Rozdział 13

42 5 0
                                    

Wczorajsza randka ,chyba każda dziewczyna chciała by być tak rozpieszczana przez przystojnego,miłego chłopaka. Nie zapomnę tego dnia. Najlepszy dzień w moim życiu.
Dzisiaj miałam zamiar wybrać się do babci. Wypić herbatę ,pogadać. Wygadam się jej trochę to zrobi mi się lżej ,może. Nie wiem i nie obchodziło mnie to musiałam z kimś pogadać od serca. O godzinie 12 pojechałam na rowerze ubrana w jeansy ,bluzkę z napisem "4 EVER" na którą założyłam moją ulubioną szarą bluzę i trampki oczywiście. Miałam słuchawki w uszach,tak mogłam skupić się na ulubionych piosenkach. Droga zajęła mi 25 minut.
Przed wejściem do środka zapukałam aby nie wyjść na chamską osobę. Babcia z entuzjazmem przywitała mnie w salonie.
-Demi skarbie! Siadaj kochanie zrobię ci herbaty i mam ciasto.-usiadłyśmy z herbatą i ciastem przy babci ulubionym stole.
-Babciu przyszłam aby...no po prostu muszę się komuś wygadać. Ostatnio miałam sprzeczkę z mamą.
-O co?-wzięła łyk herbaty.
-Bo ona nie zachowuje się jak matka ,dla niej praca jest na pierwszym miejscu. Nie ma dla mnie czasu. Tata nadrabia za siebie i za nią.
-Ojejku skarbie to przykre może powinnam z nią porozmawiać...
-Nie lepiej nie...będę miała kolejną edycję Gwiezdnych Wojn.-obie się zaśmiałyśmy.
Po wizycie u babci pożegnałam ją przed furtką i miałam jechać kiedy zdjął mi się łańcuch. Nie no świetnie ,po prostu teraz to dowaliłaś. Nie umiem go zakładać ,żeby pojawił się jakiś cud. Próbowałam dwie minuty zakładać ten łańcuch,nagle w tle usłyszałam głos ,dobrze mi znany.
-Demi ,pomóc ci? -zapytał ubrany w dresy,biały t-shirt i adidasy. Spojrzałam zza moich włosów.
-Było by fajnie.-uśmiechnęłam się.
-Nie chciałaś uciec ode mnie ,prawda?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Nie,nie. Po prostu byłam u babci w odwiedzinach. -ułożyłam ręce na klatce piersiowej.
-Jeszcze tu i...gotowe. -przecierał sobie ręce od smaru-Masz coś w planach na dzisiaj?
-Nie. Jakieś propozycję?
-Kino?-pokręciłam przecząco głową.-Park?-zrobiłam minę myślicielki.
-A Pamela nie będzie miała nic przeciwko?
-Jej zawsze coś nie pasuje, nie przejmuj się nią. To może zrobimy przejażdżkę?
-Niezły pomysł.
Po pięciu minutach byliśmy w drodze do Parku. Co chwila się śmialiśmy robiąc różne dziwne rzeczy na rowerach. Będąc już w parku Joe rozłożył koc i usiedliśmy wspólnie. Po chwili siedzenia się do mnie przybliżał.
-Tak zarywasz do każdej?-uśmiechnęłam się.
-Nie do każdej tylko do ciebie Demi. -spojrzał mi w oczy. Chciałam go pocałować co sprzyjało sytuacji bo zbliżał się do mojej twarzy. Było coraz bliżej. Już prawie dotykały się nasze wargi. Kiedy przed nami błyskawicznie pojawiła się Pamela.
-A wy tu? -zapytała sztucznie zaskoczona.
-A ty musisz być tu?-zapytał z ironią Joe.
-Oj daj spokój Joe, taka piękna pogoda posiedze z wami.- czy ja dobrze słyszałam? Posiedze z wami. Trzymajcie mnie. Czy ona musi się wcinać? Nie było bardziej irytującej osoby od niej. Przed półtorej godziny gadała nam o swoich dylematach. Jezu jakie ona miała rozterki życiowe czy wybrać czerwony czy żółty lakier. Ja w pewnej chwili nie wytrzymałam. Joe też już nie mógł milczeć.
-Pamela nie masz koleżanek?
-Braciszku dlaczego taki wredny jesteś?
-Siedzisz tu tak długo że nawet święty by z Tobą nie wytrzymał.
-Która godzina?
-15:30.-odpowiedziałam z westchnieniem.
-Muszę lecieć ,pa.-dobiegła gdzie nawet niewiem gdzie. Ważne,że poszła.
Zaczęłam się śmiać,nawet nie wiem z czego ale te jej kompleksy zaczęły mnie bawić. Joe zauważył.
-Co cię bawi?-uśmiechnął się ze zdziwieniem. Ja śmiałam się głośniej.
-Jak myślisz lepszy czerwony czy żółty lakier?-uśmiechnęłam się do niego.
-Bawi Cię to? -zaczął mnie gilgotać.- A masz za swoje.
-Dobra już stop,już! Joe proszę.-ja leżałam a on był oparty ręką nade mną. Rozejrzał się.
-Twoja siostra obok.-rozejrzał się.
-Gdzie?!-zapytał po czym uśmiechnęłam się.
-Żartowałam.-chwilę patrzyliśmy się w swoje oczy. Potem uśmiechnął się lekko pogłaskał mnie po włosach i pocałował. Ten pocałunek był wspaniały cały świat gdzieś zniknął. Byliśmy tylko on i ja. Nic więcej nie istniało. Potem jeszcze około dwóch godzin leżeliśmy na kocu rozmarzeni. W końcu moje życie nie było takie nudne. Odżyłam. Nie istniało nic innego tylko my i cały świat przed nami.

"Inna"|D.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz