You promise?

564 19 6
                                    

Okej. Przyznaję, ostatni raz kiedy miałam rzekomego "kaca" jest niczym w porównaniu do tego jak czuję się teraz. Jestem pewna w 99%, że za chwilę moja głowa eksploduje, a ja będę zbyt pijana, by to zauważyć. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu, więc po prostu leżałam tak, omijając śniadanie. Nie byłam nawet w stanie myśleć. Albo myśli krążyły tak cholernie szybko w mojej głowie, że nie mogłam dogonić ani jednej z nich. Zdarzały mi się jakieś urywki obrazów, ale nie mam pojęcia czy to tylko wytwory mojej wyobraźni, czy prawdziwe przebłyski wspomnień. W końcu, gdy usłyszałam ciche brzęczenie naczyń na parterze, wstałam. Jak się okazało była już 15, pora obiadowa. Nienawidziłam tracić tyle czasu na sen, ale co innego mogło wyleczyć mój stan, jak właśnie nie on? Ziewnęłam, schodząc po schodach lekko chwiejnym i leniwym krokiem. Ciężko opadłam na jasne, drewniane krzesło. Oparłam twarz na rozłożonych dłoniach. Zdziwieni opiekunowie nie zadawali żadnych pytań. Wiedzieli co się stało zeszłej nocy. Wymieniali między sobą tylko lekko rozbawione spojrzenia.
- Okej. Możecie w końcu powiedzieć mi o co wam chodzi? - zapytałam oburzona.
- Nic. - Marek powstrzymywał śmiech.
- T o nie jest nic. - powiedziałam z wyrzutem.
- Po prostu... Nigdy nie widziałem cię pijanej. - wytłumaczył.
- Cóż... Teraz widzisz. - wzruszyłam ramionami.
- Jak się czujesz? - wtrąciła mama.
- Jak gówno...
- Pamiętasz w ogóle co się działo wczoraj?
- Hm... Może... Na pewno nie...
W tej chwili z mojego pokoju usłyszałam cichy dźwięk grającego dzwonka. Ktoś do mnie dzwonił, a to zdarzało się raz na rok. Od razu zerwałam się z krzesła i pobiegłam na górę. Szybko wzięłam z łóżka telefon i spojrzałam kto dzwoni. Eve. Bez wahania odebrałam, rzucając się na miękkie, niepościelone łóżko. Oparłam głowę na podpartej dłoni i powiedziałam:
- Halo?
- Cześć. Mogłabym do ciebie wpaść razem z Jagodą?
- Um... Powiedziałabym nie, bo jestem cholernie, podkreślam cholernie zmęczona, ale! Nuda przezwycięża zmęczenie, więc... O której będziecie?
- Za jakieś 15 lub 20 minut.
- Oki. Będę niecierpliwie czekać.
Rozłączyłam się i zostawiłam mój telefon na stoliku nocnym. Przetarłam moje, jeszcze lekko senne oczy. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru wracały, ale bardzo wolno. Obejrzałam się po pokoju. Niby nic specjalnego, ale jednak cholernie go kochałam. Kilka rzeczy, które szczerze ubóstwiam to moja różowa lampka lava, gwiazdki fluorescencyjne przyklejone na suficie i zawieszony pod nim układ słoneczny. Wszystkie meble w pokoju, a także ściana i sufit były białe. Parkiet również był okryty jedynie białym, miłym w dotyku dywanem. Nie zapomnijmy też o porozwieszanych na ścianach plakatach zespołów, a także filmów, m.in. Star Wars. Uśmiechnęłam się do siebie i wtuliłam w moją dużą pluszową pandę z którą zawsze zasypiam, chyba, że zwyczajnie daję się ponieść zmęczeniu zanim zdążę ją objąć. Zeszłam na dół, trochę mniej skacowana niż chwilę wcześniej. Cieszę się, że dziewczyny wpadną. W końcu moja przygoda z Zach'iem już się zakończyła. Przyjemniej tak mi się wydaję. Wczoraj myślałam dokładnie tak samo, a tu niespodzianka! Chociaż głupio się tak samej zwodzić. Idziemy na wycieczkę zapoznawczą, która (pomijając fakt, że strasznie się opiłam), na podstawie mojego serialu "Przygody Natalie i Zacha" pozbawionego paru odcinków, wywnioskowałam, iż była bardzo udana. W końcu na stole pojawiła się zupa ogórkowa. Zmieniłam stację radiową z jakiegoś nudnego gadulstwa na temat tego, jak ożywić namiętność w związku, po narodzinach dziecka, na moją ulubioną: radiofonię. W głośnikach usłyszałam pierwsze rytmy piosenki Ghost, piosenkarki Hasley, jednej z moich ulubionych. Zaczęłam cicho sobie nucić, doprawiałam zupę pieprzem i szybko, praktycznie wchłonęłam zupę. Nie zjadłam do końca drugiego dania, w postaci niezbyt lubianej przeze mnie ryby, która była w zestawie razem z ryżem i marchewką, pokrojoną w drobne kosteczki. Moje "interesujące" i nie stresujące przemyślenia przerwał dzwonek u drzwi. Pobiegłam do drzwi pewna, że to dziewczyny.
- Ja otworzę! - krzyknęłam do rodziców.
Za rozwartymi drzwiami nie było jednak Eve. Ani Jagody. Zamiast tego, przede mną stał mój ciemnowłosy prześladowca. Byłam zszokowana. Dopiero teraz zaczęłam przejmować się tym jak wyglądam: rozmyty makijaż, poczochrane włosy, wory pod oczami i czerwone wypieki na policzkach. Jakby nie mogło być już gorzej, miałam na sobie najzwyklejszy w świecie dres, na którego bluzie był ogromny napis "Who's your daddy?" z wyszytym nad nim hełmem Dartha Vadera. Nie można też zapomnieć o moich pantoflach: jeden z wizerunkiem R2-D2, zaś drugi z jego najlepszym kumplem: C3PO. A on? Wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z wybiegu dla modeli. Miał na sobie czarną koszulkę, odkrywającą jego lekko umięśnione ramiona i czarne podziurawione jeansy. Jego poczochrane włosy falowały lekko na wietrze, a ćwierkające wokół mojego domu ptaki, sprawiały, że wyglądał jak książę z mojej własnej wyimaginowanej bajki. Ugh... Czemu faceci mają na mnie taki wpływ. A nawet nie muszą się starać? Otrząsnęłam się. Nie chciałam, żeby zauważył, że gwałcę go wzrokiem.
-C-co ty tutaj robisz? - mimo tego, że nie chciałam, by zobaczył mnie w takim stanie, jeszcze w całkowitszej, jeśli to w ogóle możliwe, całkowitej okazałości, zrobiłam jeden rok w jego stronę, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Został nam jeszcze jeden dzień razem. - przypomniał - a musimy się jeszcze lepiej poznać.
Przymrużyłam oczy.
- Jakbyś nie zauważył, mam kaca. - powiedziałam z wyrzutem.
- Jakbyś nie zauważyła, gdybyś była lepszą koleżanką i dałabyś mi chociaż łyka tej okropnej substancji, która sprawiła, że czujesz się tak okropnie, czułabyś się stokrotnie lepiej.- uniósł brwi w ripoście. Na jego twarzy błądził uśmiech. I mimo tego, że Zach chciał, by to wyglądało jak poważna, niemiła odpowiedź, zdradził się swoimi śmiejącymi się oczami. Przewróciłam swoimi.
- Nie jestem twoją koleżanka, jestem twoją niunią. - wymsknęło mi się. Natychmiast poczułam falę gorąca rozpływającą się po moim ciele. Tym razem, natychmiastowo na jego twarzy rozprzestrzenił się uwodzicielski uśmiech.
- Niunią, co? - przygryzł wargę i zbliżył się do mnie. Instynktownie cofnęłam się, tak, że znalazłam się w potrzasku, uwięziona pomiędzy ciemnymi, brązowymi drzwiami, a jego klatką piersiową, napierającą na moją. Przełknęłam ślinę, głośniej niż powinnam.
- Miałam na myśli... Pulpecikiem. - wymyśliłam na poczekaniu, próbując jakoś wybrnąć z tej skomplikowanej i niezręcznej sytuacji w jaką sama się wplątałam. Ale pulpecik? Na serio? Myśl głowo!
- Jesteś tego pewna? - pochylił się nade mną, a ja poczułam jego oddech, który pachniał miętową pastą do zębów.
- Zach ja... - jego usta znajdowały się milimetry od moich. Zaniemówiłam. Z jednej strony chciałam pozwolić mu, by połączył nasze usta w tym intensywnym pocałunku, ale istniało ryzyko, że w każdej chwili któreś z moich kochanych rodziców, mógłby otworzyć drzwi, by sprawdzić, co tak długo robię za drzwiami wejściowymi i nakryć mnie na wymienianiu się śliną z jakimś chłopakiem. - Moi rodzice mogą nas zobaczyć... Albo ktokolwiek, kto mieszka w odległości kilometra.
- I co z tego? - zaczął składać na mojej szyi partię pocałunków. Zamknęłam oczy w rozkoszy. Przygryzł lekko moje ucho i szepnął, sprawiając, że przez każdą moją kończynę przeszły miłe dreszcze:
- Co powiesz na imprezę dziś wieczorem?
- Powiem... - odetchnęłam, wciąż będąc w transie, jaką mi sprawił tym drobnym gestem. - Z przyjemnością. - Nie byłam w stanie otworzyć oczu. Po prostu zastygłam, a gdy uchyliłam powieki, jego już nie było. Na werandzie pozostała tylko mała, biała, złożona na pół tekturka. Wzięłam ją w swoje dłonie i zobaczyłam, że na stronie tytułowej widnieje napis: Zaproszenie. Przeczytałam jego treść, która brzmiała następująco:
Impreza w sobotę w klubie mojego wujka. Wbijajcie o 20. Przynieście browary.
Mike.

Shameless cz.I [W trakcie poprawek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz