Rozdział Trzeci

4.2K 263 13
                                    

Lekcja minęła szybko. Co jakiś czas spoglądałam na nauczyciela, jednak on zdawał się mnie nie dostrzegać. Nie zdziwiło mnie to. Nie wiem nawet, na co liczyłam.

Gdy tylko dzwonek zadzwonił, prędko się przebrałam, rzuciłam szybkie pożegnanie koleżankom i pobiegłam do domu.

Do swojego pokoju wpadłam jak burza, rzuciłam plecak na łóżko, a sama zasiadłam do komputera. Gdy tylko udało odpalić mi się Facebooka z radością ujrzałam zieloną kropkę przy imieniu mojego najlepszego przyjaciela – Damiana.

- Cześć, Dam!

- Ali! Co u ciebie słychać? Jak pierwszy dzień w szkole? Opowiadaj! – odpisał po kilku chwilach.
Nie byłam pewna nawet jak ubrać w słowa to, co się wydarzyło. Bo tak naprawdę nie było to nic nadzwyczajnego. Pan Burton był przystojny, to fakt. Nie ulegało również wątpliwości, że wiele dziewczyn wręcz biegało za nim.

- Nic takiego. Szkoła jak szkoła. Klasę mam naprawdę w porządku – zdecydowałam się napisać.

- A nauczyciele?

- Też są okej – odpisałam. Damian wyświetlił, ale kilkanaście minut nie odpisywał. Starałam się być cierpliwa, ale po kilkunastu minutach poczułam ogarniającą mnie irytację – Dam?

- Wybacz, Alicja. Muszę uciekać. Umówiłem się na spotkanie z pewną dziewczyną i właśnie zauważyłem, że zaraz nie zdążę na autobus!

- Co takiego?! – odpisałam zaskoczona. Nie doczekałam się jednak odpowiedzi, bo chłopak zniknął z czatu. Zamknęłam laptopa i ruszyłam w stronę łóżka.

Ten nieśmiały Damian, umówił się, na randkę? Nie, to niemożliwe. Chyba że ta dziewczyna sama go zaprosiła. Poczułam w sercu ukłucie żalu, że nie mogę być teraz obok przyjaciela.

Naprawdę mi go brakowało. Był jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Nigdy nie traktowałam go jak przyjaciela, tylko jak brata. Od kiedy usiadł ze mną za karę w trzeciej klasie szkoły podstawowej, staliśmy się nierozłączni. Zawsze razem. Ja i on. A teraz dzieliło nas tak wiele kilometrów, że było to wręcz nie do zniesienia!

Położyłam się na łóżku i wcisnęłam twarz w miękkie poduszki. Nie chciałam się rozpłakać, ale nie mogłam też tego w sobie dusić. Po moich policzkach pociekły słone łzy.

Zanim jednak rozpłakałam się na dobre, do moich uszu dotarł dźwięk SMS-a. Potem drugiego i kolejnego.

Wzięłam niechętnie telefon do dłoni i zaczęłam odczytywać wiadomości. Wszystkie były od Elisabeth.
Pierwszy z nich brzmiał po prostu „Ali!"

Drugi był już trochę bardziej rozbudowany „Dzisiaj, dziesiąta, klub LaViva?"

Trzeci za to był odpowiedzią na pytanie, które chciałam zadać „Jutro szkoła, wiem. Ale to nieistotne! Otworzyli nowy klub. Od dziesiątej do jedenastej wchodzi się za darmo. Proszę, zgódź się. Musimy tam być!"

Zawahałam się przed odpisaniem na wiadomość. Szkoła... co prawda, nie miałam jutro zbyt istotnych lekcji, no, może poza angielskim. Geografia, historia, plastyka i inne zapełniacze czasu.
Poza tym powinnam się trochę wyluzować, poznać nowe otoczenie, nowych ludzi. Mam siedemnaście lat, powinnam popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski.

A może lepiej nie popełniać tych błędów?

Siedziałam jeszcze chwilę wpatrzona w wyświetlacz telefonu i z niepewnością odpisałam „Myślę, że ten raz nie zaszkodzi. Gdzie się spotykamy?"

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

„Przyjdę po ciebie, tylko podaj mi adres. PS Jesteś super!"

Według Elisabeth jestem super. Super pomysłem jest też iść na początku roku szkolnego w środku tygodnia, na imprezę do klubu.

Tylko czy ten super pomysł również się taki wyda moim rodzicom?

Zeszłam niepewnie na dół. Mama z tatą siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Wciąż nie mogli się przyzwyczaić do angielskich programów, więc wykupili bardzo drogi pakiet polskich kanałów. Mimo wszystko miło było usłyszeć ojczysty język, przynajmniej w telewizji.

Usiadłam na fotelu i wbiłam w nich wzrok. Wzięłam oddech i... zawahałam się. Tymczasem rodzice spojrzeli na mnie uważnie i mama zaczęła:

- Córeczko, stało się coś?

- Nie, nic... - odparłam, udając beztroskę. Ale zaraz dodałam – Bo widzicie, moja nowa znajoma ze szkoły, Elisabeth... - mówiłam, a gardło miałam ściśnięte. Nie ma szans, nie zgodzą się. Rozczaruję Eli. Nie powinnam była się tak szybko godzić.

- Tak, opowiadałaś nam o niej. Wszystko w porządku? – zapytał tata, marszcząc brwi i poprawiając okulary na nosie.

Nie mogłam ich okłamać.

- Ona... Chciała mnie zaprosić na noc do siebie. Wiem, że jest środek tygodnia i nie znam jej zbyt dobrze, ale mam wrażenie, że będzie mi najbliższą tu osobą...

Ale to zrobiłam. Okłamałam moich rodziców. Co więcej, chyba nie udało mi się ich przekonać. Będę trupem.

- A nie możecie zaczekać z tym do weekendu? – zapytała podejrzliwie mama.

- No, nie, bo... tak w ogóle to umówiłam się z nią do kina, potem powiedziała, że oprowadzi mnie trochę po mieście. No i od razu zostaniemy u niej na noc. Mogę podać wam jej numer telefonu, nawet do jej mamy, jeśli chcecie – skłamałam. W głębi duszy modliłam się, żeby jednak nie zechcieli wziąć tego numeru.

- Nie jestem przekonana co do tego pomysłu.

- Ale mamooo... - mruknęłam niezadowolona – To moja jedyna koleżanka, z którą tak dobrze się dogaduje. Nie mogę jej wystawić.

- Nie powinnaś...

- Myślę, że możesz zostać u niej na noc. Ale miej telefon blisko siebie, będziemy dzwonili, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku – powiedział tata troskliwie. Miałam ochotę poderwać się z kanapy i rzucić mu się na szyję.

- Dziękuję! – zamiast tego powiedziałam trochę zbyt podekscytowanym tonem. Spojrzałam na mamę. Na jej twarzy widziałam oburzenie.

- Adam... - powiedziała niezadowolona.

- Daj spokój. Alicja nie jest dzieckiem. Jest odpowiedzialną osobą. A nocka u koleżanki to nic takiego.
Bingo. Udało mi się. Nie byłam dumna z tego kłamstwa, ale nie widziałam innego wyjścia. Naprawdę zależało mi na tym klubie.

Gdybym tylko wiedziała, jak bardzo będę tego żałować.

UlubienicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz