rozdział 8

290 27 6
                                    

100% z ustnego polskiego!!!! OMG ;3 jeszcze tylko ustny angielski w poniedziałek i wracam do pisania z kopyta ♥ *

-Tara! - jęknął Rainer, którego zaciągnęłam za sobą do ogrodów by na spokojnie przedyskutować mój zaiste beznadziejny plan, który wytoczyłam na światło dzienne bez przemyślenia jakie może to mieć konsekwencje. Ok. Miał być taki efekt, ale nie sądziłam, że aż tak dobije mnie to. Ich miny były przekomiczne nikt nie mógłby się z tym nie zgodzić, reakcje również.

-No to? - uniosłam na niego wzrok siadając na białej ławeczce w tandetnej altance niemal wyciętej z planu beznadziejnego romansidła.

-Dowaliłaś im stara - pokiwał głową chodząc z kąta w kąt. -Ale - wystawił w moją stronę palec -Jesteś pewna?

-Nie. To było pod wpływem chwili! Zazwyczaj wtedy nie myślę tylko mówię.

-No to idź powiedz, że jednak się rozmyślasz - zasugerował z kieszeni bluzy wyjmując batonik czekoladowy.

-W życiu! Jestem na to zbyt dumna - wyrwałam mu smakołyk ignorując złość w błękitnych tęczówkach wróża -Ale z drugiej strony to jest genialne. A do ślubu nie dojdzie pod moją obecność bo nas już tu nie będzie - wzniosłam spojrzenie na ciemne bezgwiezdne niebo.

-A co gdy nie uda ci się osiągnąć celu? I będziesz musiała na to wszystko patrzeć?

Tupnęłam nogą zła.

-Wolę jak gadasz bzdury, a nie dajesz mi życiowe rady.

-Żeby potem nie było. A wracając do bzdur... Kto to Oleander?

-Poważnie? Oleander do król Libianu, najsilniejszego wymiaru zaraz po Glardionie - ugryzłam batonik uprzednio pozbywając się papierka.

-Czyli ma rogi?! - podekscytowany podskoczył w miejscu wyczekując na moją odpowiedź.

-Nigdy nie widziałeś libianczyka?

-Nie - pokręcił głową.

-A więc tak, ma rogi.

-Rawr, taki byczek z niego, co? - poruszył zabawnie brwiami na co jedynie wywróciłam oczyma zdegustowana.

-Rainer, lecz się. Na nogi bo na głowę za późno - zgniotłam w dłoni papierek od batonika nie spuszczając karcącego wzroku z wróża.

-Ale...

-Na nogi.

-Ale...

-Na nogi!

-Dobra! Niech ci będzie. Co robimy?

Klasnęłam zadowolona, że zmienił temat i wstałam gwałtownie.

-Ty idziesz pilnować moje córki, a ja wybiorę się na spotkanie z dawno niewidzianą osobą.

Zaciekawiony wydął dolną wargę mrugając jak szczeniaczek bylebym wyjawiła mu cel podróży. Zbyłam go opierając się o barierkę kątem oka spoglądając na przepiękny horyzont. Ogród w pałacu Światła był bez wątpienia najpiękniejszy w całym królestwie. Magiczne, pachnące i majestatyczne kwiaty z wszystkich królestw dumnie rosły w ogrodzie tworząc labirynt niesamowitości, którego można było pozazdrościć. Każdego dnia z wielu części Światła zjeżdżali się turyści aby podziwiać widoki. I tak my też mamy takie przyziemne rzeczy jak turystów, muzea czy kina. Może różnią się między sobą, bo w Glardionie nie ma współczesnej techniki i elektryczności w takim stadium jak na Ziemi bo tutaj wszystko napędza magia to i tak spełniają swoje funkcje.

-Kupisz mi coś po drodze? - poprosił.

-Bujaj się - pokazałam mu środkowy palec idąc w stronę pałacu -Może być czekolada?

✴ Glardion✴Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz