Rzucił się na swoje łóżko, które okazało się wcale nie być takim miękkim, jak sądził. Łzy spływały mu po policzkach, niczym wodospady. Oczy miał już czerwone (nawet bardziej niż Jungkook miał w piekarni). Z trudem łapał powietrze, krztusił się nim, nie mógł złapać większego oddechu. A to wszystko wina tego cholernego dzieciaka. Nienawidził go, albo kochał, sam nie już nie wiedział.
Dawno nie płakał, więc teraz wylewały się z niego wszystkie emocje, kumulowane od dłuższego czasu. Serce chyba naprawdę pękło mu na pół. Ściskało go w brzuchu, w klatce. Kto by pomyślał, że ból psychiczny tak bardzo przekłada się na ten fizyczny (ale nie odwrotnie).
Uspokoił się trochę i poszedł przemyć twarz zimną wodą.
Zimna woda zawsze działała, ale nie dzisiaj. Mógłby się topić w lodowatym oceanie, a i tak czułby ciepłe krople, spływające po jego skórze.
Zrezygnowany wrócił do sypialni z rolką papieru toaletowego w ręce. (Nie kupował nigdy chusteczek, jeśli nie był chory, a nawet jeśli był, to papier i tak wystarczał.)
Mógłby, jak codziennie, sam przesiedzieć pół nocy, zalewając się łzami, ale przecież miał jeszcze Jimina, gotowego skoczyć za nim w ogień.
- Jiminie? - pociągnął nosem do telefonu i zaraz przypomniał sobie o papierze w wolnej dłoni.
- Zaraz będę - chłopak po drugiej stronie rozłączył się od razu.
Czekanie było okropne, gorsze niż czekanie na Jungkooka, by łaskawie zjawił się po te swoje bułki.
Skorzystał więc z okazji i wyciągnął z szafki, tępą już, żyletkę. Tak, oprócz snu, kauczuka i Kooka, tęsknił także za nią.Przedramiona czy uda, jak zwykle?
Ręce, przecież tym razem to sytuacja kryzysowa.
Zdążył podwinąć tylko jeden rękaw, kiedy usłyszał przekręcanie klucza w zamku. (Tak, rozdawał klucze do swojego mieszkania na prawo i lewo.) Wrzucił żyletkę pod gazety, leżące na dnie szafki nocnej i usiadł sztywno na łóżku. Jimin musiał tutaj biec, albo był w pobliżu, bo od ich rozmowy nie minęło nawet dziesięć minut, kochany.
- Jungkook? - pomarańczowowłosy chłopak stanął w drzwiach.
Czyli jednak biegł. Opierał się teraz o framugę i próbował uspokoić oddech. Włosy opadały mu na oczy, trochę przydługi płaszcz był niezapięty, a biała koszulka nie zakrywała jednego obojczyka.
- Jungkook. - Taehyung kiwnął głową i uśmiechnął się słabo.
- Gnojek. - Jimin zrzucił płaszcz i buty (wiedział, jak bardzo Taehyung kocha swój dywan), po czym mocno przytulił swojego przyjaciela, prawie łamiąc mu wszystkie żebra.
- Gnojek - zachichotał młodszy i wyrwał się z uścisku.
Nadal nie był w stanie rozszyfrować kiedy Jimin zaczął być kopią jego samego. Wiecznie pozytywny, uśmiechnięty, taki promienny (to ostatnie może być zasługą jego kolorowych włosów). Potrafili się nawzajem pocieszyć w każdej sytuacji i to bez użycia słów. Jeden po prostu zacząłby się śmiać, a drugi zaraz by do niego dołączył. (Byłoby to trochę nieodpowiednie zachowanie, gdyby któryś z nich rozpaczał akurat nad śmiercią kogoś bliskiego.)
- Dziękuję, hyung.
- Jeszcze nie masz za co - Jimin zgarnął Taehyungowi perłową grzywkę (nieprzycinaną od zdecydowanie zbyt długiego czasu) do tyłu.
- Jeszcze?
- Pogadam z nim, jeśli chcesz.
- Nie chcę.
- To i tak pogadam. - Starszy uśmiechnął się beztrosko.
- Jiminie...
- No, nie będę patrzył, jak cierpisz, prawda?
- Wcale nie cierpię - obruszył się Taehyung, przecierając oczy wierzchem dłoni, by upewnić się, że są suche.
- To co robią tam te zasmarkane chusteczki? - Jimin wskazał palcem na podłogę obok łóżka młodszego.
- Po pierwsze, to papier, a nie chustki, a po drugie, mam katar.
- Och, szkoda, bo chciałem dzisiaj spać z tobą, ale... jak mam się zarazić.
- Nie, nie, zostań - Taehyung złapał rudzielca za rękę. - Proszę.
Ostatni raz spali razem zanim Taehyung poznał Jungkooka. Wcale nie uważali, żeby to było dziwne, czy dziecinne. Wspólnie spędzone noce były tymi najlepszymi. Zawsze zaczynało się od jakiejś głupiej komedii, której nigdy nie kończyli (możliwe, że za każdym razem oglądali początek tej samej), a kończyło na plotkach. Zupełnie jak na nocowaniu u dziewczyn (bo tak według nich wyglądały nocowania dziewczyn - plotki i obgadywanie chłopaków), tylko bez malowania paznokci i tych innych typowo babskich spraw.
Taehyungowi tego brakowało, ale głupio by mu było zapytać Jungkooka czy może spać z Jiminem. Nawet, jeśli chodziło tylko o ich bezsensowne nocne rozmowy, Jungkook mógłby to źle odebrać, więc wolał nie ryzykować.
- Dobranoc, Chim. - Taehyung wtulił się w przyjaciela, kiedy zorientował się, że ten nie jest przystosowany do siedzenia po nocach w środku tygodnia tak, jak on.
- Dobranoc Tae. - Jimin objął go jednym ramieniem, a Taehyung po raz pierwszy od kilku miesięcy zasnął bez problemu, zapominając nawet o Jungkooku.
CZYTASZ
teach me how to love you [taekook] ✓
Fanfiction"am I in love with you or am I in love with the feeling?" uwagi: schizofrenia, samookaleczenie (troszkę)