II

5.2K 784 154
                                    

- Nie możesz po prostu zacząć go ignorować - pomarańczowowłosy chłopak gestykulował energicznie nad Jungkookiem, który bazgrał coś w swoim zeszycie.

- Muszę, Jimin, inaczej on nigdy nie skończy ignorować mnie - westchnął i zakreślił cały napisany wcześniej tekst.

- To nic nie da.

- A skąd wiesz?

- Bo znam go i wiem.

Jungkookowi zrobiło się nagle przykro, chociaż sam nie widział do końca dla czego. To nie tak, że był zazdrosny o Jimina, on był tylko przyjacielem Taehyunga, nikim więcej. Ale fakt, że znał jego chłopaka lepiej, niż on sam strasznie go przytłaczał.

- Nie mam innego wyjścia.

Tym razem to rudzielec westchnął teatralnie.

- Rób co chcesz, byle mi się potem nie skarżył, bo nie mam ochoty słuchać więcej o waszych wielkich problemach.

***

Jak powiedział, tak zrobił.

Ale Taehyung chyba się tym zbytnio nie przejął.

Jungkook sprawdzał telefon dosłownie co minutę, jakby czekał na wiadomość od (co najmniej) prezesa NASA, i za każdym razem był tak samo zawiedziony. Brak powiadomień to nic, gorzej było, kiedy operator wysysał mu nowe fantastyczne oferty, albo Jimin zapraszał go do gier na Facebooku, wtedy miał ochotę dosłownie roztrzaskać swój telefon o najbliższą ścianę.

Nie pisali ze sobą. Ani nie dzwonili. Ani się nie widzieli. Od kilku dni ani słowa od żadnego z nich, żadnego znaku życia.

Czyli nieoficjalnie zerwali, no super, brawo Kook, brawo.

***

Blondyn opierał się o blat, na którym przed chwilą kroił chleb (pech chciał, żeby akurat teraz, kiedy zepsuła im się w piekarni krajalnica, wszyscy klienci nagle byli wielkimi fanami 'krojonego z posypką'). Chciało mu się spać. Rzucić na swoje miękkie łóżko i spać kilka dni, albo nawet tygodni, jak najdłużej, ale wiedział, że gdy tylko wróci do domu, cała senność minie i znów całą noc przesiedzi na zimnej podłodze, odbijając o ścianę zielonego kauczuka (i denerwując przy tym sąsiadów).

Jungkook po pieczywo specjalnie chodził wieczorami, wtedy, kiedy Taehyung miał zmianę, i specjalnie codziennie kupował tylko po jednej, najwyżej dwóch bułkach. Dziś piekarz także na niego czekał.

Wysoka postać, ubrana cała na czarno, mignęła Taehyungowi przed oczami jeszcze zanim weszła do środka, ale to nie był Jeon, tylko zwykły klient (na szczęście nie lubił 'krojonego z posypką', tylko grahamki).

Boże, jak ten czas dzisiaj wolno leciał. Chłopak zaczynał tęsknić za swoją małą piłeczką. Zaczynał tęsknić także za snem, ale to już inna sprawa. Aha, i za Jungkookiem.

Na dworze było ciemno, tylko latarnie rozświetlały pustą uliczkę. Ani jednego człowieka, ani samochodu od trzech minut i dwudziestu jeden sekund (według obliczeń Taehyunga, który zazwyczaj liczy dwa razy szybciej, niż czas faktycznie płynie).

- Spóźniłeś się. - Miał ochotę powiedzieć, kiedy Jungkook wreszcie zjawił się w sklepiku.

Wyglądał... ładnie, ale nie tak ładnie jak zwykle. Oczy miał trochę zaczerwienione (pewnie od wiatru), włosy nieuczesane, a jego szalik wisiał, w ogóle nie osłaniając szyi.

Nie czekając nawet na przywitanie, położył przed nim (wyjątkowo starannie zapakowane) dwie kajzerki. Niebyt wyszukany wybór, ale Jungkook właśnie takie bułki lubił.

- Jeszcze wiejski krojony - dodał chłopak, z trudem wypowiadając każde słowo.

To było takie dziwne, stać tu i nie móc zrobić nic innego, oprócz zapłacenia za te głupie bułki. Nawet nie miał na nie ochoty, pewnie znowu wylądują w śmietniku, tylko jeszcze wepcha do nich jakieś ogórki, może ser.

- Sam sobie pokroisz. - Taehyung położył lekko przypalony chleb obok kajzerek i spojrzał na swojego klienta ze smutkiem. - To wszystko?

Jungkook wysypał kilka monet na dzielący ich blat.

- Do widzenia.

- Brakuje pięćdziesięciu wonów.

- Żartujesz? - Jungkook odwrócił się szybko przy samych drzwiach, cały czas trzymając jedną rękę na klamce.

- Nie, nie żartuję, brakuje pięćdziesięciu wonów, sam policz.

- Jesteś moim chłopakiem, chyba możesz mi odpuścić.

- A więc nadal nim jestem? - parsknął śmiechem Taehyung.

- A zerwałeś ze mną?

Blondyna zatkało.

No, nie zerwał z Jungkookiem, ale przecież razem także już nie byli, prawda? Przecież tak nie wygląda związek normalnej pary.

- Nie, nie zerwałem.

- No więc, darujesz mi te kilkadziesiąt wonów?

Taehyung nie wiedział czy ma się śmiać, czy może od razu dać Jungkookowi w twarz którymś z stwardniałych chlebów. On był niepoważny?!

- Żartujesz, prawda? - uśmiechnął się, ale jego oczy zabłyszczały od łez.

- Ani trochę.

- Wyjdź.

- To właśnie chciałem zrobić - wzruszył ramionami młodszy i opuścił piekarnię.

Boże, jak to go zabolało. Chyba nigdy przedtem się tak nie czuł, nawet wtedy, kiedy wbił sobie w dłoń śrubokręt, chcąc samemu naprawić swoje zabawkowe autko, ani wtedy, kiedy pierwsza dziewczyna (jeszcze za czasów podstawówki) zostawiła go dla tego wrednego dzieciaka, który ciągle dłubał w nosie.

Zamknął frontowe drzwi, pogasił wszystkie światła i wyszedł zapleczem.

teach me how to love you [taekook] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz