Rozdział 4.

293 28 1
                                    

Po bezcelowym uganianiu się po ulicach Londynu John i Sherlock wrócili do swojego mieszkania. Watson usiadł w fotelu i przetarł oczy dłonią, potrzebował odpoczynku, Holems chodził nerwowo po pokoju składając co chwilę ręce w geście zamyślenia. Po chwili zatrzymał się w miejscu i spojrzał w kierunku swojej sypialni. Drzwi do niej były otwarte. Podszedł powoli i chwycił za klamkę drzwi.

- Sherlock ? - doktor spojrzał na przyjaciela pytająco.

- Zostawiłem zamknięte drzwi - poinformował Watsona i otworzył na rozcież uchylone drzwi. W pokoju panował kompletny chaos szuflady komody były powyrzucane na podłogę ubrania porozrzucane a nad łóżkiem widniał wyryty w tapecie napis:

"Miss my ?"

Brunet podszedł do ściany i przyjrzał się jej uważnie po chwili wyjął z zagłębienia cięcia kawałek metalu.

- Stal - ocenił przyglądając się mu.

Po chwili podszedł także do okna, na jego ramie widniał ślad buta. Sherlock wyjął z kieszeni chusteczkę i zdrapał na nią trochę przyschniętej ziemi. W tym momencie do pokoju wszedł John.

- Co się tutaj stało ? - zapytał rozglądając się po sypialni.

- Ktoś się włamał - odparł Holmes i skierował się w stronę kuchni, usiadł przy mikroskopie i zaczął badać drobinki ziemi z parapetu.

- To ma związek z sprawą ? - John stanął za przyjacielem obserwując jego działania.

- Tak, jest związana ze sprawą, albo i nie - odpowiedział i zaczął szukać czegoś w swoim laptopie.

- Powiedziałeś że to będzie proste - Watson zajrzał przez ramie Sherlock i spojrzał w jego komputer.

- Bo będzie - rzucił krótko detektyw zerkając na blondyna - Jedziemy ! - dodał po chwili wstając od stołu.

- Dokąd ? - zadał pytanie Watson ziewając.

- A może potrzebujesz odpocząć ? - spytał patrząc na współlokatora.

- Nie - odpowiedział nieco zdziwiony John i zszedł po schodach za przyjacielem. Sherlock do tej pory nigdy nie pytał go czy ma ochotę z nim gdzieś iść czy nie, nie interesowało go też czy jest zmęczony.

Holmes złapał taksówkę i oznajmił kierowcy cel podróży.

***

Po godzinie jazdy taksówka zatrzymała się na przedmieściach Londynu. Mężczyźni wysiedli z niej.

- Dokąd teraz ? - John rozejrzał się po okolicy.

- Tędy - wskazał palcem Sherlock i wbiegł w jedną z bocznych i obskurnych ulic. Minęli poprzewracane śmietniki i znaleźli się przed wejściem do do opuszczonego mieszkania.

- Po co tutaj przyszliśmy ? - Zapytał Watson spoglądając na bruneta.

- To oczywiste - Holmes wszedł do opuszczonego mieszkania.

- Jasne - John mruknął pod nosem idąc za przyjacielem.

Ze środka dobiegł ich krzyk kobiety.

- Zamknij się ! Nikt cię tu nie usłyszy ! - krzyknął jakiś mężczyzna uciszając kobietę.

- Kiedy on się zjawi to się robi nudne ? - Drugi mężczyzna zapytał nieco ciszej.

- Spokojnie Sherlock nie jest głupi, niedługo dowie się gdzie jesteśmy i się tu zjawi a wtedy go zabije - odezwał się mężczyzna który przed chwilą uciszał agentkę FBI.

- A właściwie już tu jest, witaj Holmes - dodał celując pistoletem w ścianę za którą ukrywali się John i Sherlock.

- Witaj Moriarty - detektyw wyszedł za ściany.

Watson i Holmes Where stories live. Discover now