Poranek: Franada

7.7K 487 240
                                    

Liście klonu. Czerwone liście klonu. Wszędzie liście klonu. Tak można najprościej opisać dom Kanady. Wszystko takie kanadyjskie. Tego ranka tylko jedna rzecz nie pasowała do tego opisu. A mianowicie pewien Francuz. W sumie, nie tyle Francuz, co Francja. Tak, Francja u Kanady. Co on tam robił? Opiszę to jednym słowem: *brewki*. Jeżeli ten opis wam nic nie mówi, to może fakt, że Francis leżał w łóżku z Mattem, powie wam nieco więcej.

Francja, kraj miłości. Również jego personifikacja był znanym romantykiem i podrywaczem. Można by uznać, że Kanada jest jego kolejną „zdobyczą". Jednak stosunek Francuza wobec Kanadyjczyka był zupełnie inny. Bardziej uczuciowy. Chyba od zawsze Francis, jako jedyny nie mylił Matta z Alfredem, chciał się o niego troszczyć. Chciał być blisko niego. Może była to prawdziwa i głęboka miłość.

A jeśli nie? Taka myśl tkwiła w głowie Kanady, który nie spał już od jakiegoś czasu. Możliwe, że gdyby pokazał mu, że jemu naprawdę zależy to faktycznie mogliby być razem. Z tą optymistyczną myślą w głowie wstał z łóżka i zabrał się za przygotowania.

Francja obudził się znacznie później. Kiedy otworzył oczy zobaczył coś, co przyprawiło go o zawroty głowy (w pozytywnym sensie!). Tuż przed nim stał Kanada. Trzymał tacę, a na niej parujący talerz własnoręcznie robionych, ciepłych naleśników z syropem klonowym i kubek świeżej kawy. A jakby tego było mało, miał na sobie tylko koronkowy fartuszek i płonął czerwonym rumieńcem. Wyglądał rozkosznie! Francis nie mógł oderwać wzroku, co tylko bardziej zawstydzało Kanadę.

- D-Dzień d-dobry - powiedział cichutko.

- Dzień dobry - odpowiedział Francis, zbierając szczękę z podłogi.

Jak to miał w zwyczaju Francja, dał się owładnąć emocjom i rzucił się na Matta, obcałowując go całego, a jednocześnie zbijając talerz z naleśnikami.

- Och, wybacz! Wyglądałeś tak uroczo, że nie mogłem się powstrzymać! - Usprawiedliwiał się Francuz.

- N-nic ni szkodzi - odpowiedział Kanada sprzątając podłogę.

Francja schylił się by mu pomóc. Kiedy wszystko posprzątali, Francis ponownie się odezwał.

- Jeszcze raz przepraszam. Chodźmy teraz zrobić jeszcze jedną porcję - mówiąc to, chwycił Kanadę za pośladek i ruszyli do kuchni.

Gwoli ścisłości, wcale nie nowa porcja naleśników zaprzątała w tej chwili umysł Francuza.

PorankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz