7.

296 36 2
                                    

Nieprzytomna.
To słowo zaraz zaświtało w mojej głowie, gdy przed oczami pojawiła mi się niezmierzona ciemność.
Dziwne, ponieważ inne zmysły nie zostały odcięte.
Po tym jak ostatkiem sił poprosiłam rzekomego Optimusa o zajęcie się Knockout'em i bezwładnie osunęłam się na ziemię, bardzo dokładnie słyszałam wrzaski żołnierzy, dudniące kroki Prime'a oraz czułam jak kilka szorstkich par rąk podnosi mnie i kładzie na czymś niebywale mięciutkim. Prawdopodobnie były to nosze, na których następnie przewieźli mnie do jakiegoś pomieszczenia, w którym unosił się zapach mięty i taniego płynu do dezynfekcji.
     - Kto to jest? - zapytał ktoś głębokim męskim głosem, którego właściciela postanowiłam ochrzcić kryptonimem "Facio 1".
     - Nie mam bladego pojęcia doktorze, pojawiła się znikąd w jednym z hangarów, powiedziała parę słów po czym zemdlała. - odpowiedział mu "Facio 2" - Podejrzewam jednak, że jest to ktoś, o kim wspominał Fowler i jego autoboty, zresztą wszystko na to wskazuje, ponieważ nie przybyła do nas sama, lecz z robotem.
Poczułam jak czyjeś palce w gumowych rękawiczkach przyciskają się do miejsca na szyi, gdzie tętniły moje żyły.
Zaraz, Agent Fowler? Coś mi mówi to nazwisko, ale.. nie jestem do końca pewna co. Interesował się mną?
Na moment zapanowała cisza, przerywana jedynie nierównym oddechem jednego z obecnych w pokoju mężczyzn.
     - Puls nieco przyśpieszony, Mave, podaj mi proszę igłę i probówkę, musimy jej pobrać krew, a ty Pułkowniku, możesz już wyjść, dziękuję. - uprzejmie wyprosił Pułkownika "Facio 1", a gdy ten opuścił pomieszczenie, poczułam jak ktoś rozcina mi na brzuchu koszulkę i przykłada mi do piersi coś lodowato zimnego, a w między czasie ktoś inny -prawdopodobnie Mavy - oczyszcza mi jakimś płynem zgięcie po wewnętrznej stronie łokcia.
Gdybym mogła, syknęłabym na pielęgniarkę, ponieważ ta wbiła mi grubą niczym rurka od napoju igłę, nie bawiąc się w delikatność.
     - Oddech miarowy, bicie serca również. - stwierdził bez cienia niepokoju "Facio 1". - Jak krew?
Mave wyszarpnęła mi igłę z ręki, po czym nakleiła na nią plaster.
Głupia baba.
     - Krew wygląda normalnie, a czy coś niezwykłego jest w jej składzie dowiemy się dopiero jutro rano, gdy wykonam wszystkie badania. - odparł babsztyl, tonem kobiety sukcesu.
Ta, zupełnie jakby praca na stanowisku pielęgniary wojskowej była arcy satysfakcjonująca.
W pomieszczeniu cuchnącym środkami czystości do podłogi oraz jodyną, która niestety przyćmiła całkowicie świeży zapach mięty, dało się słyszeć westchnienie.
     - Wierzysz w to, kogo przed sobą mamy? - zapytał po chwili "Facio 1" z czymś na wzór fascynacji w głosie. - Że na tym stole leży Czarne Ogniwo? - dodał.
Kobieta prychnęła niczym oburzona kotka.
     - Jedyne w co wierzę, to to, że owe "Czarne Ogniwo" przysporzy temu już i tak nędznemu światu, jeszcze więcej problemów. Nie chcę żywić nadziei, że tak młoda dziewczyna, o ile rzeczywiście jest tym za kogo ją uważasz, podjęłaby mądre decyzje. To dziecko, w dodatku sierota. Uwierz mi Samuel, znałam dzieciaki, które utraciły w młodym wieku jednego rodzica i pokręciło im się po tym w głowach, wyobraź więc sobie co się dzieje po utracie obojga. Kompleksy, depresja, niekiedy schizofrenia.. takie dzieci do końca życia będą miały skazę na umyśle. Nigdy nie będą do końca normalne.
Na ostre słowa kobiety zapiekło mnie pod powiekami i poczułam się gorzej niż po najgorszej szykanie od dzieciaków ze szkoły, ponieważ powiedziała to dorosła osoba. Nie były to zwykłe słowa mające doprowadzić mnie do płaczu lub po prostu złego samopoczucia, lecz fakt, stwierdzony przez dorosłą doświadczoną kobietę.
     - Może to co mówisz jest prawdą.. - zaczął "Facio 1", na co kobieta ponownie prychnęła. - ..ale..
     - Nie ma żadnego "ale" Sam.. - przerwała mu. - ..zobaczysz, będą z nią same kłopoty. Te roboty z kosmosu, powinny zostawić Czarne Ogniwo na pastwę tych decepticonów, czy jak im tam, lub po prostu ją zabić. Nie rób takiej miny, bo w głębi duszy też tak myślisz, dobrze o tym wiem, a gdyby to wszystko ode mnie zależało, to zamiast pobierania jej krwi, podałabym jej dożylnie śmiertelną dawkę morfiny.
Nie. Nie, proszę.
     - Nie można postępować w ten sposób Mave, zakładając że dziewczyna leżąca na tych noszach to ona, nie dałabyś jej szansy? - zapytał "Facio 1", kładąc swoją dłoń na moim przedramieniu.
Z całych sił próbowałam podnieść drugą rękę i z furią odepchnąć od siebie kończynę Samuel'a, lecz moje ciało było nieruchome.
     - Dla dobra ludzkości, nie dałabym jej szansy. Zbyt wielu osobom oraz stworzeniom dawaliśmy już ową "szansę" i zawsze źle się to dla nas kończyło, więc wybacz me słowa, ale nie dałabym jej ani krzty tej zakichanej szansy. - wyznała Mave twardym, pewnym siebie głosem kogoś, kto bez wątpienia pozabijałby wszystkich, gdyby dało mu się do tego sposobność.
"Facio 1" westchnął i zdjął dłoń z mojej nagiej skóry, za co byłam mu wdzięczna i zrobił kilka kroków. Po chwili poczułam pchnięcie, a przenośne łóżko na którym leżałam poruszyło się.
     - Wiozę ją do Hangaru A13, lepiej żeby autoboty miały ją pod nosem, gdyby naprawdę okazało się, że jest Czarnym Ogniwem. Zbadaj jej krew, zapisz wszystko i pokaż mi to jutro rano, chcę mieć wszystko wyłożone jak na tacy, a gdy wykryjesz choćby jedną odstającą od normy rzecz, powiadom mnie niezwłocznie. - polecił kobiecie Sam po czym otworzył drzwi i wypchnął z pomieszczenia nosze wraz ze mną.
"To sierota, powinni zostawić ją na pastwę losu lub ją zabić, nigdy nie będzie do końca normalna."
Mimo bezwładu w całym ciele, a co za tym idzie zaciśniętych powiek, jakimś cudem wydostały się spod nich pojedyncze łzy i powoli spłynęły mi po policzkach, pozostawiając po sobie gorące smugi, które paliły mnie niczym rozżarzone węgle.
Słowa kobiety ze snajperską celnością trafiły w moje najsłabsze punkty, przebijając wszystkie bariery, które przez kilkanaście lat wokół nich wznosiłam i wzmacniałam i pokazały mi jak bezbronna przez nie jestem.
Musisz się ich pozbyć, musisz wyzbyć się słabości. - podsunął jakiś Głos w mojej głowie.
Nie mogę, nie potrafię. - odpowiedziałam mu słabo.
Pozbądź się ich, musisz to zrobić inaczej każdy będzie mógł cię zranić. - zaszczebiotał.
Ale jak? - zapytałam.
Zapomnij o nich. - warknął Głos niczym wściekły pies. - Zapomnij o nich wszystkich, zapomnij o rodzicach, zapomnij rodzinie, o szkolnych tyranach, o słowach którymi cię obrzucali, o krzywdzie którą ci wyrządzali. Pozbądź się ich z pamięci, pozwól aby odeszły i nigdy nie powróciły. Zapomnij, pomogę Ci.
"Zapomnij o rodzinie."
"Wyrzuć z pamięci ludzi, którzy cię skrzywdzili."
"Zapomnij o rodzicach."
"ZAPOMNIJ."
Dobrze. - odparłam.



_____________________________________________________________________________
Cześć wszystkim!

Jestem sobie z powrotem, przepraszam za długą nieobecność i dlatego też, napisałam dziś nie jeden, a dwa rozdziały :D
Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań tym i kolejnym rozdziałem heh.

PS: Muzyczkę przewińcie sobie na 3:10, dopiero wtedy zaczyna się piosenka XD




EchoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz