Czwartek. W sobotę randka znaczy spotkanie,nie wiem jak mam to interpretować. Byłam pozytywnie nastawiona,co mnie dziwiło. Coś było ze mną nie tak wcześniej wszystko było dla mnie czarno-białe nic nie miało sensu a od jakiegoś czasu wszystko powoli nabierało kolorów.
W szkole wszystko było w normie,na długiej przerwie usiadłam w stołówce razem z Joe'm jak mi przystało w zwyczaju. Podczas konsumowania zaczął temat.
-Musisz tego spróbować.-podał mi z dłoni kawałek niewidzianego wcześniej dla mnie batonika.
-Nie,dziękuje.-odpowiedziałam wpatrując się w niego.
-Demi ,zjedz coś...
-Jem kanapkę.-wskazałam na jedzenie trzymane w ręku.
-Demi mało jesz i to widać. Martwię się o ciebie.-spojrzał na mnie ponuro.
-Nie musisz radzę sobie świetnie.
-A dlaczego się tniesz?
-Bo to daje mi ulgę.
-W czym?-pokręcił z niedowierzaniem głową.
-W życiu.
-Masz problem...
-O to nie ty powinieneś się martwić,nie sądzisz?- zaczęłam głęboko oddychać tak aby nie wybuchnąć płaczem. Zauważył to.
-Już dobrze,przepraszam.-pogłaskał mnie po ręce co mnie trochę uspokoiło. Spojrzałam na niego po czym spłynęła mi jedna łza ,którą wytarł kciukiem.
Zadzwonił dzwonek.
-Już okej?-zapytał podnosząc mój podbródek. Przytaknełam po czym poszliśmy na lekcje.
Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Nauczyciel brał do odpowiedzi ale na moje szczęście mnie nie zapytał. Nauczyciel od fizyki był wysoki ,szczupły i wymagający. Czasami kiedy nas pytał miałam wrażenie ,że się na nas mści za swoje rutynowe,nudne życie.
***
Po lekcjach Joe zaprosił mnie do kawiarni na co z chęcią się zgodziłam. Droga trwała dobre 10 minut ,w trakcie oczywiście rozmawialiśmy. Kiedy weszliśmy usiedliśmy w prawym rogu. Podeszła do nas młoda kelnerka ,średniego wzrostu,brunetka z loczkami. Wyraźnie było widać,że próbuje go poderwać. Na mnie nie zwracała uwagi.
-Hej, co podać?-patrzyła się na niego przegryzając wargę. On patrzył się w menu a potem na mnie.
-Co chcesz Demi?-spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Ja cappuccino.
-To poprosimy dwa cappuccina.-odłożył kartę a ja rozglądałam się po kawiarni.-Byłaś tu kiedyś?
-Nie ale ładnie tu jest.-uśmiechnęłam się lekko. Położył swoją dłoń na moją.
-Masz...blizny...-spuściłam wzrok w podłogę. -Od kiedy to robisz?
-Od kiedy mam 12 lat.
-Nadal to robisz?-zapytał z bólem na twarzy.
-Staram się tego nie robić ale kiedy mam załamkę to robię to odruchowo,nie kontroluję tego. -opuściłam ramiona w dół.
Trwała chwila ciszy. Podeszła do nas kelnerka z naszym zamówieniem.
-Proszę bardzo ,jest jeszcze ciasto na koszt firmy,proszę.-robiła flirciarskie spojrzenie do Joe'a co zaczęło mnie denerwować. Joe podziękował po czym ona poszła. Nie mogłam wytrzymać i powiedziałam co sądzę.
-Podobasz się jej.-posłodziłam cappuccino.
-Ja? -prychnął.
-Widać jak na ciebie patrzy.-spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
-Zazdrosna?
-Nie ,po prostu...mówię.-nie wiedziałam jak mam wybrnąć,rzeczywiście może trochę byłam zazdrosna. Za nic w życiu się nie przyznam.
-Ok.-cały czas miał na sobie ten uśmieszek. Chyba dostałam wypieków. Rumieńce jak one mnie wkurzały ,do niebieskich prostych włosów i moich brązowych oczów niepasowały. Z resztą kelnerki patrzyły na mnie jak na dziwaka z kosmosu. Czułam się trochę niekomfortowo. Joe jednak traktował mnie jak normalną dziewczynę od pierwszego momentu. Coś wyrwało mnie z rozmyślań.
-Demi chcesz coś jeszcze?-spojrzałam na niego omotana.
-Nie ,dzięki.
-O czym tak rozmyślałaś?
-Nie ważne. Mogę ci zadać pytanie?
-Zaczynam się bać.-uśmiechnął się.-Dawaj.
-Jest tyle dziewczyn w szkole a zagadałeś do mnie. Po prostu chcę wiedzieć...dlaczego?
-Staram się nie oceniać ludzi po pozorach czy po wyglądzie. Ciebie polubiłem od razu. A dziewczyny w szkole są puste i wredne. Lubię jak się uśmiechasz i dostajesz rumieńców wyglądasz wtedy tak słodko jak teraz.-patrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Czy to było wyznanie? Już ci się wyobraźnia odzywa dziewczyno.- A co cię we mnie irytuje?
-Mogłabym wymieniać godzinami. Żartuje.-uśmiechnęłam się.- Bardziej lubię gdy się denerwujesz przed czymś wtedy jesteś taki słodki.- nieśmiale się uśmiechnął-Przesadziłam?-zrobiłam głupią minę. Zaśmiałaliśmy się oboje.- Dziękuje za kwiaty.-przegryzł wargę i spojrzał na mnie z uśmiechem.
***
Po pobycie w kawiarni odprowadził mnie do domu. Weszłam do domu w dobrym humorze. W pokoju wzięłam prysznic i w ręczniku poszłam do pokoju się przebrać. Słuchałam muzyki na słuchawkach przez godzinę. Potem poszłam do kuchni coś zjeść. Zrobiłam sobie tosty ,jedząc je do kuchni wszedł tata.
-Jak tam kochanie?
-Dobrze.
-Zakochana?
-Niee.
-Jasne...to widać po oczkach.
-A nawet jeśli może on po prostu nie traktuje mnie poważnie.
-Jak ma na imię?
-Joe.-odłożyłam talerz do zlewu.
-Zapytaj kogoś z jego znajomych.-zapytać się Pameli ,wolałam popełnić samobójstwo.
-Taa gdyby tak łatwo było się z nimi dogadać.-założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Warto próbować kochanie.
-Dzięki tato ,ja pójdę do pokoju. Kocham cię.-pocałowałam go w policzek po czym poszłam do pokoju.
Coraz bardziej odczuwam jego uczucia. Jednak czy to nie moja naiwność. Ten dzień mogłam zaliczyć do jednych z moim najlepszych w życiu.
CZYTASZ
"Inna"|D.L.
Genç KurguCzy można być innym nie będąc tym samym ocenianym przez innych? Zgadnijcie...to jest nie możliwe. Nie jestem ładna, towarzyska ,stylem też trochę odbiegam od moich rówieśników. Czy uda mi się znormalnieć?