Klasyfikacja

43 3 0
                                    

Stałam w środku koła, utworzonego przez obozowiczów, obok Chejrona i Drakoppa. Byłam strasznie wystraszona i zestresowana. Przed nami płonął wysoki, niebieski ogień. Drakopp wywołał po jednym przedstawicielu ze wszystkim domków i kazał wrzucić im atrybut danego boga. Następnie podszedł do mnie Chejron z tacą, nie mam pojęcia czego.

-To ambrozja i nektar bogów. Zjedz i wypij po trochu- zrobiłam, co kazał.- Dobrze, a teraz włóż lewą dłoń w ogień- spojrzałam na niego przerażona. Chyba sobie jaja robił, nie mam zamiaru mieć sfajczonej całej ręki.- Zrób to- powtórzył trochę ostrzej.

Usłyszałam ponaglające krzyki tłumu. Wypatrzyłam gdzieś Nicka. Kiwnął potakująco głową i uśmiechnął się lekko. Wzięłam głęboki oddech i powoli włożyłam dłoń w płomień. Na początku czułam tylko delikatne pieczenie, ale po kilku sekundach cofnęłam rękę z krzykiem. Spojrzałam na moją dłoń. Była cała czerwona i bolała mnie przy najmniejszym ruchu. Zaraz pojawił się przy mnie zaniepokojony Chejron. Obejrzał moją przypieczoną dłoń z wyrazem zmieszania i niedowierzania na twarzy. Niedługo po dołączył do niego Drakopp. Odsunęli się ode mnie i zaczęli ze sobą zażarcie dyskutować. W tłumie powstał gwar. Po chwili podbiegł do mnie zdezorientowany Nick.

-Nicola, co się stało!?

-Lepiej sam mi to powiedz!- wydarłam się, tłumiąc łzy z powodu bólu.

W jego oczach zobaczyłam współczucie pomieszane z niedowierzaniem.

-Nigdy nie było czegoś takiego. Zawsze, podczas klasyfikacji wkładaliśmy dłonie w płomień, a gdy je wyciągaliśmy był na nich znak przynależności- wyciągnął swoją lewą rękę i pokazał mi znak we wnętrzu dłoni- kaduceusz, atrybut Hermesa.- Chodź, dzieci Apolla powinny umieć opatrzyć twoją ranę.

Skinęłam na potwierdzenie głową i udaliśmy się w stronę domku, widząc, że arena pomału się przerzedza. Zapukaliśmy, a po chwili otworzyła nam szatynka trochę wyższa ode mnie.

-Co jest?- spytała

-Zapewne widziałaś klasyfikację- odburknął Nick.- Opatrzcie jej rękę.

-A magiczne słowo?- uśmiechnęła się perfidnie

-Proszę- powiedziałam cicho.

-Dobra, chodź- powiedziała i wpuściła mnie do środka.

-Ej, a ja?!- zdenerwował się Nick, gdy dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem

-Ty sobie poczekasz- rzuciła i przekręciła zamek.

W ich domku było tylko kilka osób. Trzy dziewczyny malujące paznokcie i dwójka chłopaków, uzupełniających apteczki.

-Siadaj tu- powiedziała szatynka i wskazała mi małą, zieloną kanapę. Sama udała się do dwóch chłopaków po apteczkę, a po chwili wróciła do mnie, niosąc w ręce dodatkowo jakiś słoiczek.- Daj rękę- posłuchałam.

Na początku posmarowała mi rękę maścią o zapachu starej kapusty, na to położyła gazę, śmierdzącą jeszcze gorzej, a później grubo owinęła to wszystko bandażem.

-Powinno trochę pomóc. Jeśli zaczęło by cię bardziej boleć powiedz to Chejronowi, a jak nie to za tydzień zdejmij opatrunek i powinno być wszystko ok- powiedziała i zauważyłam na jej twarzy mały uśmiech.

-Dziękuję- powiedziałam.

Nie odpowiedziała, więc udałam się w kierunku drzwi. Na zewnątrz czekał już na mnie wściekły Nick, chodzący w tę i z powrotem, jak rozwścieczony lew w klatce. Trzasnęłam mocniej drzwiami, by zwrócić jego uwagę.

-I jak ręka?- zapytał

-Pomału przestaje boleć. Muszę nosić ten okład przez tydzień.

Nick odprowadził mnie pod domek, a sam udał się w stronę areny. Weszłam, ale nikogo tam nie zostałam. Nie chcąc siedzieć sama, udałam się zaspokoić głoda. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie jadłam nic od około dziesiątej, a była już pierwsza. Stołówko witaj! Tym razem na mojej tacy znalazło się trochę mniej jedzenia: dwa kawałki pizzy, babeczka i czekoladowe ciasto. Taa, mało. Jako, że stołówka świeciła pustkami, było tu może z dziesięć osób, nie trudno było o miejsce. Wybrałam to najbardziej oddalone, mały boks przy oknie. Gdy miałam zabierać się za babeczkę, zobaczyłam, że nie ma jej na moim talerzu. Spojrzałam w górę i ujrzałam szczerzącego się loczka, jedzącego co? No oczywiście- moją babeczkę.

-Ejj, oddawaj to!- wrzasnęłam na niego

-Mua, coś mówiłaś?- spytał mlaskając

-Że cię nienawidzę- odburknęłam zrezygnowana.

-Ej no, nie jestem aż taki zły- powiedział i usiadł naprzeciwko mnie- Jestem David- podał mi rękę, na którą bardzo niechętnie uścisnęłam.

-Nicola.

-Miło mi- uśmiechnął się.- I co, tak trudno jest być miłą?

-Dla ciebie tak- odpyskowałam.

-Ej no! Ja się staram być miły- powiedział z wyrzutem.- A tak w ogóle to jak twoja ręka?

-Nie boli już tak mocno, ale i tak. Co to za brutalny sposób klasyfikacji! Kto to w ogóle wymyślił!?

-Nasi przodkowie sprzed około tysiąca lat- powiedział.- Pretensje do nich.

-Ja im pokarze podpalanie ludzi- na te słowa chłopak parsknął śmiechem. Mimo mojego oporu też się zaśmiałam. Jego wycie było zaraźliwe.

-Ochh, tak- otarł łzy z kącików oczu.- Już sobie wyobrażam, jak idziesz im dokopać.

Gadaliśmy tak z Davidem, aż zaczęła się napełniać stołówka i przyszedł czas na obiad.

-Przynieść ci coś?- spytał

-Pizze- powiedziałam.- I jakiś sok.

-Znowu pizza- przewrócił oczami, ale poszedł i stanął z tacą w długiej kolejce.

***

Był wieczór. Znowu siedziałam sama w domku, bo większość moich współlokatorów było albo na ćwiczeniach wojennych, albo na zajęciach z zielarstwa. A ja, jako, że mam niesprawną rękę, mam zakaz uczestniczenia w jakichkolwiek zajęciach. W sumie to mnie to nudzi. W sumie, jak pójdę na arenę, pooglądać, jak sobie walczą, to nic mi się nie stanie, nie? Tak więc zarzuciłam na siebie jakąś pierwszą lepszą bluzę i wyszłam. Pomimo tak późnej pory było tam dość dużo osób. Wśród walczących mogłam rozpoznać Nicka, Arvina i Rebeccę. Tak się zagapiłam, że nie zauważyłam, jak ktoś obok mnie siada. Szatynka z domku Apollina.

-Cześć, Nicola- powiedziała niepewnie.

-Hej- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Tak w ogóle to jestem Reachel.

-Miło mi- odpowiedziałam.

-Słuchaj, chciałam cię przeprosić za to, jak się zachowałam w stosunku do ciebie. Nie chciałam byc taka wredna, po prostu...

-Co?

-Nic- ucięła.

Obydwie zamilkłyśmy i wpatrywałyśmy się w walczących. Po jakimś czasie Reachel odeszła, a ja wciąż siedziałam i wpatrywałam się w ciemne już niebo. Zostałam tam jeszcze trochę, ale kiedy zaczęłam marznąć postanowiłam wrócić do domku. Kiedy się do niego zbliżałam, podbiegł do mnie Chejron.

-Nicola, Drakopp życzy sobie, abyś jutro do niego przyszła, bo omówicie inny sposób twojej klasyfikacji.

-Co?! O nie! Nie będę po raz kolejny wkładała rąk w ogień!

-To będzie na innej zasadzie. Nigdy nie widzieliśmy takiej reakcji u jakiegokolwiek pół boga, a więc pewnie będziesz musiała wypróbować się w wielu sztukach, czy to walki, czy muzyki. Będziesz musiała spróbować każdej z boskich dziedzin. Jak na razie to za dużo ci już zdradziłem. Do zobaczenia jutro, dobranoc- powiedział odgalopywując.

Patrzyłam na oddalającą się postać z myślą: "W co ja się do jasnej ciasnej wpakowałam" i weszłam do domku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 26, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

(Nie) zwykła dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz