VII

4.2K 700 201
                                    

Taehyung zamknął piekarnię wcześniej, i tak nikt nigdy nie sprawdzał godzin jego pracy, więc teoretycznie mógł do niej w ogóle nie przychodzić. Chyba że Jin by go podkablował, ale on raczej nie był takim typem człowieka. Prawdopodobnie tylko zadzwoniłby do Taehyunga, by upewnić się, że wszystko u niego w porządku.

Padał deszcz, ale on nawet go nie zauważał. Nie trzymał Jungkooka za rękę, chociaż bardzo chciał. Szedł tylko tuż przy nim, zupełnie jak wtedy na plaży. Szurał podeszwami o chodnik, omijając płytkie kałuże i zastanawiając się, co będzie musiał powiedzieć chłopakowi, kiedy dotrą na miejsce, i co zdążył za niego powiedzieć Jimin.

A propos, Jimin zniknął gdzieś po drodze, pewnie nie chciał im przeszkadzać, znowu być piątym kołem u wozu, albo zobaczył coś ciekawego na wystawie jednego ze sklepów, które mijali i uznał to coś za priorytet.

Taehyung może i nie zarabiał majątku, ale stać go było na w miarę przyzwoite mieszkanie. Co prawda, nie w samym centrum Pusanu, ale też nie gdzieś na peryferiach. Miał nawet blisko i do pracy, i do Jimina, i do Jungkooka, i w ogóle do wszystkich tych, w których mógłby chcieć się znaleźć.

Przekręcił swoje klucze z brelokiem w kształcie jednego z Pokemonów i weszli do niewielkiego mieszkania.

Jungkook czuł się jak u siebie (no, prawie). Zrzucił płaszcz, złapał Taehyunga za nadgarstek i zaciągnął go do kuchni, wcale nie starając się być delikatnym.

- Pokaż mi, gdzie masz te tabletki. - Puścił chłopaka, prawie wpychając go na kuchenkę.

- Nie jestem chory, Jungkook. - Starszy zaczął dyskretnie rozcierać zaczerwienioną rękę, starając się przy tym nie patrzyć na Jungkooka.

- Jesteś.

- Bo ty tak twierdzisz? - Popatrzył w końcu na chłopaka.

- Nie.

- Bo Jimin tak twierdzi? - Nawet udało mu wygiąć usta w ironiczny uśmiech (chociaż i tak pewnie wyszedł kwadratowy).

- Nie, bo twój lekarz tak twierdzi. - Jungkook sam zaczął przeszukiwać wszystkie szafki w kuchni.

Gospodarz oparł się o kredens, przyglądając się, jak młodszy na darmo przewalał całą zawartość apteczki, którą znalazł naprawdę szybko. Czasem Taehyung przecinał się papierem, czy kaleczył palce przy wkładaniu nowych baterii do pilota, ale nigdy nie udawało mu się w takim tempie dokopać do plasterków, czy w ogóle do samej apteczki. (Bo kiedy korzystał z żyletki, nawet nie przejmował się szukaniem jakiejkolwiek gazy, czy wody utlenionej, po prostu całą krew spłukiwał pod prysznicem.)

- Nie jestem wariatem - mruknął pod nosem, odepchnął się dłońmi od kamiennego blatu i powlókł się do sypialni.

Kook nie zrezygnował z poszukiwań od razu, nie przejął się też słowami drugiego chłopaka. Przegrzebał wszystkie półki, łącznie z szufladą na sztućce. Utrudnieniem dla niego było niezorganizowanie Taehyunga. Paczkę tabletek przeciwbólowych znalazł jeszcze z apteczce, ale na przykład pastylki na gardło leżały już w jednej z niebieskich misek, a krople na katar były wrzucone między przyprawy. Poważnie, jak ten człowiek się tutaj odnajdywał?

- Nie jesteś wariatem, ale jesteś chory. - Zniechęcony Jungkook w końcu poszedł za chłopakiem do sypialni.

- Więc na to samo wychodzi - parsknął jasnowłosy.

- Jeśli tak uważasz - wzruszył ramionami młodszy, siadając na łóżku, obok Taehyunga.

- Czyli mówisz, że jestem wariatem?

Jeon wiedział, do czego zmierza ta dyskusja, ale postanowił pójść torem starszego.

- Tak, tak właśnie mówię - westchnął. - Jesteś wariatem.

Nie spodziewał się takiej reakcji. Naprawdę się nie spodziewał. Nawet, jeśli bał się Jungkookowi powiedzieć o swoich problemach, w głębi duszy wiedział, że chłopak będzie tylko chciał go wspierać, że będzie najlepszą podporą, jaką Taehyung mógł sobie znaleźć.

- Wyjdź. - Jego oczy się zaszkliły.

- Nic innego nie potrafisz powiedzieć? - prychnął brunet. - Nie potrafisz ze mną rozmawiać?

- Wyjdź. - Taehyung spuścił głowę, czując, że jego policzki są coraz bardziej gorące.

- Jesteś beznadziejny.

- Przyszedłeś tu się nade mną poznęcać czy co? - Zatkał sobie uszy dłońmi i podkurczył kolana, jak dziecko, które wystraszyło się filmu.

- Jesteś też głupi - ciągnął beznamiętnie Jungkook. - Powinieneś się słuchać lekarzy.

- Przestań.

- Poważnie, nie wiem, co ja w tobie takiego widziałem, przecież miałem na wyciągnięcie ręki kogoś o wiele lepszego.

- Proszę, Kook, przestań! - Nie potrafił dłużej powstrzymywać łez.

- Chociażby ten cały Jin, widziałeś jego usta?

Taehyung zacisnął mocno powieki i zamachnął się, żeby uderzyć chłopaka prosto w twarz, ale dokładnie w tym samym momencie jego obraz rozpłynął się w powietrzu, a blondyna ogarnęła (chwilowa) wielka ulga.

To przecież nie jego chciał krzywdzić.

Sięgnął do szuflady szafki nocnej.

- Mogę? - prawdziwy Jeon Jungkook pojawił się w drzwiach w tej samej chwili.

teach me how to love you [taekook] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz