Wielki strach

81 6 5
                                    

Moje imię zostało wyczytane. Wszyscy spojrzeli na mnie. Powolnym krokiem ruszyłem na podium, myślałem że to sen.- " zostałem wylosowany, jadę na pewną śmierć".- myślałem wciąż nie mogąc uwierzyć że to prawda. Gdy wszedłem na podium trybut obok popatrzył się na mnie z wyższością.

- Ciebie to zabije zanim w ogóle wejdziesz na arenę.- wysyczał tak jakby nie umiał normalnie powiedzieć.- Skąd to możesz wiedzieć?- rzuciłem podobnym tonem.- A stąd że jesteś wychudzony i słaby. Pewnie nawet nożem nie umiesz mocno rzucićssss.- syknął.- Zamknij ryj.- nie wiedziałem dlaczego jestem taki cięty na niego. Był ode mnie 2 razy większy i lepiej zbudowany.- Powiedz to jeszcze raz, a nie doczekasz wyjazdu do kapitolu.- zaczął mi grozić.- Jak chcesz.- postanowiłem go ignorować.

Chwilę potem weszliśmy do pociągu który miał nas zawieść do kapitolu. Trybut nazywał się Rei.Rei był dla mnie wredny, uwielbiał mi dokuczać i komentować wszystko co powiem.- Możesz się w końcu zamknąć.- nie wytrzymałem już- Miałeś się tak do mnie nie zwracać! Naprawdę chcesz śmierci?!- wysyczał bardzo głośno, i już miał się na mnie rzucić, ale nagle wszedł do przedziału nasz mentor.- Żadnych bójek póki nie będziecie na arenie!- wykrzyczał. Mieliśmy bardzo "głośnego" mentora uwielbiał na nas wrzeszczeć tak że nawet Rei się go bał.- Jak się będziecie kłócić to będziecie się bić, ale ze mną. A teraz Rei do siebie, a Newt idzie poćwiczyć bo inaczej zdechnie w kilka sekund na arenie. Nigdy nikt nie stawił się mentorowi, a gdy Rei już chciał coś powiedzieć mentor wywrzeszczał się na niego tak że uciekł on z wagonu.

- A ty co tak stoisz? WON STĄD!- wydarł się jak poparzeniec.- Ja tu zaraz nie wytrzymam! Jak niby mamy słuchać takiego mentora co wrzeszczy?- syknął Rei- Ja też nie. A nasz super mentor zapewne nas zabije zanim dojedziemy do kapitolu.- odpaliłem nie zastanawiając się co mówię ( mieliśmy wspólny pokój bo mentor chciał większej przestrzeni)- O, chociaż raz mówisz coś sensownego.- powiedział swoim syczącym głosem Rei. Minęła godzina. Choć pobawimy się w zapasy- syknął zadowolony Rei- Co...?- nie zdążyłem nawet zapytać bo Rei momentalnie zdjął koszulę i rzucił się na mnie jak wariat.- Zostaw mnie debilu! Idź się siłuj z mentorem!- krzyknąłem mu do rozumu, ale on miał to gdzieś. I nagle poczułem jak napływa do mnie moc, po chwili złapałem go za rękę i wykręciłem mu ją po czym przewaliłem go z całą siłą na łóżko.- AŁAAAAAAAAA!!!- wrzasną jak by go zabijali, a potem leżał i nie mógł wstać.- J-j-jak to zrobiłeś?-spytał przerażony- Nie wiem. Nagle poczułem przypływ mocy i już.- Ale przecież ty jesteś taki chudziutki i słaby!- znów zaczął syczeć- Tak to jesteś słaby a teraz troszkę bardziej byś mi rękę wykręcił a już by była złamana.- skarżył się Rei.- Nie jesteś zły?- spytałem z lekkim zdziwieniem że jeszcze mnie za to nie zabił- Nieeee, przecież to były zapasy.- rzucił.

Przy kolacji mentor zapytał się dlaczego Rei ma lekko skręconą rękę. Gdy Rei mu opowiedział on zaczął się śmiać- że niby Newt pokonał cię w walce, ha śpieszne taki słabiak kontra ty: wielki, mocno zbudowany chłop.- Ale to prawda, on naprawdę mnie pokonał.- syknął szybko Rei jakby chciał powiedzieć : a tam, to że raz mnie pokonał nie znaczy że drugi raz też mu się uda.- I tak w to nie uwierzę.- upierał się mentor. Po kolacji poszliśmy do siebie. Koło 24 poszliśmy spać bo jutro mieliśmy dojechać do kapitolu.- Ej, jak myślisz mamy szansę idioto?- sycząc zapytał Rei który prawie zawsze jak do mnie mówił dodawał coś złośliwego- Małą.- Nie miałem ochoty teraz rozmawiać. Następnego dnia przy śniadaniu Rei nie mógł usiedzieć ledwo zjadł to pobiegł na salę ćwiczeń. Nie miałem ochoty na jedzenie więc tylko trochę się napiłem.- Coś cię boli Newt?- zapytała nasza kucharka- Nie, jest ok.- burknąłem po czym poszedłem do pokoju. Ciągle myślałem o tym wczorajszym "pokazie" siły.

W kapitolu powitały nas tłumy. W naszym dystrykcie nie było nawet jednej ósmej ludzi co tu. Zaprowadzono nas do ośrodka szkoleniowego. W ośrodku każdy po kolei szedł na badania.- Słyszałem że jest tu kilka poparzeńców, nie boisz się debilku?- zapytał ironicznie Rei- Nie, nie boję się poparzeńców odkąd jeden rzucił we mnie nożem.- Naprawdę? Oberwałeś nożem gdzie?- zapytał z ciekawością- W ramię.- odpowiedziałem. Po badaniach mogliśmy pójść do swoich pokoi. Weszliśmy. - Pałac.- nic innego nie mógł wydusić z siebie Rei. Gdy zobaczyłem mój pokój to pomyślałem że w takim ośrodku szkoleniowym to się cały dystrykt by zmieścił. Następnego dnia poszliśmy na salę treningową. Byli tam już wszyscy. 22 trybutów. Popatrzyłem na każdego i nagle serce podeszło mi do gardła. Na samym końcu sali stał...Cato. Patrzył się na mnie, ale nie podbiegł żeby się przywitać tylko patrzył.

- Co tak patrzysz.-syknął Rei- mamy ćwiczyć.- Dobra.-mruknąłem- Znacie się?-podekscytował się Rei- Ta, to mój kumpel z wioski.- powiedziałem "może mnie nie poznał, przecież minął rok od kiedy nas porwano" pomyślałem. Ćwiczyliśmy 2 tygodnie, czas na pokaz indywidualny. Byłem ostatni. Nie wiedziałem co pokazać, gdy wyszedł Rei widać było że jest wkurzony. Wszedłem.
- Prezentuj.- rozkazał trener. Podszedłem do stolika z bronią. " to tylko pokaz" - pomyślałem. Wziąłem nóż. Postanowiłem rzucać w tarczę. 1 raz trafiłem w rękę, 2 raz trafiłem w płuca, 3 raz trafiłem w głowę, a na 4 raz wziąłem dość dziwny nóż : ciężki, osto zakończony i bardzo cieńki. Rzuciłem i trafiłem w serce. - Dziękujemy za pokaz, proszę opuścić salę.- usłyszałem.  Wieczorem oglądaliśmy wyniki ( od 1 do 12 ). Zaskoczył mnie Cato bo miał 10 punktów. Przyszła kolej na nas. Rei miał 9 punktów, a ja, to co pojawiło się chwilę później było jak sen. Liczba 11 pojawiła się na telewizorze.
-  Jak...jak to zrobiłeś?- zapytał zdumiony Rei- nawet zawodowcy nie mieli tylu punktów, a ty jesteś z najgorszego dystryktu.- Nie wiem , rzucałem tylko nożami. Nikt nie pytał się już jak to zrobiłem więc poszedłem spać.

Więzień śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz