Poranek: Spamano

10.2K 714 209
                                    

Obudził się późnym rankiem. Zaczął przecierać zaspane oczy i próbować usiąść. Odczuł też ból w miejscach, które zdecydowanie nie powinny boleć. Po chwili zdał sobie sprawę, że nie znajduje się w swoim pokoju. Co gorsza, wiedział doskonale w czyim łóżku leży. A rzecz jeszcze gorsza, dotarło do niego jak się tam znalazł. Na tę myśl poczuł gorący rumieniec na twarzy.

Pokój był ładnie urządzony. W ciepłych barwach, przytulny i posiadający to charakterystyczne ciepło. Wszędzie wisiało też dużo obrazów. Najbardziej wyeksponowany był obraz przedstawiający jego samego jako dziecko. W tej sukience, fartuszku, z obrażoną miną, ale także czymś na kształt kpiącego uśmieszku gdzieś w kąciku ust. Sam nawet nie pamiętał, kto i kiedy namalował ten obraz. Wisiał tu chyba od zawsze.

Dość leżenia, powiedział sobie w myślach. Wstając, rozglądał się po pokoju w poszukiwaniu swoich ubrań. Nie znalazł choćby skarpetki. Ten pomidorowy głąb podwędził mu ciuchy! I co on ma teraz zrobić? Chyba będzie musiał wziąć ciuchy od tego bałwana. Otworzył dużą szafę. Przeglądając rzeczy uznał, że najlepiej zabrać tylko coś do zakrycia swej nagości. Przecież miał gdzieś ubrania tego durnego Hiszpana. Nie chciał, aby tamten myślał sobie teraz nie wiadomo co. Zarzucił na siebie tylko niebieską koszulę i pospiesznie zapiął kilka guzików. Na całe szczęście koszula była o wiele za duża i Romano nie musiał brać bokserek od Antonia. To byłaby już znaczna przesada!

Schodząc po schodach Lovino zastanawiał się czy Hiszpania jest w domu. Było tak cicho, a po Antonio ani śladu. Może uda mu się zgarnąć swoje ciuchy i zniknąć nim ten dureń by wrócił? Niestety nie było na to szans. Antonio stał w kuchni, w samych (fioletowych) bokserkach ukazując swoją wspaniałą budowę w całej swej okazałości. Musiał usłyszeć schodzącego Romano, bo odwrócił się z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Co szczerzysz mordę, głąbie? - Przywitał go Lovino.

- Dzień doberek Lovi - odpowiedział uśmiechając się jeszcze bardziej Antonio.

Włoch zrobił skwaszoną minę i spojrzał na Hiszpana złowrogo. Ten, spojrzał jeszcze raz na Romano i uśmiechnął się pod nosem.

- Wyglądasz sexy...

- Nie mów mi takich rzeczy! - Wrzasnął Lovino.

- ...ale nie musisz mnie już uwodzić. Chyba, że masz ochotę na... - Hiszpania podszedł kilka kroków bliżej i wyciągnął ręce.

- Zabieraj łapy!

Niestety Antonio okazał się szybszy. Zamknął Romano w żelaznym uścisku, mocno się w niego wtulając. Włoch zaczął jak zwykle rzucać przekleństwami, ale Antonio wcale się tym nie przejął. W końcu Włoch dał za wygraną. Łypnął złotym okiem na Antonia, który tryskał radością zawsze, gdy był w obecności chłopaka. Wyglądał teraz tak uroczo, że Romano aż się zarumienił.

- No dobra wystarczy już - powiedział gniewnie. - Umieram z głodu, co na śniadanie?

- Co powiesz na pastę?

- Ale z sosem pomidorowym?

- Ma się rozumieć. A tak swoją drogą, jak się rumienisz jesteś potwornie słodki.

- Mówiłem abyś nie mówił takich rzeczy, głąbie?!

PorankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz