VI

938 95 7
                                    

Pik. Pik. Pik. Pik. Pik. Budzik zaczął wystukiwać tak dobrze znany, uprzykrzonyy dzwięk. Gwałtownie poderwałem się z łóżka, nie otwierając oczu. Po omacku wymacałem wyłącznik. Zapanowała cisza. Niechęnie zwlokłem się z łóżka, otworzyłem okno i, na pół nieprzytomny, poszedłem do łazienki. Już ubrany, wziąłem plecak i zszedłem na dół. Wpadłem do kuchni, zgarnąłem tosta ze stołu, poczym wyszedłem, krzycząc na odchodnym "bye". 10 minut później byłem już w szkole.
-A więc zostało mi jeszcze pół godziny. - pomyślałem, kierując się na halę.
Szybko zmieniłem buty i wparowałm do szatni. Nieźle się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem tam Daichiego. Zaraz... Sawamura w prochowcu? Co się tu... Po otrząśnięciu się z szoku, podszedłem do mężczyzny, lecz nim zdążyłem powiedzieć słowo, ten niespodziewanie się odwrócił. Moim oczom ukazała się twarz... Dymitra?! Przetarłem oczy, potem jeszcze raz i następny. Belikov wpatrywał się we mnie tym swoim zabójczym wzrokiem, a następnie powiedział:
-Witaj, Roza.
Czy ja przypominam Rose? Z której niby strony? Chociaż z profilu...? NIE.
-Emmmmm.... Nie? - odpowiedziałem pytaniem na twierdzenie dwudziestoparolatka.
-Nic nie szkodzi, też się nadasz. Przebieraj się.

Yyy... Do czego? Zacząłem się bać. W końcy Belikov był "zdolny".

Nim się obejrzałem, stałem już przed nim przebrany w moje zwyczajne sportowe spodenki i koszulkę z napisem "Karasuno". Jak gdyby nigdy nic ruszyłem za Dymitrem, nagle znajdując się pod samą siatką. Rozejrzałem się. Mężczyznę gdzieś wcięlo. Byłem sam.
-No nic, zacznę ćwiczyć, zanim wybije dziewiąta. - pomyślałem i zmieniłem słowa w czyny. Właśnie miałem po raz n-ty zaserwować, miedy nagle na moim karku poczułem oddech. Oddech pachnący alkoholem i papierosami. Zesztywniałem, jak zawsze w podobnych sytuacjach.
-Witaj, Mała Dampirzyco. - usłyszałem tuż przy uchu.

Czemu, do cholery, wszyscy dzisiaj biorą mnie za dziewczynę?! I czemu to akurat Adrian i Dymitr?! Rose jest naprawdę aż tak zajęta?

W tamtej chwili poczułem coś ostrego na mojej szyi. Ostre jak brzytwa kły wpijały się we mnie, wbijając po same dziąsła. Uchodziło ze mnie coraz więcęj krwi...








I wtedy się obudziłem, dopisałem pod chaotyczną wiadomością.

Enter. Wciąż się śmiejąc, kliknąłem przycisk.

Wiadomość została wyświetlona.

Jej odpowiedź zawierała tylko jedno zdanie, a mimo to sprawiła, że cały dzień minął mi zatrważająco szybko i wesoło. Dosłownie przelecial mi przez palce.

princessofdarkness: Miałeś szczęście, Mała Dampirzyco- kun.

Sugawara Kōshi x OC [CHAT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz