Rozdział X - White Valley.

1.2K 118 49
                                    

- Mamo, zanim jednak postanowisz mnie własnoręcznie zabić — powiedziała aurorka, spoglądając przez ramię na ojca, który opuścił gazetę i przyglądał się rozwojowi wydarzeń – Na usprawiedliwienie mam to, że jestem już pełnoletnią, dobrze wyszkoloną aurorką...

- I moją córką! – powiedziała Andromeda, krzyżując ręce na piersi. Dorze, nie spodobał się ton matki, jednak potulnie usiadła na kanapie i postanowiła wysłuchać to, co jej matka miała do powiedzenia. A to, że miała, było bardziej niż pewne – Dlaczego nie uzgodniłaś tego z nami?

- Jestem już dorosła!

- Dromedo... - odezwał się spokojnym głosem Ted. Zlustrował obie kobiety czujnym wzrokiem i przemówił cicho, ale spokojnie i wyraźnie – Proszę, nie wszczynaj awantury. Dora ma całkowite prawo decydować o sobie. Ale kochanie, mogłaś jednak nas powiadomić o tym, że należysz do Zakonu, prawda?

Kobiety spojrzały na niego, ale nim Tonks zdążyła poprzeć słowa ojca, Andromeda się odezwała.

- To niczego nie zmienia. Doro, przecież wiesz, że Zakon Feniksa jest dużo bardziej ryzykowny od twojej pracy!

- Od kogo się dowiedziałaś? – zapytała podejrzliwie aurorka.

- Od mojej dobrej znajomej, Alicji... nie zmieniaj tematu!

- Alicji Morveno? Taka niska, krucha blondynka?

- Oczywiście! Odwiedziła nas któregoś razu z gratulacjami i zapytała się czy jesteśmy dumni z tego, że nasza córka ryzykuje życiem dla dobra ogółu...

- A nie jesteście? – zapytała nieśmiało Nimfadora i uśmiechnęła się pod nosem. Andromeda spojrzała rozwścieczona na córkę a zaraz potem na męża.

- Ted, wytłumacz mi, dlaczego Dora ma takie zamiłowanie do pakowania się w kłopoty? Po kim ona to odziedziczyła?

- Zakon nie jest kłopotem! – oburzyła się Nimfadora – Mamo, posłuchaj. W Zakonie jest Syriusz, Remus...

- Oni są dorosłymi mężczyznami. To co innego.

- Andromedo... myślę, że nasza córka jest na tyle dojrzała, że zdaje sobie sprawę, z czym wiąże się przynależność do Zakonu – odezwał się spokojnie Ted.

Kobiety wbiły w niego wzrok. Dora z wdzięcznością, natomiast Dromeda z niezadowoleniem.

- Nie chce, żeby coś ci się stało – powiedziała starsza kobieta i objęła dziewczynę – Jesteś moją jedyną, najukochańszą córką. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało.

- Mamo, wiem, że się martwisz. Ale nie możesz mi zabronić działania w Zakonie.

- Niestety, nie mogę – westchnęła Dromeda. Załamała ręce i z nieśmiałym uśmiechem zapytała – Więc co słychać u Łapy i Lunatyka?

***

Tymczasem na Grimmauld Place, Remus siedział i tłumaczył książkę. Zostało mu naprawdę niewiele, więc irytował się, gdy po raz kolejny musiał skreślić kilka zdań, bo przez swoją nieuwagę się pomylił.

Rozkojarzony stukał piórem o blat. Zastanawiał się, czy jest jakiś sposób, żeby przekonać Moody'ego do zmiany zdania. W głębi duszy jednak wiedział, że jeśli Alastor podjął jakąś decyzję, to nie zrobił tego z kaprysu, ale miał ku temu ważne powody. I wręcz niemożliwym byłoby przekonanie go do zmiany decyzji.

Myślał także o Davidzie. Tym cichym, zamkniętym w sobie chłopaku. David był młodym, ale kulturalnym i uczynnym człowiekiem. Nigdy nie odmówił pomocy osobie w potrzebie. Z pewnością zapamięta go jako dzielnego i szlachetnego.

Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz