Ten rozdział dedykuję mojej BFF Julce,wiesz o co chodzi młotku,więc masz i się ciesz 😂.
Nazywam się Harley Nerfly jestem siedemnastoletnią pospolitą amerykanką,jakich wiele.Nie jestem nikim szczególnym i na ulicy dosłownie wtapiam się w tłum.
Moje długie za łopatki czarne włosy, pozbawione wyrazu zielone oczy i oliwkowa cera doskonale pełnią rolę "skóry kameleona".
Mieszkam w niedużym domku jednorodzinnym na granicy miasta Nowy York.Uczęszczam do państwowego liceum, oddalonego o 3 przecznice od miejsca mojego zamieszkania.Od roku mieszkam sama.
Moi rodzice zginęli w 2014 roku, gdy miałam zaledwie 6 lat, w czasie brutalnej wojny autobotów z decepticonami. Pracowali w marynarce wojennej i zostali wysłani na front aby walczyć ramię w ramię z samym Optimusem. Byli osłaniani z każdej możliwej strony,lecz nawet tak dobra i wyszkolona obstawa nie była w stanie ochronić ich i siebie przed promieniem świetlnym wystrzelonym przez samego Megatrona.
Był on tak silny że wszystko,co znajdowało się w zasięgu 500 metrów po prostu wyparowało.
Po moich rodzicach nie został nawet ślad.Nic.Po tym zdarzarzeniu stałam się cicha,strachliwa i nieufna.
Jak byłam młodsza ciągle miałam koszmary i wołałam przez sen rodziców.Nie mogłam zrozumieć dlaczego nie przychodzą,czemu mnie opuścili.
W ciągu tych jedenastu lat samotności,zdążyłam się już oswoić z tą sytuacją i nauczyłam się radzić sobie sama.Teraz mam już 17 lat, za niecałe dwa miesiące - osiemnaście.Uwielbiam kolor czarny i praktycznie wszystkie moje ciuchy są w tym kolorze,przez co jestem uważana za "dziecko szatana".
W szkole nie jestem lubiana,zresztą nigdy nie byłam.Nie mam przyjaciół ani nawet znajomych.Ludzie traktują mnie jak powietrze,lub jako kozła ofiarnego.
Moja rodzina nienawidzi mnie od urodzenia, ponieważ jak to mówią "jestem wpadką","wynikiem pękniętej gumki" i "nie powinno mnie tu być".Gdy zmarli moi rodzice babcia z dziadkiem od razu oddali mnie do sierocińca - gdzie znajdowałam się do 16 roku życia.Później przeprowadziłam się do mojego rodzinnego domu w którym aktualnie mieszkam.
Jedynymi osobami które mnie akceptowały byli moi rodzice, mówili że jestem najwspanialszym co mogło im się kiedykolwiek przytrafić i żebym nigdy się nie poddawała..
Muszę przestać,znowu to robię.
Wracam do przeszłości.
Nie mogę.Muszę się powstrzymywać,muszę zapomnieć o tym co było i żyć tym co będzie.***
Beeep beeep beeep bee...CRACK!
Piątek godzina 7:30 - czas przerwać bujanie w obłokach i iść do wypchanej po brzegi dzieciakami szkoły.Wstałam z łóżka i zeszłam po schodach na parter,po drodze zwinęłam zestaw (czarnych oczywiście )ciuchów,plecak i telefon z komody.Wzięłam szybki prysznic,ubrałam się i poszłam do kuchni.Na śniadanie zrobiłam sobię płatki czekoladowe z mlekiem,które odświerzyły stare wspomnienia z rodzicami.Pamiętam jak tata zawsze w piątki sadzał mnie na swoich kolanach,brał garść czekoladowych kulek i wsypywał wszystkie naraz do buzi robiąc przy tym zabawne miny - ktoś pomyślałby pewnie że to głupie,jednak dla mnie jest to jedna z najlepszych chwil w których miałam jeszcze rodziców.
Poczułam jak wielkie łzy spływają mi po policzkach, tworząc na nich mokre smugi.Szybko otarłam je rękawem jednoczsśnie starając się uspokoić.
Po dziesięciu minutach byłam już na tyle opanowana,że uznałam iż jestem w pełni gotowa na kolejny tragiczny dzień w SZKOLE.Droga zazwyczaj zajmuje mi 4 i pół piosenki,ale nie dzisiaj.Zaraz po wyjściu z domu poczułam nieprzyjemne mrowienie na plecach, świadczące o tym że jestem obserwowana.Przypomniałam sobie jak mama uczyła mnie kiedyś jak zachować się w takiej sytuacji - wypuściłam klucze z ręki udając że mi wypadły i schyliłam się po nie.Gdy się podnosiłam delikatnie obróciłam głowę w tył.
Nikogoko.
Nie ujżałam nikogo prócz żółtego sportowego szewroleta,należącego do mojego sąsiada.Przez całą drogę do liceum towarzyszyło mi uczucie iż ktoś mnie obserwuje.
Szybko weszłam do budynku i bezszelestnie przedostałam się do szatni.Zdjęłam kurtkę,szalik i czapkę,przebrałam ciepłe zimowe buty na zwykłe czarne conversy i skierowałam się do klasy.Jak codzień, przywitały mnie ciche pomruki niezadowolenia.Zignorowałam je i zajęłam swoje stałe miejsce przy oknie.Przez pierwsze dwie lekcje, bezmyślnie wpatrywałam się w nędzny widok za oknem.Dopiero na trzeciej godzinie z otępienia wyrwał mnie podniesiony głos nauczyciela wołającego moje imię.-Harley!Obudź się w końcu i skup na tym co do ciebie mówię!
-P-przepraszam panie profesorze.. to się więcej nie powtórzy.
-No ja myślę!Niestety za karę zostaniesz godzinę po lekcjach.
Moja wspaniała klasa zaczęła chichotać i żucać mi złośliwe uśmiechy.Nienawidzę mojego życia,gdybym była na ich miejscu też pewnie śmiałabym się z takiej ofiary jaką jestem ja.
Reszta lekcji minęła w miarę bezproblemowo,na szczęście nie zadali nam nic na weekend,została mi jeszcze tylko ta głupia koza i mogę wrócić do domu.
Po dzwonku na koniec lekcji wszyscy moi klasowi "koledzy" opuścili salę.Ja zostałam sam na sam z profesorem,który dał mi ten "wspanialy przywilej" zostania dłużej w szkole.
Ostatnie minuty dłużyły mi się niebywale...zostało jeszcze tylko pieć..cztery...trzy...dwa...DZWONEK!
W końcu jestem wolna i mogę wrócić do zacisznego i bezpiecznego miejsca - domu.Ubrałam się w tępie ekspresowym i w takim samym wybiegłam ze szkoły.
Znowu poczułam mrowienie,tylko tym razem było mocniejsze.
Zaniepokojona przyspieszyłam kroku i już po 10 minutach byłam w swoim mieszkaniu.Ponieważ była już późna godzina,postanowiłam wziąć długą gorącą kąpiel.Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam na górę.Napuściłam wodę do wanny.Rozebrałam się i zanurzyłam powoli rozkoszując się wspaniałym ciepłem i pozwalając aby gorąca woda opływała moje przemarznięte ciało.
Trawałam tak chyba bardzo długo,ponieważ moje opuszki wyglądały jak suszone śliwki a woda była już chłodna.Wyszłam z wanny,wytarłam się nałożyłam krem nawilżający i właśnie zamierzałam się ubrać,gdy zorientowałam się że zapomniałam wziąć ciuchów.Owinęłam się więc ręcznikiem i wyszłam z łazienki.Od razu poczułam zimny powiew,więc szybko potruchtałam do swojej sypialni i wskoczyłam w ciepłą polarową piżamkę.Gdy już byłam ubrana zeszłam do kuchni,zrobiłam sobię kolację i razem z talerzem powędrowałam pdzed telewizor.
Włączyłam mój ulubiony program,ucieszyłam się,bo akurat leciał film "Mój przyjaciel Chachiko*".***
Nie pamiętam kiedy zasnęłam,ale obudził mnie huk.Zerwałam się na równe nogi,przy okazji zrzucając porcelanowy talerz na podłogę i nie wiedząc co się dzieje skuliłam się na podłodze.
CZYTASZ
Echo
FanfictionTa historia opowiada o tragedi,szczęściu i niezwykłej miłości które przeżywa dojrzała i silna jak na swój wiek, młoda kobieta. Przekonaj sié czy Echo pokona przeszkody stawiane jej przez los. INFORMACJE: *wszystkie wydarzenia mają miejsce w przyszło...