor, kobieta odłożyła mycie naczyń na później.
Usiadła na krześle obok Watsona i zabrała z talerzyka jedna z kanapek które sama wcześniej przygotowała.
- Jak śledztwo ? - powiedziała jednak tak naprawdę dało się wyczuć w jej głosie obojętność.
- Jak śledztwo ? - w stronę detektywa zwrócił się skrępowany blondyn.
- Emm, powoli naprzód - Holmes wstał od stołu i chwycił Johna za nadgarstek.
- Przepraszam panią, on jest MI potrzebny - powiedział i wyszedł domu ciągną za sobą Johna który w głębi duszy pragnął znaleźć się jak najdalej od właścicielki dworu a jak najbliżej partnera.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że krótkie i przepraszam że dopiero teraz, wybaczcie :(