Taehyung otulił się grubym szalikiem, zakrywając usta i czubek nosa. Założył swoją ulubioną wełnianą czapkę, do uszu włożył słuchawki i wyszedł do pracy prawie godzinę szybciej, niż zwykle.
Nie śpieszyło mu się, ani nie ciągnęło go na dwór, po prostu samotne przesiadywanie w domu nie najlepiej na niego działało.
Zamiast iść prosto do piekarni, postanowił sobie zrobić rundkę po okolicy. Nie żeby jakoś szczególnie kochał długie spacery, ale miał nadzieję, że po drodze spotka Kooka, wracającego z uczelni, albo chociaż Jimina.
Kręcił się w okolicach mieszkania Jungkooka przez prawie pół godziny. Nie oddalał się bardziej, niż w promieniu pięciuset metrów. Lawirował między innymi blokami, odkrywając skróty, których pewnie nawet sam Jungkook nie znał. Starał się jak najczęściej przemykać pod oknami chłopaka, mając nadzieję, że ten jest w domu i akurat go zauważy. Słońce już powoli zachodziło, a światło w pokoju Jungkooka nadal było zgaszone. Albo nie ma go w domu, albo wyjątkowo dobrze udaje niedostępnego.
Taehyung zerknął na zegarek, a potem ostatni raz na żelową naklejkę w kształcie renifera, którą Jungkook przykleił na szybę już w październiku.
***
Jin zawsze miał więcej klientów, bo akurat podczas jego zmiany wszyscy ludzie kończyli pracę (oprócz Taehyunga, który dopiero wtedy zaczynał swoją), no i chleb był jeszcze w miarę świeży.
Dziś także tak było.
Wszedł przednim wejściem, od ulicy, jak inni klienci i uśmiechnął się do współpracownika, który właśnie składał zamówienie od tej wrednej pani, mieszkającej piętro niżej od Jimina, która to zawsze puszcza telewizor na najwyższym poziomie głośności. Kiedyś razem z rudzielcem kładli się na podłogę i próbowali odgadnąć, co takiego ogląda w tej chwili sąsiadka. Zawsze zgadywali poprawnie.
Przecisnął się obok wystawy i wyszedł na zaplecze, by tam odłożyć swoją kurtkę. Nie chciał jej zostawiać, była taka przyjemna, cieplutka i puchata, prawie jak koc. Zwinął słuchawki i wrzucił do jednej z kieszeni, żeby nie kusiły go w czasie pracy.
Narzucił sobie przez głowę fartuszek z logo piekarni i wrócił do Jina, pomóc mu trochę przyśpieszyć pracę.
Jeden z klientów zaczął coś do niego mówić, ale Taehyung kompletnie się wyłączył, skupiając wzrok na ziarenkach maku, którymi obsypana była bułka w woreczku, leżącym na blacie. Chciał ostrzec tego pana, żeby uważał na ziarenka, bo mogą utknąć mu w gardle. Chciał mu nawet zaproponować dogodne miejsce na cmentarzu, obok jego babci, ale na szczęście się powstrzymał.
W końcu wszyscy ludzie opuścili piekarnię, a Jin mógł kończyć swoją zmianę, ale zamiast tego, stanął przy Taehyungu, zajadając babeczkę z dżemem.
- Jesteś jeszcze z tym swoim Jungkookiem? - zagadał.
- Nie.
- Szkoda, całkiem miły z niego chłopak.
Taehyung nie odpowiedział.
Zgadzał się z Jinem, oczywiście, że całkiem miły z Jungkooka chłopak, ale chyba niekoniecznie w stosunku do niego. A przynajmniej nie w przeciągu ostatnich kilku dni. Teraz łatwiej byłoby mu powiedzieć o Jungkooku, że jest podły, chociaż tak naprawdę chłopak nic takiego mu nie zrobił.
- Myślisz, że przeszkadzałaby mu różnica wieku?
Blondyn prawie zakrztusił się powietrzem, kiedy dotarł do niego sens słów starszego.
- Chcesz chodzić... z Jungkookiem?! - starał się nie zabrzmieć zbyt nieuprzejmie.
- Skoro ty już go nie chcesz, to czemu nie? - uśmiechnął się Jin, wciskając do ust ostatni kęs babeczki. - Chyba że masz coś przeciwko, to rozumiem.
- Nie, nie mam nic przeciwko - burknął Taehyung i zaczął bez zastanowienia szorować kontuar mokrą ściereczką.
- Cieszę się i naprawdę jest mi przykro, że wam razem nie wyszło.
- Mnie nie jest przykro - prawie zdzierał lakier z drewnianego blatu, zahaczając o niego paznokciami.
- Tak właśnie mówił, jak przyszedł tu oddać pieniądze za bułki - Jin ściągnął swój fartuszek, poskładał go w kostkę i zniknął na chwilę na zapleczu.
Taehyung był wściekły. I na siebie, i na Jina, i przede wszystkim na Jungkooka. Cały czas myślał, że chłopak przyjdzie do niego z ich ulubioną bombonierką, czy nawet zwykłą różyczką. Zawiódł się okropnie.
- Do zobaczenia, Tae - Jin znalazł się nagle po drugiej stronie kontuaru.
Ubrany był prawie tak samo, jak Taehyung, tylko kolorystyka była nieco inna, bardziej stonowana. Gruba czapka z pomponem, szalik, zakrywający pół twarzy i puchata kurtka - Taehyung mógłby pożyczać od niego ciuchy.
- Cześć - uśmiechnął się Taehyung, życząc sobie w myślach, żeby przejechał tego chłopaka autobus.
Jungkook na pewno na niego poleci. Nawet nie ze względu na wygląd modela. Jin naprawdę jest w porządku człowiekiem. Troskliwym, życzliwym, bezinteresownym. No i umie okazywać uczucia, a właśnie tego Jungkook potrzebuje.
Właściwie to Taehyung wcale by się nie zdziwił, gdyby zobaczył Jungkooka obściskującego się z kimś zupełnie obcym, tylko dlatego, że ten ktoś pochwalił jego nową fryzurę, czy docenił któryś z jego talentów (bo miał ich sporo, a Taehyung potrafił wymienić każdy jeden z nich).
- Taehyungie - drzwi zatrzasnęły się cicho, wyrywając chłopaka z rozmyśleń.
Przy wejściu stał Jungkook, a na dworze Jimin, obserwując wnętrze piekarni przez szybę. Ciekawe czy minęli się z Jinem i czy już są umówieni na pierwszą randkę (i czy Jimin też się załapał).
- Dwie bułki, jak zwykle? - jasnowłosy poprawił swój fartuszek i sięgnął po foliowe rękawiczki.
- Taehyungie, dlaczego mi nie powiedziałeś?
Taehyung najpierw nie wiedział, co Jungkook ma na myśli. Spojrzał na swojego przyjaciela, który chodził podenerwowany w te i we wte wzdłuż witryny sklepu.
Ten chłopak naprawdę nie potrafi dochować tajemnicy.
CZYTASZ
teach me how to love you [taekook] ✓
Fanfiction"am I in love with you or am I in love with the feeling?" uwagi: schizofrenia, samookaleczenie (troszkę)