Rozdział 2

606 53 8
                                    

Bardzo przepraszam za opóźnienie, niestety nie byłam w stanie napisać go wcześniej :-( Na szczęście dziś miałam dużo wolnego czasu więc udało się ^^
Życzę miłego czytania!



 











   Zdezorientowana po nagłym wybudzeniu, dopiero po chwili  przypomniałam sobie co właśnie się stało.Przetarłam zaspane oczy i niezgrabnie ominęłam walające się po podłodze kawałki porcelnay. Ostrożnie podeszłam do okna.
Delikatnie odchyliłam ciężką zasłonę i to co zobaczyłam mocno mną wstrząsnęło.

Kilkadziesiąt metrów od mojego domu stały dwa decepticony.
Niestety na żywo były o wiele bardziej przerażające niż w telewizji,czy na zdjęciach.
Oba były gigantycznych rozmiarów,ale jeden z nich był znacznie większy od swojego towarzysza - był smukły,czerwono-szary i miał jarzące się czerwienią ślepia.
W tych oczach było coś co mnie intrygowało - wzbudzało sprzeczne emocje.
Drugi z robotów był szaro-biały z fioletowymi i czerwonymi elementami,był również chudszy-jeśli można to tak nazwać- od drugiego decepta.

Wyglądali jakby czegoś szukali,co chwila odsuwali samochody z parkingów,skanowali budynki lub schylali się.
Dziwne.
Czego oni mogliby tu szukać?Przecież o ile mi wiadomo, autoboty odleciały stąd jedenaście lat temu.A Megatron ulotnił się i nikt nie wie gdzie jest.A co jeśli...
Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny huk,tym razem nieco głośniejszy.
Ponownie wyglądnęłam przez okno.
Zobaczyłam dymiącego suv'a sąsiadów z wypaloną dziurą w dachu - dopiero co go kupili.Przetaksowałam wzrokiem uciekających ludzi i ulicę,zawaloną różnymi częściami zniszczonego pojazdu,aby po chwili znów spojrzeć na roboty.Natrafiłam akurat na moment w którym czerwony  nacisnął coś na swoim "nadgarstku". Jego postać nagle zaświeciła się, zamigotała po czym zniknęła,a w jej miejscu pojawił się czerwono włosy chłopak.
Osłupiałam.
Przepraszam bardzo,ale CO TO BYŁO?!Czy to znaczy,że te dranie jak gdyby nigdy nic mogą żyć w towarzystwie ludzi?
I przedewszystkim, czy autoboty też tak potrafią?! What the hell?!
Osłupiała i oburzona jednocześnie, wróciłam do przerwanej czynności. Spowrotem śledziłam wzrokiem dwóch "chłopaków".
Znajdowali się niecałe dwadzieścia metrów ode mnie,nadal zajęci byli szukaniem czegoś.Skorzystałam więc  z okazji i dokładniej przyjrzałam się czerwonowłosemu.
Muszę przyznać, że był całkiem przystojny.Szczupły,lecz dobrze zbudowany,poruszał się sprężyście. Miał wydatne kości policzkowe i zgrabny nos.Ubrany w zwykły, opinający umięśnioną klatkę piersiową czerwony t-shirt,czarne przetarte na udach jeansy,czarne sztyblety i czarną skórzaną kurtkę.Gdy podszedł nieco bliżej dojrzałam również kilka kolczyków w uszach.
A jego oczy... był w nich drapieżny błysk,coś co mnie hipnotyzowało.. jego wzrok był skupiony na mnie...
Zaraz.
On się we mnie wpatrywał.
O CHOLERA.

Czerwonowłosy nie odrywając ode mnie wzroku powiedział coś do swojego towarzysza i z kpiącym uśmiechem błąkającym się na ustach ruszył w moją stronę. Nie mam pojęcia czemu, ale wpatrywałam się w niego jak zachipnotyzowana.Wiem że powinnam uciekać jak najdalej,ale coś mi na to nie pozwalało.. To coś przyciągało mnis do niego..

Z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi.Wait..dlaczego decepticon,który jednym kiwnięciem palca mógłby rozwalić mi połowę domu..dzwoni najzwyklejszym dzwonkiem do drzwi?
Z wachaniem podbiegłam do wejścia frontowego.Chwilę zastanawiałam się nad tym czy powinnam otworzyć,lecz byłam ciekawa co się wydarzy. Znowu spojrzałam w te niesamowicie rubinowe oczy.
Już chciałam coś powiedzieć ale nie zdażyłam, ponieważ chłopak w ułamku sekundy doskoczył do mnie i  chwycił za gardło, odcinając mi dopływ tlenu.
   -No,no mamusia cię nie nauczyła że nie ładnie jest podglądać? -warknął.
W jego głosie dało się wyczuć mocny brytyjski akcent.W jego oczach dosrzegłam...triumf?
    -Z..zost..aw....mnie..ee... nie..mogę . od..dychać.. -ledwo zdołałam wydusić.Moje płuca rozpaczliwie krzyczały o tlen.Czułam jak moje kończyny omdlewają.
Traciłam ostrość widzenia,a moje powieki robiły się coraz cięższe.
Mężczyzna jakby to ignorował.
    -Jeszcze nie słonko. -odpowiedział z nutką rozbawienia.Było to ostatnie co zapamiętałam.Później była już tylko ciemność.

***

Obudziłam się z okropnym bólem.Moja głowa pulsowała,a płuca okrutnie piekły. Zamroczona spróbowałam się podnieść - błąd. Poczułam się tak jakby w moją głowę i klatkę piersiową strzelono z wiatrówki. Mimowolnie jęknęłam i skuliłam się do pozycji embrionalnej.

   -Ej Knockout,chyba się obudziła! -krzyknął jakiś głos.

   -Niemożliwe,przecież dałem jej podwójną dawkę.Powinna spać jak zabita przez conajmniej 24 godziny,a minęły dopiero cztery! - odpowiedział inny, ten wydawał mi się dziwnie znajomy.Niestety teraz nie byłam w stanie go zidentyfikować.
   -Skoro mi nie wieżysz to przyjdź tu i sam zobacz pacanie! -zaraz po tych słowach dało się słyszeć głośne westchnie,a zaraz potem dudniące kroki.Zamarłam w bezruchu licząc na to że zbliżająca się postać pomyśli że jeszcze śpię.
   -Hmm... Możesz już przestać udawać że śpisz.-powiedział z rozbawieniem znany mi głos.
Nagle wszystkie wydażenia powróciły.Przypomniałam sobię,skąd znam ten głos.To jego właściciel dusił mnie w moim własnym mieszkaniu.
Ale czy to znaczy że nadal w nim jestem?
Zebrałam się w sobie i wolno podniosłam do pozycji siedzącej.
Znowu poczułam potworny ból,przez który do moich oczu napłynęły łzy. Otarłam je brzegiem rękawa i ostrożnie, nie wykonując gwałtownych róchów rozejrzałam się dookoła.
Moim oczom ukazał się wysoki na conajmniej dwadzieścia metrów sufit, podpierany przez obdrapane i brudne ściany, z których wystawały liczne kable i powyginane w różne strony pręty.
Po mojej lewej stronie znajdowało się kilka ogromnych stalowych drzwi  podobnych do tych ze Star Treck'a.Natomiast po prawej, było coś w rodzaju biblioteki.
Całe pomieszczenie byłoby w stanie pomieścić średniej wielkości samolot pasażerski - oczywistym więc było,że znajduję się w opuszczonym hangarze.
Niedaleko mnie dosrzegłam kilka olbrzymich maszyn, klatek, metalowych stołów(takich jakie używają lekarze,z jedną małą różnicą,że te posiadały kajdany) i mnóstwo narzędzi - głównie były to piły.
Po plecach przeszly mi ciarki na samą myśl do czego mogą służyć.
Usłyszałam chrząknięcie.
Jak oparzona odwróciłam się w kierunku z którego dobiegł dźwięk,przez co w mojej głowie eksplodował ostry ból.
Oplotłam rękoma obolałą czaszkę, a z moich zaciśniętych warg wydobyło się syknięcie. Robot tylko prychnął z kpiną.
   -Na twoim miejscu nie zrywałbym się tak.Jeszcze coś sobie zrobisz, a do czego przyda nam się zepsuta zabawka? - pouczył mnie Knockout.
    -P-po co mnie porwaliście? -zapytałam ochrypłym głosem.
    -Aleś ty ciekawska! - zakrzyknął z udawanym podziwem -Zacznijmy od tego że muszę ci podziękować, ponieważ gdybyś nie zwróciła na siebie mojej uwagi to poszukiwania zajęłyby dłużej. - uśmiechnął się, a ja w duchu przeklinałam moją ciekawość.
    -Dobra, teraz do rzeczy. Przenieśliśmy cię tutaj ponieważ, jesteś nam potrzebna. -że jak?Czy oni myślą że z własnej woli pomogę wrogom?
    -Ale do czego? - zapytałam cicho.
    -To proste,wiesz gdzie została ukryta wszechiskra. -ALE JA NAWET NIE WIEM CO TO JEST!- Z twojej miny wnioskuję że nie masz zielonego pojęcia o czym mówię, ale gdy nadejdzie czas będziesz wiedziała co robić. Myślę że teraz wiesz wszystko co powinnaś wiedzieć, więc pozwól że oprowadzę cię po twoim nowym domu. -obwieścił z wyraźnym zadowoleniem, a ja stałam jak wmurowana w podłogę próbując przyswoić to co właśnie usłyszałam.
    -Radzę się pośpieszyć, no chyba że chcesz żeby Starscream cię oprowadził. Z góry uprzedzam że on nie będzie tak miły ani cierpliwy jak ja. - warknął oschle, po czym spóścił na mnie swój kpiący wzrok.
Podeszłam do niego i rzuciłam jedynie pełne obrzydzenia spojrzenie, na co on tylko się uśmiechnął.

  

EchoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz