Rozdział 10

48 4 1
                                    

Czwartek. W sobotę randka znaczy spotkanie,nie wiem jak mam to interpretować. Byłam pozytywnie nastawiona,co mnie dziwiło. Coś było ze mną nie tak wcześniej wszystko było dla mnie czarno-białe nic nie miało sensu a od jakiegoś czasu wszystko powoli nabierało kolorów.
W szkole wszystko było w normie,na długiej przerwie usiadłam w stołówce razem z Joe'm jak mi przystało w zwyczaju. Podczas konsumowania zaczął temat.
-Musisz tego spróbować.-podał mi z dłoni kawałek niewidzianego wcześniej dla mnie batonika.
-Nie,dziękuje.-odpowiedziałam wpatrując się w niego.
-Demi ,zjedz coś...
-Jem kanapkę.-wskazałam na jedzenie trzymane w ręku.
-Demi mało jesz i to widać. Martwię się o ciebie.-spojrzał na mnie ponuro.
-Nie musisz radzę sobie świetnie.
-A dlaczego się tniesz?
-Bo to daje mi ulgę.
-W czym?-pokręcił z niedowierzaniem głową.
-W życiu.
-Masz problem...
-O to nie ty powinieneś się martwić,nie sądzisz?- zaczęłam głęboko oddychać tak aby nie wybuchnąć płaczem. Zauważył to.
-Już dobrze,przepraszam.-pogłaskał mnie po ręce co mnie trochę uspokoiło. Spojrzałam na niego po czym spłynęła mi jedna łza ,którą wytarł kciukiem.
Zadzwonił dzwonek.
-Już okej?-zapytał podnosząc mój podbródek. Przytaknełam po czym poszliśmy na lekcje.
Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Nauczyciel brał do odpowiedzi ale na moje szczęście mnie nie zapytał. Nauczyciel od fizyki był wysoki ,szczupły i wymagający. Czasami kiedy nas pytał miałam wrażenie ,że się na nas mści za swoje rutynowe,nudne życie.
***
Po lekcjach Joe zaprosił mnie do kawiarni na co z chęcią się zgodziłam. Droga trwała dobre 10 minut ,w trakcie oczywiście rozmawialiśmy. Kiedy weszliśmy usiedliśmy w prawym rogu. Podeszła do nas młoda kelnerka ,średniego wzrostu,brunetka z loczkami. Wyraźnie było widać,że próbuje go poderwać. Na mnie nie zwracała uwagi.
-Hej, co podać?-patrzyła się na niego przegryzając wargę. On patrzył się w menu a potem na mnie.
-Co chcesz Demi?-spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Ja cappuccino.
-To poprosimy dwa cappuccina.-odłożył kartę a ja rozglądałam się po kawiarni.-Byłaś tu kiedyś?
-Nie ale ładnie tu jest.-uśmiechnęłam się lekko. Położył swoją dłoń na moją.
-Masz...blizny...-spuściłam wzrok w podłogę. -Od kiedy to robisz?
-Od kiedy mam 12 lat.
-Nadal to robisz?-zapytał z bólem na twarzy.
-Staram się tego nie robić ale kiedy mam załamkę to robię to odruchowo,nie kontroluję tego. -opuściłam ramiona w dół.
Trwała chwila ciszy. Podeszła do nas kelnerka z naszym zamówieniem.
-Proszę bardzo ,jest jeszcze ciasto na koszt firmy,proszę.-robiła flirciarskie spojrzenie do Joe'a co zaczęło mnie denerwować. Joe podziękował po czym ona poszła. Nie mogłam wytrzymać i powiedziałam co sądzę.
-Podobasz się jej.-posłodziłam cappuccino.
-Ja? -prychnął.
-Widać jak na ciebie patrzy.-spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
-Zazdrosna?
-Nie ,po prostu...mówię.-nie wiedziałam jak mam wybrnąć,rzeczywiście może trochę byłam zazdrosna. Za nic w życiu się nie przyznam.
-Ok.-cały czas miał na sobie ten uśmieszek. Chyba dostałam wypieków. Rumieńce jak one mnie wkurzały ,do niebieskich prostych włosów i moich brązowych oczów niepasowały. Z resztą kelnerki patrzyły na mnie jak na dziwaka z kosmosu. Czułam się trochę niekomfortowo. Joe jednak traktował mnie jak normalną dziewczynę od pierwszego momentu. Coś wyrwało mnie z rozmyślań.
-Demi chcesz coś jeszcze?-spojrzałam na niego omotana.
-Nie ,dzięki.
-O czym tak rozmyślałaś?
-Nie ważne. Mogę ci zadać pytanie?
-Zaczynam się bać.-uśmiechnął się.-Dawaj.
-Jest tyle dziewczyn w szkole a zagadałeś do mnie. Po prostu chcę wiedzieć...dlaczego?
-Staram się nie oceniać ludzi po pozorach czy po wyglądzie. Ciebie polubiłem od razu. A dziewczyny w szkole są puste i wredne. Lubię jak się uśmiechasz i dostajesz rumieńców wyglądasz wtedy tak słodko jak teraz.-patrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Czy to było wyznanie? Już ci się wyobraźnia odzywa dziewczyno.- A co cię we mnie irytuje?
-Mogłabym wymieniać godzinami. Żartuje.-uśmiechnęłam się.- Bardziej lubię gdy się denerwujesz przed czymś wtedy jesteś taki słodki.- nieśmiale się uśmiechnął-Przesadziłam?-zrobiłam głupią minę. Zaśmiałaliśmy się oboje.- Dziękuje za kwiaty.-przegryzł wargę i spojrzał na mnie z uśmiechem.
***
Po pobycie w kawiarni odprowadził mnie do domu. Weszłam do domu w dobrym humorze. W pokoju wzięłam prysznic i w ręczniku poszłam do pokoju się przebrać. Słuchałam muzyki na słuchawkach przez godzinę. Potem poszłam do kuchni coś zjeść. Zrobiłam sobie tosty ,jedząc je do kuchni wszedł tata.
-Jak tam kochanie?
-Dobrze.
-Zakochana?
-Niee.
-Jasne...to widać po oczkach.
-A nawet jeśli może on po prostu nie traktuje mnie poważnie.
-Jak ma na imię?
-Joe.-odłożyłam talerz do zlewu.
-Zapytaj kogoś z jego znajomych.-zapytać się Pameli ,wolałam popełnić samobójstwo.
-Taa gdyby tak łatwo było się z nimi dogadać.-założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Warto próbować kochanie.
-Dzięki tato ,ja pójdę do pokoju. Kocham cię.-pocałowałam go w policzek po czym poszłam do pokoju.
Coraz bardziej odczuwam jego uczucia. Jednak czy to nie moja naiwność. Ten dzień mogłam zaliczyć do jednych z moim najlepszych w życiu.

"Inna"|D.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz