Szłam za Oleandrem oniemiała oglądając wszystkie cuda architektury Libianu. Podziwiałam budynki ze złota i szkła, latające pojazdy przypominające łodzie, auta w kształcie strzały, rzeźby i parki. Wszystko co tylko mogło było złote. Lampy, hydranty, klamki, ramy okienne czy też obuwie. Świat Oleandra był bez wątpienia geniuszem.
-Wszystko jest złote - powiedziałam wskazując palcem kobietę o wrzosowej skórze na której ciele wisiała biała szata przepasana w pasie złotym pasem, butami na złotej platformie i nie zgadniecie jakiej opasce. Złotej.
-Bogato, prawda? - król uśmiechnął się do mnie dumnie przez co wyglądał przystojnie. Był przystojny, charyzmatyczny i pewny siebie, ale był również królem Libianu, który pozbawił mnie mocy.
-Dlaczego tak jest?
-Od dziecka moi ludzie uczą się alchemii, a jak wiesz złoto jest bardzo dobrym materiałem. Po co niszczyć lasy skoro możemy przetwarzać złoto?
-Niesamowite - przyznałam -Pewnie nie macie tu złodziei - rozejrzałam się po placu wybrukowanym piaskowcem -Chyba, że z innych światów.
-Jesteś bystra - pochwalił mnie -Zdarzają się tacy, ale jak byłaś świadkiem niewielu może przejść przez bramę zanim zostanie schwytany.
-Właśnie - podeszłam do niego -Jak dowiedziałeś się tak szybko o moim przybyciu.
-Jestem po pierwsze królem. Nic nie umknie mojej uwadze - dłonią zatoczył krąg pokazując swoich rogatych poddanych, którzy na jego widok kłaniali się i witali go z radością -A po drugie zanim przekroczyłaś pierwszą bramę dostałem sygnał, że istota o złej magii chce przejść do Libianu. Od razu przybyłem by cię powitać, Tarenio.
-Przerażasz mnie - pokręciłam głową z uznaniem. Na to jedynie się zaśmiał dalej prowadząc mnie do białego pałacu o kształcie surowego kryształu wznoszącego się do nieba. Od jego ścian i okien odbijały się promienie południowego słońca, które wysmuklało sylwetkę majestatycznego budynku.
-Witaj w moim domu - powitał mnie wskazując ścieżkę prowadzącą do olbrzymich wrót przed którymi stało dwóch strażników ubranych w beżowe uniformy i czarne berety. Okej z modą jest u nich krucho. Przynajmniej Oleander jak na króla przystało był ubrany przyzwoicie w białą koszulę, bryczesy o militarnym zielonym kolorze i wysokie buty do jazdy konno.
-Jak miło - skrzywiłam się -A nie powinnam trafić do więzienia?
-Jesteś wysoko urodzoną córką i potencjalnie moją narzeczoną więc nie wypada mi zamykać cię w lochu - na jego słowa przesiąknięte pewnością siebie zatrzymałam się w miejscu jak wmurowana.
-Potencjalna narzeczona?!
-Dokładnie. Jak wiesz twoi rodzice sugerowali bym poprosił cię oficjalnie o rękę by dopełnić zjednoczenia między naszymi światami.
-Ja na nic takiego nie zgadzałam się - obronnym gestem uniosłam dłonie do góry -Nie możesz mi nic zrobić!
-To oczywiste. Jestem dżentelmenem - położył dłoń na moim krzyżu ciągnąc do przodu.
-Panie! Witaj z powrotem! - jeden z strażników wystąpił na przód kłaniając się nisko.
-Vinne, Arole poznajcie Tarenię Hern naszego gościa - przedstawił mnie nie opuszczając choć na chwile tego ciepłego uśmiechu. Bez wątpienia królewską charyzmę posiadał od urodzenia.
-Witamy, pani - ukłonili się lekko z szacunkiem, na który definitywnie nie zasługiwałam.
-Nie rozumiem czemu to robisz - naburmuszona ruszyłam za nim do magicznego pałacu.
CZYTASZ
✴ Glardion✴
FantasyTara po powrocie do Glardionu marzy jedynie o samotności i wolności z dala od reguł panujących w Królestwie. Niestety droga do szczęścia jest kręta i usłana niespodziankami. Zanim wkroczy na nią musi zmierzyć się z trzema przeciwnościami losu. *Le...