26.05.2014r, 23:20

30 1 0
                                    

Nie wiem jak się czuję. Jestem coraz słabsza - fizycznie i (bardziej) psychicznie. Nic nie jem. Nie potrafię, nie mogę niczego przełknąć. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Cały czas myślę o tym żeby się zabić. Nie wytrzymam tak długo. Nie dam rady. W środę jest pogrzeb. Jutro będę musiała coś zjeść, żeby w kościele albo na cmentarzu nie stracić przytomności. Każdy cały czas się mnie pyta czy coś zjadłam. Rozumiem, że się martwią ale takie ciągłe pytania niczego nie zmienią. Nie zwrócą mi dziadka. Nie ma sensu już cała ta gra potocznie zwana życiem. Nie chcę dłużej w niej uczestniczyć. Cholera. Co będzie dalej ?

Jeszcze te pieprzone testy sprawnościowe do szkoły. Ta, myślałam, żeby iść do technikum policyjnego. Nie wiem po jaką cholerę, ale pojadę na te testy, żeby się sprawdzić. Żeby nie myśleć o niczym innym. Może chociaż na chwilę się wyłączę.

Nienawidzę Boga za to , że przyjął go do siebie. Powinien oddać go nam, podarować mu więcej zdrowia. Ale przecież łatwiej jest kogoś zabrać do siebie niż mu pomóc. Po co ? Przecież każdy to zrozumie. Będą sobie wmawiać, że teraz jest w tym lepszym świecie. Bla bla bla... Gówno prawda. W niczym nie pomaga takie myślenie. W takich sytuacjach stajesz się egoistycznym człowiekiem. Chcesz żeby to wszystko okazało się pieprzonym koszmarem. Modlisz się o to... Ale później zdajesz sobie sprawę, że to się dzieje naprawdę. Nie ma już tej osoby i nigdy jej już nie zobaczysz.

Zostały Ci tylko wspomnienia, zdjęcia. Tylko tym człowiek żyje po śmierci bliskiej osoby. Całe dnie i noce wspominasz wszystkie wspólne chwile, jakie przeżyliście. Nie potrafisz bez tego funkcjonować. W jakimś stopniu sprawia to, że czujesz jakby ta osoba nadal żyła. Co więcej, czujesz jakby była gdzieś blisko Ciebie. Ale musisz mieć zamknięte oczy, bo gdy tylko je otworzysz cała ta iluzja stworzona przez Ciebie znika. I cały świat na nowo, setny raz, wali się. Po prostu w ułamku sekundy wszystko się pieprzy. Za każdym razem czujesz jakby ta osoba na nowo umierała. Ale nie potrafisz inaczej. Przez jakiś tam czas, gdy sobie wszystko wspominasz, czujesz się najszczęśliwszym człowiekiem. Nie żyjesz w tym świecie, tylko w jakimś lepszym. Niestety nie da się go zatrzymać. Nie da się żyć w nim cały czas.

Może kiedy się zabiję, zamieszkam w tym "lepszym" świecie, stworzonym przeze mnie. Ale nie jest łatwo tego dokonać, gdy jest się tak słabym jak ja. Nawet nie potrafię udawać, że wszystko gra. Czuję się jakbym wśród ludzi była wypruta z każdej emocji.

 Może tak właśnie powinnam zachowywać się całe życie ? Może gdybym się nie przejmowała tymi wszystkimi skurwielami, byłabym silniejsza i mogłabym się teraz zabić... A może nie jest na to za późno. Zawsze mogę spróbować stworzyć pozory silnej kobiety. Gdyby każdy uwierzył w mój nowy sposób bycia - miałabym święty spokój od tych wszystkich zakłamanych kutasów. Może uda mi się tego dokonać.

Jeśli tak, zapewne po jakimś krótkim czasie mogłabym skończyć ze sobą. Myślę jak egoistyczny, rozpieszczony bachor. Trudno. Gdybym się w końcu zabiła, nie cierpiałabym z powodu utraty bliskiej mi osoby. Niczego bym nie czuła. Dla mnie w końcu by było idealnie...

Darklyxo

Road to NowhereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz