Koniec

94 7 8
                                    

Żaden z nas nie odzywał się już od dłuższego czasu. Shen był w szoku, a ja nie chciałem w ogóle żyć. " i co z tego że jestem poparzeńcem, przecież i tak niedługo umrę więc..."- nie umiałem nawet dokończyć swoich myśli.- Chcesz mnie zabić?- zapytałem po długim czasie- Po prostu odpal elektro-miotacz i strzel we mnie, a potem dobij nożem.- Nieee, ja już sam nie wiem, przecież nie ty jeden nim jesteś.- powiedział, ale niezbyt przekonująco. Na dalszą rozmowę nie miałem ochoty. Rano ruszyliśmy dalej." Gdzie wy jesteście Cato i Rei" - myślałem bo w końcu Rei to urodzony zabójca o czym przekonałem się w pociągu, a Cato mój stary przyjaciel. Po drodze znaleźliśmy wodę. Gdy dochodziliśmy do ogromnego drzewa coś przykuło moją uwagę. To był "ten nóż". Był wbity w drzewo już miałem po niego biec, ale Shen mnie złapał za bluzę.

- Ej nie biegnij tam to pułapka.- Ale jaka tam pułapka nóż który mi przypadł do gustu jest wczepiony w drzewo i  to ma być pułapka?- teraz on ośmieszał mnie tym że boi się podejść do drzewa- Co ty to nie jest zwykły nóż. To elektro-nóż.- powiedział z powagą- Elektro-nóż?- myślałem że oszalał- Coś w rodzaju mniejszego elektro-miotacza. Z ostrza wytryskuje prąd, może mocno ogłuszyć a nóż dobija. Wiele ludzi chciałoby takie cudo więc nie może sobie tu ot tak wisieć.- "pouczał" mnie.- Oj tam.- miałem go gdzieś i podszedłem do noża. Zanim go dotknąłem duża żelazna klatka spadła na mnie a zza drzew wyskoczyli zawodowcy. Obejrzałem się- Shena nie było." No to po mnie"- pomyślałem.

-  Witam, witam, witam szanownego pana.- powiedział sarkastycznie jeden z zawodowców- I co nożyk się chciało co?- zaczął się śmiać. Próbowałem rozwalić klatkę, ale żelaza raczej nie rozwalę.- Nie szamocz się!- wydarła się dziewczyna i podstawiła nóż do klatki.- Te Cato twój kumpelek tu jest!- krzyknął jakiś chłopak. Cato wybiegł z lasu z mieczem w ręce. Na mój widok oczy rozszerzyły mu się do nienaturalnych rozmiarów.- N-n-n-newt to ty?- zapytał jakby mnie nie widział kilka lat- Cato, czyli faktycznie jesteś z nimi.- w moim głosie słychać było smutek.- Zamknij się!- znów wydarła się dziewczyna z nożem przy klatce- Albo poderżnę ci gardło.- A co nie zrobisz tego?- zapytałem- O nie ja niestety, zrobi to twój kolega!- powiedziała z udawanym smutkiem- Że co!- to Cato miał mnie zabić-  Oj tak to co usłyszałeś, ale jak chcesz to ja cię mogę poranić, a Cato dobije!- Zadowoliła się- A teraz... DOBRANOC! I nagle szyja chłopaka który zawołał Cato pokryła się krwią.- Shen!- sojusznik stał na górce z łukiem w ręce.- O ty cholero!- wrzasnęła dziewczyna z nożem, ale lider złapał ją za rękę i uciekli, reszta nie miała szczęścia: dziewczyna i chłopak padli nie żywi, a Shen podbiegł i uwolnił mnie z klatki. Miałem szczęście bo zapomnieli elektro-noża. Jeszcze zobaczyłem że Cato biegnie w stronę drzew. Miał tylko lekką ranę na ręce.- Uciekamy!- krzyknął Shen po czym pobiegł a ja za nim." Mam elektro-nóż, mam szansę"- pomyślałem. Na arenie zastało nas dziewczyna i chłopak z zawodowców, Cato, Rei, Shen i ja. Chwilę po ucieczce coś przeleciało koło mnie i usłyszałem krzyk. Siekiera trafiła Shena w płuca. Patrzyłem jak dusił się krwią.- Wygraj- powiedział ochrypłym szeptem a potem przestał oddychać. Stałem w szoku. I w tej chwili gałąź zaczęła się trząść i zza drzewa wyskoczył... Rei. Oczy miał w krwi podobnie jak ręce i nogi, a z lewej ręki zwisała siekiera.

- Rei co ci się stało?- zapytałem powoli aby go nie wkurzyć- ZABIĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆ!- wydarł się i ruszył na mnie. Pobiegłem w drugą stronę jak najszybciej umiałem i ostatni raz spojrzałem na Shena "żegnaj Shen"- powiedziałem w myślach. Miałem przewagę bo byłem szybki, a Rei był dobrze zbudowany, ale grubszy ode mnie i wolniejszy. Biegłem przez las gałęzie drzew i krzewów raniły mnie, ale nie zwracałem na to uwagi. Nadal za mną biegł ten wariat. "To poparzeniec "- że od razu nie przyszło mi to do głowy. Krzyk robił się coraz cichszy, ale i tak nadal biegłem bardzo szybko. Nagle przewróciłem się i wpadłem do płytkiego jeziorka. Wstałem i wskoczyłem na kamienie po drugiej stronie. Zza drzewa wypadł wściekły Rei. Jednak gdy wpadł do jeziorka ( też się wywrócił ) zaczął się szamotać i walczyć sam ze sobą. " To pożoga robi z ludźmi"- myślałem od ilu dni był chory oraz że ze mną stanie się to samo. Miałem cel- wygrać- wygrać dla Shena oraz innych moich przyjaciół. Wiedziałem gdzie się skierować- róg obfitości. Popatrzyłem jeszcze na Rei'a, ale on dalej walczył w wodzie. Znalazłem idealne drzewo i już miałem się wspiąć gdy nagle usłyszałem jak ktoś wyciąga broń. To byli ci zawodowcy.

- No witaj- przywitał się chłopak- i co gdzie twój kolega?- Zamknij ryj.- wyciągnąłem  elektro-nóż.- Co taki niegrzeczny?!- zapytała dziewczyna- Czyżbyś spotkał twojego Rei'a?!- Co cię to obchodzi.- powiedziałem szybko i rzuciłem nożem. Kilka sekund i chłopak już nie żył.- Ty debilu!- wydarła się dziewczyna i ruszyła na mnie z nożem, ale nagle jej głowa pokryła się czerwienią i zobaczyłem miecz wystający z czubka jej głowy.- Nic ci nie jest?- na drzewie siedział Cato- Nie, ale dlaczego mi pomogłeś?- zapytałem- Bo jesteśmy przyjaciółmi- odpowiedział i zszedł po miecz.- Sojusz?- No jasne.- odpowiedziałem od razu.- To chodź, zostało nas tylko 4 .  A właśnie gdzie Shen?- zapytał gdy wchodziliśmy na drzewo- Rei go zabił.- znów przypomniał mi się ten obraz: duszący się krwią Shen i zakrwawiona siekiera.- Czyli 3.- powiedział po czym poszliśmy spać.  Nie mogłem zasnąć cały czas myślałem o Shenie. W nocy Cato też się obudził bo usłyszeliśmy jakieś wrzaski.- Co to?- zapytał się- Nie wiem, chodź pójdziemy do rogu obfitości.- odpowiedziałem

Szliśmy godzinę. Gdy w końcu wyszliśmy na polanę wokół rogu obfitości. Szliśmy do rogu, byliśmy już  jakieś 200 m gdy z lasu dobiegły jakieś krzyki. Z lasu wybiegł Rei. Biegł jak szalony a za nim biegły jakieś potwory podobne do wilka zmieszanego z psem i lwem. Rozumieliśmy się bez słów tylko popatrzyłem na Cato on na mnie i oboje pobiegliśmy jak najszybciej do rogu. Podbiegliśmy pod róg on szybko wspiął się na górę rogu a ja za nim. Myśleliśmy że jesteśmy bezpieczni, ale nagle usłyszeliśmy jakiś trzask i na górę rogu wskoczył Rei. Potwory nie umiały zbyt dobrze skakać więc na rogu byliśmy bezpieczni, lecz był tu Rei. Jakby nie zauważył Cato rzucił się na mnie. Chwilę się szarpaliśmy, ale potem Rei przekręcił się i powalił mnie na blachę. Cato nie mógł mi pomuc bo odganiał mieczem potwory. Rei przygniótł mnie rękami żebym nie mógł wstać. I nagle znów poczułem to co w pociągu- przypływ siły. Chwyciłem jego rękę tak szybko że nawet nie zdążył odepchnąć ataku wstałem i ... przewaliłem Rei'a poza blachę. Słyszałem jak walnął o metal i spadł na ziemię. Potwory zaczęły go rozszarpywać. Nastał ranek i uciekły. Zeszliśmy z rogu i musieliśmy zrobić to najgorsze. Patrzyliśmy na siebie i w końcu... rzuciłem nożem. Chybiłem. Elektro-nóż wbił się w drzewo. Cato rzucił mieczem. Miecz lekko otarł się o mój bok, ale i tak poleciał daleko i upadł na trawę.- Wiesz że musimy to zrobić. Muszą mieć zwycięzcę.- powiedziałem mu- Ta, ej właśnie podsunąłeś mi super pomysł. Cato szepnął mi plan i podszedł po miecz a ja po elektro-nóż. Podeszliśmy do siebie i podstawiliśmy ja mu nóż pod gardło, a on mi miecz w okolice serca. Już mieliśmy przesunąć do przodu ostrza gdy nagle rozległ się dźwięk.- STOP, STOP! PANIE I PANOWIE OGŁASZAM ZWYCIĘZCÓW 98 IGRZYSK GŁODOWYCH. - Że co?- nie mogłem uwierzyć- Wygraliśmy!- powiedział szczęśliwy Cato.

Potem wszystko działo się bardzo szybko. Na arenę przyleciał górolot i teleportował nas na pokład. Na pokładzie dostaliśmy lek przeciwbólowy i usypiający. Obudziliśmy się już w kapitolu. Potem podróż pociągiem do dystryktów. " Ja zabiłem Rei'a - myślałem w drodze powrotnej- ludzie z mojego dystryktu mnie znienawidzą." Po tym lekarz z pociągu wstrzyknął mi lek usypiający i świat spowiła ciemność.

Więzień śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz