x rozdział 14

1.2K 88 18
                                    

Justin
Rok 2000

Był piękny poranek słonecznego lata. Zaledwie 8-letni chłopiec o intensywnie brązowych oczach i jasnych jak pszenica włosach, uśmiechnięty siedział na drewnianym ganku przed domem. Niestety nie był to śliczny domek obity białymi deskami, niczym z bajki . Nie. Była to niewielka podłużna chata z cegieł i brazowego dachu, wciśnięta pomiędzy inne rudery, ulic Harlemu.

Chłopiec nie pochodził z bogatej rodziny, matka pracowała całymi dniami jako pokojówka a ojciec naprawiał auta za psie pieniądze . Za dnia wszystko było pieknie. Kochająca się rodzina, wspólne kolacje przy stole i dużo radości.

Lecz gdy Bena wyrzucono z pracy za picie w warsztacie , ich życie spadło na dno. Rose musiała brać dodatkowe zmiany przez co była zmuszona wracać do domu w godzinach wieczornych. Bezrobotny ojciec Justina gdy tylko natrafił na okazje postanowił wszystkie zaoszczędzone pieniądze przepuścić na alkohol i hazard.

Za dnia oczywiście Rose udawała, że wszystko jest w pożądku by tylko chłopiec nie patrzył jak stacza sie jego ojciec. I wtedy, gdy Justin szedł spać do życia budziły się prawdziwe problemy. Ben potrafił wracać do domu po 22 śmierdzący alkoholem i wciąż lepki od potu kochanki. A wtedy zaczynali się porządnie kłócić.
-Ty sukinsynie! Łajdaku! Jak mogłam cię kochać?!- krzyczała prawie dławiąc się swoimi łzami.

Biedny chłopiec zamiast spać siedział pod drzwiami i nasluchiwał kłótni rodziców, cicho łkając w poduszkę.
Mała główka wręcz pulsowała mu z bólu i rozpaczy a serce łomotało z niebezpieczną prędkością . Od jakiegoś czasu, gdy zaczął zauważać sytuację w domu, wszystko odbijało się problemami w szkole. Stał się cichy i nieśmiały przez co był idealną ofiarą do wyzwisk i drwin ze strony kolegów.

Gdy usłyszał pierwszy huk, serce podskoczyło mu do gardła. Tak strasznie się bał. Później kolejny huk sprawił, że chłopiec musiał zatkać sobie uszy trzęsącymi się rączkami. Nogi miał skulone prosto pod brodę a kolana mokre od słonych łez. Bujał się do przodu i do tyłu szeptając zadławionym głosem: - proszę przestańcie, mamusiu, tatusiu, proszę

Ile jeszcze cierpienia mogło spotkać tego biednego chłopca?

Po kilku dniach problemy ucichły. Pewnego ranka Ben podarował chłopcu mały samochodzik marki bmw i obiecał że jak tylko odwiedzi mamę w pracy to zbierze go na wycieczkę. Już wtedy coś było nie tak. Cienka skóra na twarzy ojca była mocno pomarszczona , wory pod oczami były tak duże jak by nie spał od kilki dni. Oczy miał mocno przekrwione a wzrok szalony. Nie był tym samym mężczyzną którego pokochała piękna i młoda dziewczyna z ambicjami. Teraz miał 32 lata a wyglądał na 46.

Chwiejnym krokiem oddalił się od chłopca i lekko poprawił metalowy przedmiot ukryty pod jego dresową kurtką. Wczorajszego wieczora stara znajoma Vera podała mu coś nowego. Zamiast zwykłych tabletek sprzedała mu fiolke z białym płynem i strzykawke. Ben był wniebowziety. Heroina podana podana prosto do żył działała szybko i potrafiła czynić cuda. W mgnieniu oka zapominało się o problemach i przenosiło do świata pełnego możliwości.
Od dawna Ben czuł, że gdy on ciężko chorował jego żona bździła się z tym bogatym rozwodnikiem, któremu sprzatała dom. No bo co innego było powodem dla, którego nie chciała dawać mu dupy. Była jego żoną więc powinna być na niego gotowa kiedy tylko będzie miał ochotę, gdyż dziwki z ulicy zaczęły za bardzo się cenić a on potrzebował rozrywki.

Narkotyk , który sprzedała mu Vera był świetny. Ben był na tyle pewny siebie by pójść tam i odstrzelić łeb frajerowi , który miał szczelność posuwać jego kobiete.

-Powiedz mi Rose, co taka piękna kobieta jak ty robi z takim nieudacznikiem jak twój mąż? - czułym gestem przejechał ręką po jej porcelanowym policzku. Jerry od bardzo dawna podkochiwał się w swojej pokojówce. Była to najcudowniejsza kobieta jaką spotkał. Delikatna twarz, mały nosek, jasne falowane włosy do ramion i te hipnotyzujące brązowe oczy, które mogły skrywać więcej tajemnic niż mogło by się wydawać. Nie raz musiał pocieszać zranioną kobietę, która była na tyle zrozpaczona by wypłakiwać się w ramię innego mężczyzny. Jednakże nigdy na tyle by pójść z nim do łóżka. Aż do tego dnia.

-Kocham cię . Chcę abyś była moją żoną i pozwoliła mi się kochać do końca naszych dni - gdy ujrzał cień blasku w smutnych oczach Rose nie mógł dłużej czekać i z pasją wpił się w jej malinowe usta. Gdy poczuł, że kobieta nie ma zamiaru go odepchnąć, zaczął ją całować bardziej namiętnie co powoli przeradzało się w porządnie.

Rose, która od kilku miesięcy nie miała stycznosci z dotykiem mężczyzny poczuła jak dreszcz paraliżuje jej ciało przez co nie była w stanie powiedzieć : nie. W końcu uległa, oddając pocałunki z równym zaangażowaniem. Wtedy uznała, że Jerry to będzie dobry wybór . Zabierze Justina, rozwiedzie się z Benem i rozpocznie nowe życie u boku czułego mężczyzny.
W krótce na potwierdzeniem jej słów był intensywny spazm oddania który ogarnął jej ciało przy ostatnim pchnięciu. Zmęczona stosunkiem przytuliła się do gołej klatki piersiowej Jerrego i przymknęła powieki.

Pierwszy raz od bardzo dawna czuła się taka szczęśliwa i taka bezpieczna.

Po niecałych pięciu minutach Ben dostał się do domu adwokata i od razu rzucił na poszukiwanie sypialni. Gdy w końcu znalazł się pod dużymi drzwiami, lekko rozpinął bluzę i wyciągnął pistolet. Mieszanka alkoholu, heroiny i adrenaliny przyćmiła całkowicie zdrowy rozsądeķ i nakazywała cicho: -zalatw tą gnide. Czym prędzej wskoczył do pokoju i zastał to czego się spodziewał. Parę nagich kochanków okrytych jedynie jedwabną kołdrą. Złość i gniew zaczeła potęgować działanie narkotyków.

Tego dnia zgineły 3 osoby. Rose Bieber, Jerry Schmit i samobójca Ben Bieber. Widok zakrwawionej kobiety, którą niegdyś kochał nad życie otrzeźwił mu umysł. Przez dobre kilka minut płakał jak małe dziecko nad popełnionym morderstwem. W końcu nie wytrzymał i postanowił zakończyć swój marny żywot.

Przez kilka godzin mały blondynek wciąż sam bawił się nowym samochodzikiem. Czekał tylko aż wróci jego tata z mamą i pojadą razem na obiecaną wycieczkę. Piękna pogoda mogła być tylko zwiastunem poprawienia się sytuacji w domu. Kolejne godziny mijały nieublagalbie a słońce powoli za chodziło. Justin już nie był uśmiechnięty a pierwsze łzy spływały mu po policzkach. Jak tata mógł go zostawić samego na tyle godzin przed domem. Gdy ujrzał na ulicy grupkę ciemno skórych młodzieńców szybko złapał auto pod pache. Mama zawsze ostrzegała go by w takiej sytuacji szybko uciekał do domu gdyż w tej dzielnicy roiło się od gangsterow i innych podejrzanych typków. Więc czym prędzej schował się do domu i położył na starej kanapie. Pomyślał, że gdy się zdrzemnie zaraz przyjdą rodzice i wszystko będzie w porządku.

21:43

- Hej mały! Ty jesteś Justin? Nazywam się Samanta Brooks i jestem komendantem Policji w NY


♥♥♥

Wiem, że rozdział miał być wczoraj ale niestety nie spodziewałam się, że nagle skończy mi sie internet w tel xd

Wiec jak wam sie podoba?
Postanowiłam, że rozdziały będą trochę inne abyście mogły lepiej poznać przeszłość naszych bohaterów.
Tak więc gwiazdujcie i komentujcie :)

30 like -> next :*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dill Gang || Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz