Rozdział 5

50 6 0
                                    

Obudziłam się z ciężkim westchnieniem byłam zmęczona kłamliwymi szujami. Dobijało mnie ,że zaczynało się tak fajnie...a skończyło wiecie jak...
Poszłam ubrana już do kuchni przywitać się z mamą ,która robiła śniadanie.
-Hej mamo.
-Cześć skarbie, chcesz trochę?-zapytała lekko zaspana.
-Nie,dziękuje.-powiedziałam z wyrzutem.
-Kochanie wczoraj ledwo zjadłaś obiad ,dzisiaj nie chcesz śniadania. Co ci jest?
-Nic.
-To dlaczego nic nie jesz?-spojrzała na mnie ze znakiem zapytania wyrysowanym na twarzy.
-Bo nie mam ochoty...-byłam wpatrzona w blat.
-A co robiłaś w nocy?-nieodzywałam się.
-Spałam.
-Dlaczego wywołujesz wymioty?-zapytała zmartwiona.
-Daj mi spokój.-wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Nie zabierałam telefonu. Po prostu wyszłam. Łzy leciały mi same ,niczym groch. Biegłam nie wiem gdzie,dla mnie to nie miało znaczenia. Chciałam uciec z tego świata,od ludzi mówiących o mnie grubas,dziwadło.
Po godzinie łażenia zorientowałam się ,że się zgubiłam. Próbowałam układać sobie przebytą drogę.
Usłyszałam za sobą jakiegoś mężczyznę. Był pijany i to było widać.
-Hej ty! -udawałam,że nie widzę go. Wtedy chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
-Proszę mnie zostawić! -warknęłam. Zaczął mnie macać tam gdzie nie powinien. Próbowałam go odpychać ale on był zbyt silny. Nagle zza rogu wyłonił się Joe. Odpychając go po czym uderzając go pięścią w twarz.
Powoli wstałam i patrzyłam się w panice nie wiedząc co robić. Facet leżał i zwijał się z bólu. Byłam w szoku. Joe do mnie podszedł i dał mi kurtkę.
-Nic ci się nie stało?-zapytał zmartwiony-Weź proszę ,ogrzej się.
-Nie,ja muszę wracać.
-Chodź pójdziemy do mnie. Zrobię ci herbatę ,odpoczniesz i zawiozę cię do domu.
-Ja...nie powinnam.
-Proszę ,nie chcę żeby rodzice widzieli cię w takim stanie.-przytaknęłam.
Idąc do niego czułam się okropnie. Co jeśli on to robi z litości?

"Inna"|D.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz