Obudziłam się z ciężkim westchnieniem byłam zmęczona kłamliwymi szujami. Dobijało mnie ,że zaczynało się tak fajnie...a skończyło wiecie jak...
Poszłam ubrana już do kuchni przywitać się z mamą ,która robiła śniadanie.
-Hej mamo.
-Cześć skarbie, chcesz trochę?-zapytała lekko zaspana.
-Nie,dziękuje.-powiedziałam z wyrzutem.
-Kochanie wczoraj ledwo zjadłaś obiad ,dzisiaj nie chcesz śniadania. Co ci jest?
-Nic.
-To dlaczego nic nie jesz?-spojrzała na mnie ze znakiem zapytania wyrysowanym na twarzy.
-Bo nie mam ochoty...-byłam wpatrzona w blat.
-A co robiłaś w nocy?-nieodzywałam się.
-Spałam.
-Dlaczego wywołujesz wymioty?-zapytała zmartwiona.
-Daj mi spokój.-wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Nie zabierałam telefonu. Po prostu wyszłam. Łzy leciały mi same ,niczym groch. Biegłam nie wiem gdzie,dla mnie to nie miało znaczenia. Chciałam uciec z tego świata,od ludzi mówiących o mnie grubas,dziwadło.
Po godzinie łażenia zorientowałam się ,że się zgubiłam. Próbowałam układać sobie przebytą drogę.
Usłyszałam za sobą jakiegoś mężczyznę. Był pijany i to było widać.
-Hej ty! -udawałam,że nie widzę go. Wtedy chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
-Proszę mnie zostawić! -warknęłam. Zaczął mnie macać tam gdzie nie powinien. Próbowałam go odpychać ale on był zbyt silny. Nagle zza rogu wyłonił się Joe. Odpychając go po czym uderzając go pięścią w twarz.
Powoli wstałam i patrzyłam się w panice nie wiedząc co robić. Facet leżał i zwijał się z bólu. Byłam w szoku. Joe do mnie podszedł i dał mi kurtkę.
-Nic ci się nie stało?-zapytał zmartwiony-Weź proszę ,ogrzej się.
-Nie,ja muszę wracać.
-Chodź pójdziemy do mnie. Zrobię ci herbatę ,odpoczniesz i zawiozę cię do domu.
-Ja...nie powinnam.
-Proszę ,nie chcę żeby rodzice widzieli cię w takim stanie.-przytaknęłam.
Idąc do niego czułam się okropnie. Co jeśli on to robi z litości?
CZYTASZ
"Inna"|D.L.
Teen FictionCzy można być innym nie będąc tym samym ocenianym przez innych? Zgadnijcie...to jest nie możliwe. Nie jestem ładna, towarzyska ,stylem też trochę odbiegam od moich rówieśników. Czy uda mi się znormalnieć?