HARRY'S POV:
Popołudniowe zajęcia postanowiłem sobie odpuścić. Nie miałem ochoty być przyciskanym do szafki ponownie. Szedłem chodnikiem. Sam. W ten bardzo deszczowy dzień.
Świat był szary i mokry od ludzi pędzących naokoło. Niczym, oprócz siebie się nie przejmowali. Boże, nienawidzę tego miejsca. Zrobiłbym wszystko, żeby się z niego wydostać.
Poszedłem do domu. Wyciągnąłem klucze, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Stałem nieruchomo w drzwiach, nasłuchując jakiegokolwiek hałasu. Czułem się jak włamywacz. Moja mama pojechała już do pracy, czyli nie ma w domu nikogo, kto mógłby zadawać mi pytania, o to dlaczego jestem w domu, a nie w szkole.
Od razu udałem się do mojego pokoju. Opadłem na łóżko i westchnąłem. Louis ponownie opanował mój umysł.
Dlaczego musiał mieć ze mną wszystkie poranne zajęcia? Dlaczego on w ogóle chodził do mojej szkoły? (ugh, to jedyna szkoła średnia w moim mieście), inaczej.. Dlaczego los wybrał kogoś tak wspaniałego, aby wyciągnąć mnie z ciemności?
Nagle poczułem spływającą łzę po policzku. Dzisiaj już i tak dużo płakałem, dlatego nawet nie zatrzymywałem płaczu. Łez spływało coraz więcej, a ja się cieszyłem, że byłem sam i nikt nie miał możliwości ich zobaczyć.
LOUIS' POV:
Nie widziałem Harry'ego od matematyki. Zastanawiałem się gdzie był. Co jeśli spotkał Michaela ponownie? Zmartwienie wypełniało mnie od środka. Najgorsze myśli ogarnęły mój umysł w ciągu kilku sekund.
Zdałem sobie sprawę z jednego; część mnie naprawdę zaczęła dbać o Harry'ego, kiedy tylko nasze oczy się spotkały. Jedynie co chciałem zrobić, bo zobaczeniu jakie są zepsute, to owinąć wokół niego ramiona i powiedzieć „wszystko będzie dobrze".
Moje oczy napotkały stojącego na końcu korytarza Michaela. Był sam, bez swojej ekipy. Kiedy tylko zauważył, że się na niego gapiłem, zawołał- Zrób zdjęcie, będziesz miał na dłużej.
- Mam imię.- warknąłem.- Poza tym, gdzie jest Harry?
Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i próbowałem wyglądać nieco bardziej groźnie. Ciągle patrzałem na czerwonowłosego.
- Nie wiem? Może ryczy w kiblu? Chuj wie.- powiedział z szerokim uśmiechem i odszedł.
Ugh, miałem ochotę go uderzyć w twarz, ale nie chciałem sobie robić dodatkowych problemów.
Westchnięcie wyszło z moich ust. W moim brzuchu poczułem burczenie, więc udałem się na stołówkę. Wziąłem jedzenie i usiadłem się przy stoliku. , gdy ktoś do mnie podszedł. Spojrzałem, unosząc brew i ujrzałem rudego chłopaka. – Hej, jestem Ed.
No cóż, wydawał się fajny. Chyba nie był takim typem jak Michael i reszta. Um, przynajmniej takiego nie przypominał. Bardzo szybko nawiązałem z nim temat. Bardzo miło mi się z nim rozmawiało. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o szkole. Kiedy w końcu tematy to rozmowy się wyczerpały, zapanowała między nami niezręczna cisza.
Przełknąłem ślinę i spojrzałem jeszcze raz na mój obiad, zanim spojrzałem na chłopaka.
- Dlaczego wszyscy wydają się nienawidzić Harry'ego? To znaczy.. chodzi mi o to, co on im zrobił?
Wyraz twarzy Eda zmienił się na zamyślony. – Harry? Harry Styles, tak?- Przytaknąłem.
- Nie wiem, naprawdę. Harry wydaje się być taki od kilku lat. To znaczy, nigdy nie był popularny, ale było jeszcze gorzej, gdy odszedł Liam.
- Liam? Kim był Liam?- pomyślałem, a Ed zaczął mi tłumaczyć kim był, jakby czytał mi w myślach.
- Liam był przyjacielem Harry'ego od przedszkola. Kiedyś przechodzili przez wszystko razem, byli nierozłączni. Świat Harry'ego się rozbił, gdy on odszedł.- wyjaśnił.
Wtedy znowu wróciły do mnie myśli, gdzie teraz jest Harry.
A co jak jest ranny? A co jak został gdzieś pobity i został pozostawiony sam?
Zerwałem się bez pożegnania z Edem i zacząłem poszukiwania Harry'ego. Udałem się w stronę łazienek.
- Harry?- zawołałem, gdy wszedłem do toalet.- Jesteś tu? To ja Louis, nie chcę Cię skrzywdzić!- zrezygnowałem, gdy zorientowałem się, że nikogo tu nie ma.
Odwróciłem się na piętach i uderzyłem w kogoś. Chwilę później zobaczyłem parę niebieskich oczu, które należały do ostatnich osób, które chciałem tu zobaczyć. Luke. Przewróciłem oczami i czekałem tylko aż powie coś głupiego.
- Co, szukasz Stylesa?- powiedział z rozbawieniem.
- Dlaczego jesteście takimi dupkami?- syknąłem.
- Nawet dupki muszą skorzystać z kibla.- powiedział i pchnął mnie na bok.
Niechętnie zrezygnowałem z poszukiwać Harry'ego. Wróciłem na stołówkę, gdzie zastałem siedzącego Eda.
HARRY'S POV:
Musiałem zasnąć, gdy leżałem w łóżku. Moje rzęsy powoli trzepotały, gdy próbowałem otworzyć oczy. Usiadłem niechętnie i wstałem, chcąc się wyprostować. Widząc, że przestało padać, postanowiłem iść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Oczywiście na podjeździe zauważyłem Louisa. Obok niego stał Ed- chłopak z mojej szkoły.
Oboje robili coś przy samochodzie, z którego maski wydobywał się dym. Louis stojący w samym środku, machał ręką. Prawdopodobnie próbował odgonić dym, ale nie zdał sobie sprawy, że wszystko co musiał zrobić, to wyjść z małej chmury dymu.
Westchnąłem. Wszędzie, gdziekolwiek się ruszyłem, widziałem Louisa. Ale nie byłem pewny czy to było irytujące, czy mnie uszczęśliwiało.
proszę komentujcie i vaotujcie bo to motywuje :-)
CZYTASZ
ECHO [polish]
Fanfic❞ Słowa bolą. Słowa mogą Cię złamać, zostawiając Cię w kawałkach. Raniąc jak tysiące noży. ❞ Harry Styles był głęboko nieszczęśliwym człowiekiem. Był ofiarą prześladowań w szkole. Dociskany do szafki na co dzień, zaczynał wierzyć we wszystko, co m...