Rozdział 23

141 21 1
                                    

Piotr

Strasza kobieta otarła łzę z oka i wyciągnęła do mnie rękę.

– Piotruś... Gdzie byłeś przez ten czas? Wyszedłeś bez słowa. Bałam się, że coś ci się stało.

Delikatnie odsunąłem dziewczynę uwieszoną na mojej szyi. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Nic nie poradzę na to, że jej nie pamiętałem. Coral przejęła inicjatywę i zwróciła się do obu kobiet.

– Pani Lubowicz, niestety Piotr stracił pamięć w wyniku wypadku i nie pamięta pani ani tego miejsca.

Moja matka zakryła dłonią twarz i rozpłakała się. Monika pokręciła głową z powątpiewaniem.

– Jak to się stało?

– Twój brat upadł i uderzył się w głowę. Znaleźliśmy go w lesie.

To była półprawda, bo w rzeczywistości uderzyłem się w głowę podczas, gdy uciekałem przed zmutowanym w wilka człowiekiem. Oboje z Coral ustaliliśmy, że pominiemy tą część historii. Nie chcieliśmy nikogo straszyć drastycznymi szczegółami.

– Może porozmawiamy w domu. Sąsiedzi zaczęli nas obserwować.

– Masz rację, Moniczko. Wejdźmy do środka, bo znowu stara plotkara, Kłępicka zacznie mleć jęzorem. Nie potrzebny jest jej nowy temat do plotek.

Usiadłem na kanapie w salonie. Na półkach wszędzie stały zdjęcia uśmiechniętych dzieciaków i rzeźby zwierzaków. Moja mama to fanatyczka wypchanych futrzaków? Zrobiło się dziwnie, bardzo dziwnie. Coral podniosła z ziemi białego kota i pogłaskała jego futerko. Przez chwilę zapadła niezręczna cisza. Monika przełamała pierwsze lody i zaczęła opowieść o mnie. Miałem wrażenie, jakbym słuchał historię o obcym człowieku, a nie o sobie.

– Synku, nic sobie nie przypominasz?

– Przykro mi.

Moja mama sięgnęła po zdjęcie przedstawiające mnie, jak rzucałem piłkę do kosza, a potem podała mi drugie jak obejmowałem ramieniem Monikę. Nic. Żadnego przejaśnienia.

– Spójrz to są zdjęcia z naszej wspólnej wycieczki do wesołego miasteczka. – Monika wyjęła z portfela kawałek papieru. – Zrobiliśmy je zanim zepsułeś całą zabawę, obściskując się z moją przyjaciółką.

Te słowa uderzyły we mnie jak pociski. Zachłysnąłem się śliną i Monika poklepała mnie po plecach. Byłem w szoku, kojarzyłem tę dziewczynę. To ona mnie odwiedziła w ośrodku, a ja tak okropnie na nią wrzeszczałem. Teraz zrozumiałem, dlaczego tak dziwnie się zachowywała. Właśnie zdałem sobie sprawę, że popełniłem największą idiotyczną rzecz w życiu. Zerwałem się z fotela. Musiałem naprawić swój błąd.

– Coral, idziemy. Mamo, Moniko przepraszam was. Muszę zrobić coś ważnego. Nie martwcie się wrócę.

– Piotr, gdzie ty idziesz?

– Przepraszam, panią. Znaczy się mamo – poprawiłem się.

Chwilę później pędziłem drogą do bazy. Miałem w głowie miliony myśli o tym, co ja najgorszego zrobiłem.

– Piotrek, co w ciebie wstąpiło? – Coral krzyknęła, z całej siły trzymając się fotela.

Skręciłem gwałtownie przed bramą wjazdową i wyskoczyłem z samochodu. Pobiegłem do budynku i zaczekałem na windę. Szybciej -  poganiałem ją w myślach. Coral złapała mnie za ramię i odwróciła.

– Możesz wyjaśnić, co ty wyprawiasz?

– Muszę znaleźć Roksanę.

– Kim jest Roksana? To ta dziewczyna ze zdjęcia?

– Tak to ona. Myślę, że ją skrzywdziłem.

Wyskoczyłem do windy, nie odpuszczała. Skoro chciała ze mną iść, nie będę jej zabraniał. Miałem wrażenie, że przyda mi się jej wsparcie. Czekała mnie trudna rozmowa. Ostatni raz widziałem ją dziś rano w korytarzu. Była zajęta malowaniem. Pobiegłem w tamtym kierunku. Może jeszcze tam była.

– Chłopcze, stój!

Krzyknął do mnie wysoki, łysy mężczyzna z gęstym zarostem. Do jego munduru przyczepione były liczne odznaczenia. To ktoś wysokiej rangi.

– Coral, co ty tu robisz? Doktor Szymaniuk wszędzie ciebie szuka. Nie powinnaś nigdzie wychodzić. Twoje szwy są jeszcze świeżo nałożone i możesz otworzyć rany.

– Przepraszam, już idę.

– Hej, a ty chłopcze, gdzie się wybierasz? Nie znam cię. Podaj imię i nazwę oddziału?

– Nie jestem żołnierzem.

– Zatem skąd tutaj się wziąłeś?

– Straciłem pamięć podczas ataku. Jestem...  Byłem przyjacielem Roksany.

– A już cię kojarzę. Bardzo ci współczuję, ale jeśli chcesz zobaczyć Roksanę, to się spóźniłeś. Przed chwilą wyjechała.

Miałem chyba wielkiego pecha. Najpierw amnezja teraz spóźnienie. Kiedyś już to się wydarzyło.

– Gdzie ona jest?

– Obawiam się, że nie wiem. Dla jej bezpieczeństwa nie posiadam tej informacji. Jak się nazywasz?

– Piotr.

– Czuję, że musimy odbyć długą rozmowę, Piotrze. Chodź do mojego gabinetu. Musimy zastanowić się, co z tobą zrobić.

Zawahałem się, ale chyba nie miałem wyboru. Może w ten sposób dowiem się czegoś o Roki.

Polowanie  na Wilka|| W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz