Rozdział XI - Ian.

1.1K 107 47
                                    

Tygodnie mijały szybko. Nim ktokolwiek się zorientował, nadszedł koniec sierpnia.

W Zakonie, przez ten cały czas wiele się zmieniło. Doszło kilkoro nowych członków, co wszystkich cieszyło. Wśród nowicjuszy był również cudownie uratowany przez Tonks Ian.

Ian już od początku pokazał się wszystkim z najlepszej strony. Przystojny i pomocny młodzieniec prawie od razu stał się maskotką wszystkich pań w Zakonie. Wszystkich, bez względu na status matrymonialny.

Jednak ze wszystkich kobiet, jedna była nim wyjątkowo zauroczona. Nimfadora Tonks ochrzciła go w myślach ideałem i za każdym razem, gdy ów ideał cokolwiek do niej powiedział, o cokolwiek ją poprosił – musiała się zmierzyć z wypiekami i drżeniem głosu.

Iana również polubili panowie. Prawie wszyscy, można by rzecz. Tylko jeden, spokojny mężczyzna nieśmiało przebąkiwał przyjacielowi, że coś z cudownie odratowanym ideałem jest nie tak. Nie chciał rzecz jasna wyjść na zazdrośnika, bo w żadnym wypadku zazdrosny o chłopaka nie był. Ale w Ianie było coś, co Remusowi nie mogło dać spokoju. Coś w jego zachowaniu, mimice czy tonie głosu poważnie go niepokoiło.

- Zaraz zacznie się zebranie, więc dobrze by było, gdyby wszyscy już się zebrali – oznajmił Artur, zasiadając na swoim miejscu.

- Syriusz jest razem z Harrym, pewnie zaraz przyjdzie – powiedział Remus.

- Mmm, Gabriela mówiła coś, że nie jest w stanie się dzisiaj pojawić. Dostała ekstra dyżur w sklepie, muszą przygotować go na rok szkolny. Ale poinformowała o tym Szalonookiego – dodała Tonks kończąc kanapkę. Cały dzień wraz z współpracownikami przeszukiwali las na obrzeżach Londynu i jedyne co udało im się znaleźć to naszyjnik, który prawdopodobnie należał do jednej z zaginionych osób.

Sytuacja z aurorami była coraz bardziej napięta i frustrująca, ponieważ mimo usilnych prób nie mogli poradzić sobie z tą sprawą. Akta zaginionych wszyscy zaangażowani znali już na pamięć, mieli zeznania wszystkich, którzy mogli mieć do czynienia z tą historią. Również badanie terenów na nic się zdało, mimo że w okolice White Valley zagłębiali się jeszcze parokrotnie. Tym razem nawet i po wilkołakach nie było żadnego śladu. To wszystko sprawiło, że Scrimegour miał zamiar zamknąć całą tę akcję i wrzucić do teczki z napisem „Nigdy nierozwiązane"

Tonks jednak nie chciała na to pozwolić i usilnie upierała się przy coraz to nowszych pomysłach, które niestety nie przynosiły żadnych efektów.

Przez to wszystko, kobieta spała i jadła coraz mniej, ale również zaniedbywała przyjaciół.

Ostatnio jednak postanowiła to zmienić i ku uciesze Syriusza, Remusa i państwa Weasley coraz więcej czasu spędzała na Grimmuald Place. Głównie pomagała w doprowadzaniu Kwatery do porządku. I może dom nie był okazem czystości, przebywanie w nim, po zakończeniu sprzątania, stało się przyjemne. Była to rzecz jasna zasługa wszystkich tych, którzy w pocie czoła, ciężko i wytrwale pracowali przez cały ten czas.

Z pokoi poznikały pajęczyny, szyby były trochę bardziej przejrzyste, dzięki czemu do domu wpadało więcej światła. Pomieszczenia były przewietrzone i w miarę możliwości oczyszczone ze wszelkich zaśmiecających je gratów.

Mogłoby się zdawać, że wszystko układało się całkiem w porządku. Od śmierci Davida z rąk śmierciożerców, nic złego się nie wydarzyło – ani w Zakonie, ani w świecie magii. Jedynie Syriusz, im bliżej było do roku szkolnego, tym gorszy miał humor. Remus również stał się trochę bardziej poważny i spokojniejszy.

Za to Ian skutecznie zabawiał wszystkich w Zakonie. Wszędzie było go pełno. Był żywiołowy i roztrzepany, ale na swój uroczy, niesamowity sposób.

Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz