- Nie, ja po prostu z nim rozmawiałam, nic więcej.
- A Potter był zazdrosny o to wasze „tylko rozmawiałam". To musiało wyglądać na coś więcej! – upierała się Dorcas, patrząc na Lily z lekką irytacją.
- Jak dla mnie to mi wyglądało jak... - zaczęła Mary, po czym wzruszyła ramionami. – Zapomniałam tego słowa – uśmiechnęła się rozbrajająco.
-Och, Mary, daj spokój! - Rozdrażnienie Dorcas wyraźnie wzrastało.
Znajdowały się aktualnie w szklarni numer dwa, a profesor Sprout dała im wyjątkowo nudne i piekielnie trudne zadanie. Miały wydobyć jakieś śmieszne strączki z wnętrza jakiejś wielkiej rośliny, której nazwy nie udało im się zapamiętać. Dodatkowo, korzystając z panującego tutaj hałasu, Dorcas upierała się, żeby Lily po raz kolejny przerobiła z nią temat Remusa i zazdrości u Jamesa. Nie dopuszczała przy tym do siebie żadnego z argumentów, którego używała Lily, żeby ją przekonać, że ona i Remus tylko rozmawiali.
- Dość już tych pogaduszek! – Fuknęła na nie profesor Sprout, stając przy nich i obserwując ich pracę.
– Obijacie się, wszyscy już zaczęli i nawet Huncwoci mają już pierwszy strączek!
Rozejrzały się dookoła. Potter miał rozciętą wargę, Remus kilka zadrapań, a Black nadal trzymał kolczyste gałęzie.
- Okej, już zaczynamy!
Odetchnęły głęboko i pochyliły się nad sękatym pniakiem. Ledwo Lily dotknęła go opuszkiem, pieniek natychmiast ożył. Kolczyste gałęzie zaczęły wściekle smagać powietrze. W plątaninie gałązek otworzyła się dziura. Dorcas wyciągnęła szybko rękę, a chwilę później wyjęła małą, pomarszczoną fasolkę.
- Podaj miskę, Lily – poleciła Dorcas.
- A gdzie...
- Och, przy nawozie! - warknęła przyglądając się małej fasolce.
Lily wzięła głęboki oddech i całą siłą woli skupiła się na tym, żeby nie wybuchnąć. Ostatnie dni były dla niej dość trudne. Odkrycie tajemnicy Remusa nie było miłym ani łatwym doświadczeniem. Przyprawiało ją nawet o senne koszmary, a fakt, że nie mogła się tym podzielić z przyjaciółkami tylko pogarszał sprawę. I nie chodziło w sumie o to, że obiecała Remusowi. Lupin sam jej zezwolił na podzielenie się tą tajemnicą. Nie wiedziała tylko, czy chce dziewczyny obarczać czymś tak... mocnym i nieprawdopodobnym. Podeszła do miejsca gdzie stały miseczki i jęknęła w duchu. W jej kierunku zmierzał nie kto inny jak James Potter.
- Co tam, Evans? - rzucił pogodnie, otwierając torbę z nawozem.
- Przywróciło ci mowę? Czy może mówisz tylko wtedy, kiedy słodkiej Elizabeth nie ma obok? – Rzuciła kąśliwie, patrząc na niego ze źle ukrywaną pogardą.
- A co ona ma do tego? – zapytał, nie rozumiejąc.
- Czego chcesz? Nagle ci się przypomniało, że chodzę i oddycham?
- Wiem to od bardzo dawna. Nie jestem idiotą. – odciął się Potter.
- Niestety miałam okazję się o tym przekonać. Przypominasz się w dość wkurzający sposób. Nadal się zastanawiam, czego chcesz? – rzuciła ostro, porzucając na dobre te wszystkie gierki.
- Chciałem porozmawiać. Nic więcej.
Wybuchła głośnym, sarkastycznym śmiechem.
- My nie mamy, o czym rozmawiać - rzuciła, ucinając temat.
YOU ARE READING
Wspomnienia Lily Evans
RomanceTo fan fiction o Huncwotach nie jest mojego autorstwa, ale postanowiłam, że dobrym pomysłem będzie wstawienie go na wattpad, żeby więcej osób mogło dowiedzieć się o tym na prawdę genialnym opowiadaniu. Zapraszam do czytania.